Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Rządca spozierał na Eilharta przez dłuższą chwilę, potem zaś roześmiał się dźwięcznie. Favirowi spodobał się ów śmiech, ponieważ rozbrzmiewała w nim szczera wesołość, nie zaś udawane rozbawienie wyrażone z myślą o przysłuchującym się rozmowie tłumku. Mężczyzna poprawił srebrne klamry spinające narzucone na płaszcz niedźwiedzie futro, po czym pochylił się w siodle spoglądając z jego wysokości na stojącego z kpiarską miną Amaveta.
- No i udał mi się ten kawalarz – oznajmił Thorsen głosem, w którym wciąż pobrzmiewała gasnąca wesołość – Wyznam ci zatem szczerze, chłopcze, że gdybyś tego nieboraka zabił, gotów cię byłem powiesić po to tylko, by dowieść, że u nas na Skellige równie surowe prawa panują jak na kontynencie. Skoroś jednak chłop niegłupi i całą sprawę w hecę obróciłeś, dam się i ja poznać ze strony wesołka. Idź zatem w swoją drogę i pilnuj bacznie, byśmy ścieżek ponownie nie skrzyżowali.
Rządca spoważniał wyrzekając ostatnie słowa, przesunął spojrzeniem po parze elfów i stojącym u ich boku kapłanie, potem stanął w strzemionach, co w gruncie rzeczy było zupełnie zbyteczne, bo i tak przykuwał bezwarunkowo uwagę tłuszczy, a przy tym głos jego niósł się dźwięcznie po całej uliczce.
- Nie warcholić mi tutaj dzisiaj i nie pozwalać na rozróby! – tym razem w ton głosu Thorsena wślizgnęła się zimna stal – Pani Skarsen przypłynęła dzisiaj do burgu i życzy sobie, by jarlowskie pacholęta do osady wyszły. Każdy, kto przy nich nieobyczajnie się zachowa, wsadzony będzie w dyby, ten zaś, kto się ośmieli żelazo przy dziatkach jarla wyciągnąć, zawiśnie! Prawo takowe każdego się tyczy, czy to poddany jarla Skarsena czy cudzoziemiec, tedy dobrze sobie przemyślcie te słowa, a teraz rozejść mi się i tłoku tu nie robić, ziemię żeście w błoto rozdeptali do szczętu, wygląda tu jak w chlewie!
Pierwsi wyspiarze natychmiast poszli w rozsypkę wycofując się pośród pomruku ściszonych głosów w stronę swoich chat lub karczmy. Rządca przeniósł spojrzenie na kilku ziomków klęczących przy powalonym przez Eilharta młodzieńcu, klepiących go siarczyście po policzkach i sklinających pod nosami.
- Żywy on czy ubity? – zapytał Thorsen, a towarzyszący mu jeźdźcy napięli zauważalnie mięśnie śląc jednocześnie złowieszcze spojrzenia w stronę Eilharta – Jeśli ubity, może się mimo wszystko doczekamy jakiegoś wieszania dziś wieczorem, jarl Skarsen biesiadę wyprawia, trzeba zadbać o jakieś rozrywki prócz jadła i napitków!
- Żywy, żywy, panie! – odkrzyknął jeden z pochylonych nad ofiarą Amaveta mężczyzn, co sam Eilhart powitał z doskonale skrywaną ulgą – Jeno mu się we łbie kręca, ale zaraz stanie na nogi!
- Twoje szczęście, synku – rzucił w stronę Eilharta rządca zawracając konia w miejscu i oddalając się w otoczeniu strażników w kierunku położonego po drugiej stronie osady jarlowskiego burgu. Amavet odprowadził jeźdźców wzrokiem, przyglądając się w głównej mierze ich wierzchowcom, nie zaś samym ludziom. Konie były na Wyspach Skellige wielką rzadkością, nie przez wzgląd na cenę, lecz brak większej przydatności do czegokolwiek. Życie wyspiarzy obracało się wokół morza i nadmorskich osad, a ich drakkary i knarry niezbyt się nadawały do przewozu koni, toteż posiadanie własnego wierzchowca nie miało na Skellige żadnego praktycznego znaczenia i wiązało się wyłącznie z kwestiami prestiżu.
Rządca Thorsen musiał być wpływowym i poważanym człowiekiem, skoro pozwalał sobie na wycieczki po okolicy w siodle, toteż Stomir westchnął z ulgą, kiedy końskie zady zniknęły w końcu za rogiem jednej z chat. Motłoch rozszedł się w międzyczasie do swoich zajęć śląc na pożegnanie złe spojrzenia w stronę Amaveta i pary elfów, na kapłana Melitele łypiąc niejako przy okazji z wielką podejrzliwością, cóż bowiem mógł być warty kapłan, który się zadawał z takimi indywiduami?
- Bogini dzięki, że się to wszystko po kościach rozeszło – oznajmił Stomir, kiedy na ulicy pozostali już tylko jego towarzysze oraz Munro. Krasnolud popatrywał posępnie w ślad za znikającymi za łukiem błotnistego przejścia ofiarami Amaveta, niemiłosiernie sponiewieranymi, ale dosłownie pożerającymi Eilharta gorejącym nienawiścią wzrokiem.
- Ano dzięki – kiwnął głową Munro – Rządca Thorsen żelazną ma rękę jak go kto rozgniewa. Baczcie na me słowa: dzisiaj nikt w osadzie się na rozróbę nie poważy, skoro on tego zabronił. |
|