Makotto |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2009 |
Posty: 176 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Rubieże Zewnętrzne Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Amavet wychodząc zmarszczył brwi. Ramię piekło go żywym ogniem, ale nie marudził, jak zwykł to robić przy praktycznie każdej porażce. Idąc śladami elfki i Skeligeńczyka, wstąpił jeszcze szybko do karczmy, wydjac ostatnie zaskórniaki na możliwie najlepszy trunek dostępny w osadzie.
Słysząc słowa krasnoluda, mężczyzna usmiechnął sie lekko, uwalając nogi na podstawionym niedaleko ławy zydlu.
-Widzę żeście ciekawi panie Munro. A że was lubie, to powiem! - mówiąc to, porywał ze stołu przydzielony mu kufel. Z ustami cal od pienistej ambrozji jaką zwykł sie możliwie często raczyć, zamarł jakby wachając sie. Każdy kto choc troche przebywał w towarzystwie łowcy nagród, mógł to zachowanie odczytać jako, przynajmniej, dziwne.
Eilhart parsknął cicho, mimo wszystko wypijajac zwyczajowo, do dna.
-Psia mać... Najwyżej mi gospodarzu pietruszki zaraz dacie, coby zapach piwska zamaskować...
Odstawił naczynie z powrotem na stół, ale już spokojnie.
-Widzicie panie Munro. Ja nie lubie o sobie gadać jak ktoś nie pyta, to i moje kamraty o mnie niewiele wiedzą. Jestem banitą, kruca, w Cintrze poszukiwanym. Dlatego tez tutaj nie lubilem o tym gadać i mleć ozorem, bo toć to Cintra i Skelige są w sojuszu, odkąd się wasz król, Eist przyożenił z królową-lwicą-charakternicą Calanthe. I nie mowie tego złośliwie, ale prawdziwie.Charakterek to ona ma!- mówiąc to, uderza otwartą dłonią w blat stołu.
-No więc. Ja i paru kamratów, byliśmy łowcami głów, rębajłami i powiedzmy sobie szczerze, mordulcami na zlecenie. Zlecenia i roboty znajdowała nam stara babulka Abigail, co to na naszej robocie samemu zęby zjadła. I cóż, wystawili nas. Na miejscu znalazłem zaszlachtowaną rodzinę zamiast łysawego handlarza proszkiem do wciągania nosem, co go nasi chłopcy potocznie wciągiem nazywali. Pal licho rodzina! Schylam sie sprawdzić czy to żyw sie ostał, a tu mi straż na łeb spada, drziwami i oknami... Ta... Wykiwali nas że aż gwizdało... Potem jeszcze troche sie stało, ale o tym gadać nie chce. Nie lubie, i już.
Mówiąc to, odruchowo poprawił opaske na straconym oku, oraz ukrył pod rękawem, ślady po ogniu na przegubie. |
|