 |
|
 |
Wysłany: Wto 0:28, 09 Gru 2008 |
|
|
Dobro |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 13 Lis 2008 |
Posty: 609 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Ankh-Morpork Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
-... i wtedy właśnie przyszli stróże prawa i nas wypieprzyli ze stajni. Nic więcej nie wiemy. Spróbuj się czegoś dowiedzieć, a my pojedziemy po tą nimfę.
Bjorn słuchając opowieści Danna, co chwilę przytakiwał, za zmianę z wzdychaniem. Przekazał swojemu ochroniarzowi trochę grosiwa na zakup sieci, i obiecał, że się dowie więcej o tych typkach w szarych togach.
- Jak już skończycie, szukaj mnie w porcie, mam dla ciebie dobrze płatną robotę... - szeroki uśmiech na twarzy kupca zdradzał, że nie będzie to czysta robota pilnowania karawany.
Południe, letnie słońce daje się we znaki wszystkim a w szczególności zbrojnym. Na ulicach ruch jest mniejszy niż zazwyczaj, również wszystkie nieczystości wylewane są do studzienek, by chodź minimalnie zmniejszyć smród dużego, wolnego miasta Novigrad.
Z siecią przy kulbace, trójka dziwnie dobranych towarzyszy rusza do południowych borów pod Novigradem, w poszukiwaniu magicznej istoty, nimfą zwanej.
Po całym popołudniu przedzierania się przez leśne ścieżki, Myszomir ma dość.
- Włóczymy się po tym lesie i nic. Miało być szybko i sprawnie, a tu nic.
- Spokojnie. Zaczyna się ściemniać, poszukajmy jakiejś polany, tam rozbijemy obóz, a ja pójdę zapolować. - Zaoferował Berengar.
Ognisko jest jest już porządnie rozpalone, przy nim siedzi uzdrowiciel i najemnik, wiedźmin wyszedł z siecią ukrytą w worku na plecach. Kiedy w koncu znalazł małą polankę wśród gęstego lasu, usiadł po turecku, próbując w stanie medytacji wyczuć magię w okolicy.
Mniej więcej koło północy, do wiedźmina zbliżała się młoda, piękna dziewczyna, całkiem naga. Berengar odrazu rozpoznał w niej nimfę.
- Ty jesteś Akeshe? - spytał w języku elfów.
- Tak - piękny głos zdawał się otaczać wiedźmina - a skąd wiesz?
- Kochałaś się z królem. I ten król chcę, byś jeszcze raz do niego powróciła.
- Coś ci się pomyliło, elfie. Nie zbliżam się do miasta, zbyt niebezpieczne i ryzykowne. Czemu tak myślisz? I nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Wiem, bo dostałem zlecenie. Nie jestem elfem, tylko wiedźminem. Mam cię przyprowadzić do króla, bo ten... jest impotentem, i uważa, że to przez ciebie.
W tym momencie Akeshe rzuca się w tył do ucieczki.
Ognisko. Szlachcic opowiada Myszomirowi, jak to jest żyć w luksusach, kiedy oboje słyszą trzask łamanych gałęzi. Konie zaczęły rżeć niespokojnie. Obracając się w kierunku źródła hałasu, widzicie Berengara wracającego do ogniska. Wracał z pustymi rękoma. |
|
|
|
|
|
Wysłany: Wto 17:57, 09 Gru 2008 |
|
|
Dobro |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 13 Lis 2008 |
Posty: 609 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Ankh-Morpork Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Akeshe uciekając między drzewami nie przewidziała jednego: wiedźmin również umiał szybko biegać. Gdy Berengar był w dostatecznej odległości, w biegu wyciągnął siatkę. Z oddali słychać było już szum morza i fale odbijające się od przybrzeżnych skał. Gdy już było widać plaże, wiedźmin formując znak Aard, próbował przewrócić na ziemie nimfę, lecz ta unikneła szybkim skokiem w bok wylatującą z palców wiedźmina energię. Ścigający nie tracił czasu i biegł dalej, nad głową kręcąc siatką.
To był najlepszy i zarazem ostatni moment do wykorzystania. Wiedźmin nie zawahał się i rzucił przed siebie. Sieć uderzyła obciążnikami w nogi nimfy, która potknęła się i upadła. Wtedy Berengar ją dopadł, usiadł jej na plecach, siegając siecią leżącą obok nich.
- Przestań! Nic ci nie zrobiłam! Umrę bez wody! Proszę, ze wschodem słońca uschnę i umrę!
- W takim razie jak ci się udało kochać z królem?
- Po pierwsze, to nigdy nie byłam w mieście, już ci to mówiłam. Po drugie, nigdy nie widziałam żadnego króla na oczy. A po trzecie, kochałam się tylko z młodymi mężczyznami.
Jej starsza mowa była perfekcyjna, zaś Berengar mówił łamaną starszą mową z domieszkami slangu elfów.
- To kto w takim razie wywołał niemoc u władcy?
- Nie wiem... ale na morze, to nie byłam ja! A teraz puść mnie!
Tymczasem przy ognisku wiedźmin siadł koło towarzyszy i po chwili milczenia zwrócił się do nich:
- Idźcie się położyć, ja pierwszy obejmę warte. Jutro dokończymy poszukiwania. |
|
|
|
|
Wysłany: Wto 20:01, 09 Gru 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Przeanalizowałem pokrótce wszystkie dostępne nam informacje i przyznam, że mam pewien mętlik w głowie. Spod powierzchni ciemnych podejrzeń wyłania się powoli zarys jakiejś skomplikowanej pałacowej intrygi, ale nie umiem jeszcze powiązać końca z końcem.
Pierwsze skrzypce wydaje się tutaj grać kanclerz. Rozesłał konnych po okolicy, by ci znaleźli chętnych do wykonania trudnego zadania, udzielił rzeczonym chętnym stosownych informacji przed rozpoczęciem misji, a następnie nasłał na nich zbirów, by ci narobili chętnym kłopotu (o ile można wierzyć słowu tych oprychów, ale z drugiej strony, jaki zwykły oprych złapany na gorącym uczynku wyjawiłby od razu, że to zlecenie kanclerza, no który?). Czyli scysja w stajni to nie przypadek, lecz umyślnie działanie kogoś z dworu, lecz niezrozumiałe pozostają motywy tego incydentu. Oni chcieli tylko pieniądze, prawda? Ja bym w takiej sytuacji spodziewał się albo zabójstwa albo przynajmniej połamania nóg (żeby nas trwale wyeliminować z akcji). Czysty napad rabunkowy na zlecenie kanclerza nie trzyma się kupy, jaki byłby jego cel? Chyba, że chodziło wyłącznie o sprawdzenie jak „twarda” jest nasza ekipa (takie „rozpoznanie walką”). Albo zbiry chciały nas zabić, tylko zaczęły grupowy mord w pozornie „niewinny” sposób? Jest jeszcze trzecia opcja: że to nie kanclerz ich nasłał, tylko inny uczestnik tej dworskiej intrygi, chcący tak nikczemnym czynem oczernić go w naszych oczach.
Żeby tego było mało, pojawiły się puszczańskie komplikacje: znaleźliśmy właściwą nimfę (cóż za zbieg okoliczności, zakładałem raczej, że będziemy się włóczyć po tych borach tygodniami), lecz ona idzie w zaparte, że z Vizimirem nic ją nie łączyło! Kto kłamie: ona czy kanclerz? Jeśli ona, gotów jestem to zrozumieć – może w krzakach siedziały nadstawiające uszu konfraterki i zrobiło jej się głupio, że teraz wszyscy wiedzą, że puściła się z człowiekiem? Jeśli kanclerz, pojawia się kolejny duży znak zapytania. Jeśli założymy, że to on nasłał na nas oprychów, mamy następujące wnioski: bezpośredni zleceniodawca misji nie tylko sabotuje nasze działania, ale i rozmyślnie wprowadza nas w błąd licząc na to, że zadania nie wykonamy (bo może skierował nas do niewłaściwej nimfy?). Jak sprawdzimy, czy podał nam prawidłowe imię? Pójdziemy prosto do Vizimira? (podpowiem, nigdy do niego nie dotrzemy).
Poprawcie mnie, jeśli coś pominąłem albo opacznie zinterpretowałem...
Spokojnie, wszystko jest zaplanowane. I dobrze interpretujesz, ale nie wyprzedzaj faktów! Myszomir nie wie, czy Akeshe cokolwiek powiedziała i czy miała kontakt z wiedźminem! |
|
|
|
|
Wysłany: Wto 23:06, 09 Gru 2008 |
|
|
Dobro |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 13 Lis 2008 |
Posty: 609 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Ankh-Morpork Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
W chwili, gdy Dann doskakuje do Berengara II, ten zdążył wstać i już prawie uciekł, gdyby nie mocny chwyt najemnika. Kopia wiedźmina głośno przełknęła ślinę, gdy sztylet Rodericka (flamberg jest za duży by go jedną ręką przytykac komuś do gardła) dotknął jego gardła. I wtedy stała się rzecz nie do wyobrażenia dla Myszomira i szlachcica: ów kopia zaczeła się rozpływać i rozpuszczać! Gdy uformowała się z niej dziwna, humanoidalna postać, Berengar zdążył dobiec i przyłożyć srebrny miecz do skóry dziwoląga. Z tyłu dało się słyszeć szelesty uwięzionej w siatce nimfy.
- Kim jesteś i czemu przybrałeś postać Berengara?! - huknął na niego groźnie Roderic.
- Mości wiedźmin mnie puści, to powiem...
Berengar zgodnie z życzeniem puścił dopplera, kopiąc go w zad. Ten już rzucał się do ponownej ucieczki, gdy wiedźmin doskoczył do niego siadając mu na plecach i przykładając miecz do gardła.
- Drgnij, suczy synu, to rozpłatam cię jak arbuza.
Myszomir w końcu otrząsnął się z szoku wywołanego transformacją, i śmiało podszedł do tej dziwnej istoty.
- To jak, powiesz nam, jak się nazywasz i co tu robisz, czy mój kolega ma skrócić cię o głowę? Bo ja stronię od barbarzyństwa, ale rozumiesz, dla dobra nas wszystkich... - uzdrowiciel zrobił paskudny uśmiech. Zaczęło mu się podobać, że teraz to on mógł komuś rozkazywać, tak jak jego dawny mistrz jemu samemu.
- Wpadliście w poważne tarapaty, moi drodzy. A ja nazywam się Artemis, a ta broń jest naprawdę zbyteczna.
- To będziesz odpowiadał, jak grzecznie pytają? - rzekł Dann Roderick nachylając się do ucha dopplera.
- Powiem tyle: opuście to miasto i nie wracajcie tu prędko; nie w tej dekadzie. W mieście szykuje się pucz, i lepiej, by was tam nie było.
Tyle wam mogę powiedzieć, za resztę i tak zginę jak powiem, więc żadna to dla mnie różnica, czy zginę z waszej ręki, czy z... nieważne.
Jeżeli macie jakieś pytania, to wypiszcie je. Odpowiedzi będą zaraz pod waszym pytaniem. |
|
|
|
|
Wysłany: Śro 23:55, 10 Gru 2008 |
|
|
Dobro |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 13 Lis 2008 |
Posty: 609 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Ankh-Morpork Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Przyduszony srebrnym mieczem doppler w swej naturalnej postaci, chwilę burczał coś pod nosem.
- Nie słyszę! - głos Berengara był niczym drapanie gwoździami tablicy.
- Mów... mówiłem, że nie znam kanclerza. Znaczy znam. Tak, znam. Ale to nie jest mój przyjaciel. O nie, co to, to nie.
- Czemu za nami chodziłeś, i co zamierzałeś osiągnąć podszywając się pod wiedźmina? - spytał ostro Myszomir.
- Ech, widzę, że nie ma wyjścia. Ałć, to bolało... - draśnięcie mieczem gardła ostatecznie wyjaśniło Artemisowi, że to nie są ludzie skłonni do negocjacji. - Dobra, słuchajcie mnie uważnie. Po pierwsze, wypuścicie mnie żywego.
- Dobra. Masz to jak w banku. Ale tylko jak odpowiesz na nasze pytania. - odpowiedział mu Dann Roderic.
- Po drugie: skoro już wpadliście w to łajno, to już w nim zostańcie. Dijkstra domyśla się, że kanclerz chce przejąć władze w Novigradzie, i potrzebował wymówki, że król ma słabości. Gdybyście przyprowadzili nimfę, byłoby to dowodem, na jedną z wielu słabości Vizimira. Wy oczywiście zostalibyście po cichu zlikwidowani. Dostałem rozkaz, żeby nawiązać z wami kontakt i dowiedzieć się od was czegoś, co być może wywiad jeszcze nie wie.Widziałem, jak wiedźmin wyszedł na polowanie, pomyślałem, że przyjdę za niego, poproszę was żebyście poszli spać. Wiem, że istnieje pewien specyfik, który podany do napoju hipnotyzuję ofiarę. Ale dość o tym.
Chwila milczenia i konsternacji zapanowała wśród towarzyszy.
- A czemu Dijkstra zatrudnia ciebie jako szpiega? - zdziwił się najemnik.
- Pomyśl trochę; mogę się zmienić w dowolną osobę i wyciągnąć niemal wszystkie informacje po czym bezpiecznie wrócić.
Z tyłu słychać było ciche wzdychania. Widocznie Akeshe dała sobie spokój z wydostaniem się z sieci.
- Świetnie. I co my teraz zrobimy z tą nimfą? - spytał Myszomir.
- Potrzebujemy jeszcze parę informacji. Wróćcie do kanclerza, i powiedzcie, że nie ma Akeshe; takowa nie istnieje. Ale że wiecie co dolega naszemu panu; musicie skłamać, że to przez czyjeś przekleństwo, i niech wam da pare dni na wypadanie sprawy. - chwila ciszy przerywana trzaskami ognia - W rzeczywistości, to on na prawdę jest impotentem. A my nie wiemy dlaczego, i tego też chcemy się dowiedzieć. Teraz możesz mnie puścić, odpowiedziałem na wasze pytania. Aha, i jeszcze jedno: Dijkstra dobrze płaci za informacje. |
|
Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Śro 23:58, 10 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|