 |
|
 |
Wysłany: Pią 19:56, 07 Maj 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Wnętrze promu, platforma Dezzo RR-21, 19 julius 831.M41, godz. 22.04
Dekares uderzył palcem w bezpiecznik broni, ustawiając składany do strzału automat w ułamku sekundy w trybie ognia seryjnego. W tej samej chwili, kiedy techkapłan i jeden z tajniaków zaczęli się obracać w kierunku pilnującego wejścia na pokład marynarza, Barabosa wdusił spust swego Orthlanka.
Agent Ordo nie zamierzał nikogo z premedytacją zabić, wręcz przeciwnie, zależało mu bardzo na zmuszeniu członków załogi promu do złożenia broni, ale w ciasnej przestrzeni kokpitu nie można było oddać serii inaczej niż tylko ze śmiertelnym skutkiem.
Kapitan targnął się w bok na widok wycelowanej w swą stronę lufy broni, wślizgnął się za futrynę drzwiczek kokpitu znikając z pola widzenia Dekaresa w tej samej chwili, w której huk wystrzałów wypełnił kokpit mieszając się z metalicznym szczękiem wypadających z Orthlanka łusek i trzaskiem pękających zegarów pulpitu sterowniczego. Siedzący w fotelu pilota mężczyzna dostał jedną kulą w podstawę czaszki, druga trafiła go w ramię, kiedy już padał twarzą na wciąż odmawiający posłuszeństwa komunikator. Pozostałe pociski roztrzaskały część instrumentów pokładowych Biene, zasypując ciasny kokpit gradem szklanych i metalowych szczątków.
- Inkwizycja! Inkwizycja! – krzyknął na całe gardło Dekares, zdejmując palec ze spustu i uginając nogi w kolanach. Dwaj jego towarzysze przygnietli zaskoczonego marynarza do ściany przedziału pasażerskiego, zasypując go gradem ciosów zadawanych pięściami i kolbą pistoletu oraz dusząc nieszczęśnika giętką mechanomacką, która wystrzeliła na podobieństwo metalowego węża spod rękawa czciciela Omnissiaha – Poddajcie się!
Chociaż Dekares nie mógł się wyzbyć wrażenia, że czas zwolnił w niewyobrażalnym tempie, od chwili oddania pierwszego strzału minęły zaledwie trzy sekundy. Ukryty w kokpicie kapitan wychynął zza futryny drzwiczek w następnej z kolei sekundzie, nawet nie spoglądając w kierunku zabitego pilota. Jego laser szczęknął zgrzytliwie, jaskrawa krecha energii połączyła na ułamek sekundy wylot lufy broni i fotel pasażerski, przy którym stał Barabosa. Kinetyczny ładunek przeniesiony za pomocą wiązki dosłownie rozwalił w strzępy zagłówek fotela, spopielając go po części. W nozdrza Barabosy wdarł się natychmiast ostry swąd spalenizny.
Blokujący dotąd luk drugi wywiadowca Magistratum sam złożył się do strzału, posłał w kierunku kapitana kulę, ale chybił o włos trafiając w pancerną szybę kokpitu i pokrywając niewielki jej fragment gęstą pajęczyną pęknięć. Kapitan natychmiast uskoczył z powrotem na swoje miejsce, ponownie chowając się w kokpicie. Ostatni członek załogi Golden Lady stracił w tym samym momencie przytomność, szybko i brutalnie wyeliminowany z akcji przez techkapłana wspieranego siłami jednego z wywiadowców.
- Pierdol się! – padła ochrypła odpowiedź z wnętrza kokpitu – Nigdy mnie nie dorwiecie! |
|
|
|
|
|
Wysłany: Nie 10:48, 09 Maj 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Wnętrze promu, platforma Dezzo RR-21, 19 julius 831.M41, godz. 22.05
Huk wystrzałów sprawiał ogłuszające wrażenie w ciasnej przestrzeni promu. Trzej pierwsi regulatorzy z sekcji szturmowej przeskoczyli nad powalonym na podłogę i skuwanym właśnie przez tajniaków marynarzem, przyklękając tuż obok ściskającego oburącz Orthlanka Dekaresa.
- Stiring, wyłaź stamtąd! - huknął Barabosa - Nie masz szans, maszyna jest otoczona!
- Żywcem mnie nie weźmiecie, psie! - padła ochrypła odpowiedź. Kapitan wystawił za krawędź drzwiczek kokpitu lufę lasera i posłał na oślep wiązkę lasera, omal nie trafiając jednego z regulatorów. Kontra była natychmiastowa: grad kul wystrzeliwanych z Ravagerów zasypał wnętrze kokpitu kiereszując ciało martwego pilota i roztrzaskując w drobny mak wszystkie instrumenty pokładowe. Ukryty za pancerną płytą Stiring nie ucierpiał, bo trafić mógł go jedynie jakiś fartowny rykoszet, ale w ułamku sekundy stało się pewne, że okaleczona kanonadą Biene nigdzie już nie wystartuje; przynajmniej nie bez pomocy specjalisty techkapłana.
Barabosa uderzył dłonią w ramię klęczącego z prawej regulatora, pociągnął lekko za wiszący na uprzęży funkcjonariusza granat ogłuszający. Mężczyzna kiwnął w odpowiedzi głową, zerwał granat z pasa i odbezpieczywszy go błyskawicznie cisnął wprost do kokpitu. Wszyscy obecni w przedziale pasażerskim imperialiści odskoczyli na boki, pomiędzy rzędy foteli, ukrywając twarze w dłoniach lub odwracając w tył głowy.
Stiring musiał zauważyć wrzucony do kokpitu ładunek, ale nie zdążył już w żaden sposób zareagować. Granat rozerwał się z głuchym hukiem i wnętrze promu wypełniła na ułamek chwili oślepiająca poświata. Kiedy tylko przygasła, szturmowcy Magistratum byli już przy drzwiczkach kokpitu, skąd wywlekli chwilę później wrzeszczącego przeraźliwie człowieka, zaciskającego kurczowo powieki i krwawiącego z nosa i uszu.
- Kapitanie Stiring! - krzyknął Dekares stając w rozkroku nad rzuconym bezceremonialnie na pokład mężczyzną - Zostałeś aresztowany przez Święte Oficjum. Niechaj Bóg-Imperator zlituje się nad twoją duszą!
Wijący się w uścisku funkcjonariuszy Stiring wybełkotał coś niezrozumiałego, ale Barabosa nie zamierzał się dokładniej wsłuchiwać w jego bluźnierczy bełkot.
- Wyprowadzić go! Mordeci, mamy go! Mamy Stiringa! - Dekares przełączył swój komunikator w tryb łączności dwustronnej i w jego uszach wybuchła momentalnie następna kanonada. |
|
|
|
|
Wysłany: Pon 13:09, 10 Maj 2010 |
|
|
Freeks |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 04 Sty 2009 |
Posty: 679 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Wrocław/Świdnica |
|
|
 |
 |
 |
|
Ludzie, spokojnie, bez paniki, żyje Jednak nie pierwszy raz powtarzam, że na weekendy dostępu do internetu nie posiadam, z czego wynikają moje tymczasowe zamarcie.
Mordeci zmeł w ustach przekleństwo, trzydzieści sekund później wybuchłaby strzelanina w kokpicie i wszystko poszłoby gładko. Imperator chciał jednak inaczej...
-Brama! zarzucić ich pozycje granatami ogłuszającymi i uniemożliwić dalszy udział w walce. Bezwzględny zakaz zabijania! Strzelać po nogach. Marika musi wytrzymać, priorytetem są heretycy!
-Wahadłowiec, odetnij im drogę ucieczki, natychmiast! Masz prawo przycisnąć ich ogniem zaporowym, zakaz brania żywych celów na celownik!
Mordeci spojrzał na proktora, odbezpieczył własnego Outhlanka i skinął mu głowa.
-Zezwalam. Przerzućcie cześć ludzi na tyły i flank, by ich osaczyć. Macie jeden wahadłowiec do dyspozycji w tym celu. - Agent już się obracał by wyjść, ale przypomniał sobie coś - I jeszcze jedno. Mają być żywi... ale niekoniecznie zdrowi - Haveloc uśmiechnął się wrednie i wybiegł w kierunku bramy osobiście rozeznać się w sytuacji i wspomóc strażników. |
|
|
|
|