Dobro |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 13 Lis 2008 |
Posty: 609 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Ankh-Morpork Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Nieznajomy spojrzał na dosiadającego się... Hurina Krzaczastobrewego, jak ten siada na przeciw niego i zaczyna kłapać dziobem jak przekupka na targu.
- W górach Carbon - chwila przerwy - tam robią piwo! Nigdzie nie napijesz się lepszego trunku! Więc? Warto zamawiać czy lepiej naszczać do kufla? - niemal krzyknął 'Hurin', uderzając kuflem w stół.
- Nie słyszałem nigdy o tych górach - odpowiedział z lekkim zwątpieniem w prawdziwość słów nieznajomego.
- To ci kiedyś opowiem, he he he! Karczmarz! Miodu!
Zdziwieni towarzysze Bjorna w milczeniu popijali swoje napoje, czekając na reakcje tajemniczego krasnoluda.
- Tak przy okazji, jestem Hurin Krzaczastobrewy, kupiec. Przybyłem tu w interesach.
- Mówią mi Osman. Też tu jestem w interesach.
- Powiedz mi no kolego co cię tu sprowadza? - przycisza głos by zainteresować rozmówcę - złoto?! Powiedz że mają tu masę złota i wiesz jak je od nich wyciągnąć! - Przy tych słowach Bjorn aż drży z podniecenia - Albo chociaż perły?! Nie?! Kamienie szlachetne? Drogie tkaniny? Nie?! Tu musi być coś co da się sprzedać lub kupić za grosze! Powiedz drogi przyjacielu co taki zacny szanujący się krasnolud robi na tym zadupiu? - W ostatnim zdaniu Bjorn trochę się zapomniał, ale miał w duchu cichą nadzieję że barman nie napluje mu do następnego piwa...
- Ano, ja tu zbijam fortune na magicznych eliksirach. Ostatnio przypłynął mi ładunek, więc mam się z czego cieszyć - wszystko poszło odrazu! - Osman również ożywił się rozmową, zainteresowany kumplem po fachu.
- Hej, a może wejdziemy w spółkę? Mam trochę grosza, i wiesz tego no.... wpływy, znam kilku ludzi tu i tam, celników. Tylko nie mów że przebyłem taki szmat świata by zobaczyć obszczany piasek na plaży i powąchać te śmierdzące ryby?
- No nie wiem... Prowadzę groźne interesy. Ale dość o tym, póki co. Karczmarz - piwo i pieczonego łabędzie na stół! - Osman uderzył otwartą ręką w stół, przewracając kufel i rozlewając resztki piwa po deskach.
Gdy zaczęło się ściemniać, oba krasnoludy były pijane jak bele i leżały płasko na stole.
Przysłuchujący im się cały czas uzdrowiciel i najemnik tylko czekali na ten moment.
Panowie, czas pokazać, jak dobrze umiecie wyciągać informacje z bardzo zalanych krasnoludów. Póki co Osman jest jeszcze w stanie mówić...
***
Berengar nie czuł drżenia medalionu.
To by było za łatwe...
Przypatrując się uważniej w półmroku pomieszczenia, zauważył, że kobieta całując zmysłowo pijanego marynarza sięga mu ręką po sakiewkę od pasa. Bez problemu odwiązuje trzymające je sznureczki, powoli kończy pocałunek i odsuwa się od 'kochanka' chowając urobek w dekolcie, okręcając się tyłkiem, by okradziony nie zauważył znikających pomiędzy piersiami jego pieniędzy.
Dziewczyna podeszła w drugi kąt sali, obok wiedźmina i zaczęła to samo z innym zalanym już mężczyzną.
Berengar patrzył na to z obojętnością. Postanowił wyjść odcedzić kartofelki po rozcieńczonym winie.
Załatwiając to, po co wyszedł, popatrzał pokazujący się powoli księżyc w pełni.
Czarniejące z czasem niebo, było bezchmurne i blade światło księżyca było pięknie widoczne na tle skał okalających plaże dla odpoczywających. W powietrzu unosiła się bryza morska i zapach soli, chłodne powiewy wiatru przyniosły również urywany krzyk dochodzący z bardzo dalekiej odległości.
Wiedźmin bardziej zaciekawiony skierował się w tamtą stronę.
Poczuł drżenie medalionu. Przyśpieszył kroku i już biegł w kierunku, z którego słyszał krzyk.
Gdy dobiegł w przewidywane miejsce, rozglądał się gorączkowo. Medalion mocniej wibrował pod skórzaną kurtką. Wiedźmin spojrzał w lewo, w stronę wydm. Ujrzał strasznie zamazane i niewyraźne koleiny na plaży, jakby anakonda tędy przechodziła, przypadkiem ciągnąc coś ze sobą.
Odrazu rzucił się w po śladach.
W końcu cię dorwałem...
W odległości mniej więcej 300 metrów zobaczył, jak lamia ciągła człowieka. |
|