Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Kodannon, platforma Dezzo RR-21, 19 julius 831.M41, godz. 22.00
Techkapłan stanął pośrodku niewielkiego przedziału pasażerskiego maszyny, przesuwając bladymi oczami po rzędach wygodnych skórzanych foteli. Wnętrze małego wahadłowca urządzone było ze smakiem dowodzącym majętności właściciela maszyny, świadczyły o tym liczne dekoracje i luksusowe elementy wyposażenia. Znajdujący się przy luku marynarz ukłonił się techkapłanowi uprzejmie, chociaż na jego twarzy rysował się źle skrywany grymas niepokoju. Chowający głowę pod naciągniętym po nasadę nosa kapturem Dekares zerknął w bok, w stronę wyglądających z równie ciasnego kokpitu dwóch innych członków załogi. Żaden z nich nie miał przy sobie widocznej broni, ale Barabosa wolał zakładać, że wszyscy są uzbrojeni i niebezpieczni.
- Jestem techkontroler pierwszej klasy Guzman – przedstawił się mechanicznym głosem techkapłan – Wasza maszyna nie spełnia obowiązujących w Kopcu Sibellus świętych regulacji. Muszę dokonać osobistej konsultacji wyników moich odczytów z Duchem Maszyny waszego katalizatora napędowego.
Jeden z tajniaków Magistratum przeszedł przez próg luku i zajął miejsce u drugiego boku Guzmana składając swe dłonie w znak Koła Zębatego na podobieństwo znającego swe miejsce sługi. Drugi wywiadowca zatrzymał się w luku, pozornie unieruchomiony tam brakiem miejsca, w rzeczywistości zaś pilnujący tego, aby w razie jakichkolwiek komplikacji uniemożliwić marynarzom zamknięcie wejścia do maszyny.
- Czy to długo potrwa? – zapytał załogant w kasku pilota na głowie, siedzący w kokpicie maszyny – Nie mamy wiele czasu.
- Jeśli stwierdzę rażące przekroczenie norm, procedura uziemienia promu potrwa kilka miesięcy, marynarzu – odpowiedział Guzman, po czym odwrócił głowę w stronę Dekaresa i wydał z siebie kilkusekundowy dźwięk w binaryku, zapewne symulując rozmowę pomiędzy techadeptami. Barabosa skinął głową nie mając pojęcia, co takiego właściwie usłyszał, ścisnął złożone na piersiach pięści w znak Koła Zębatego.
- To niedopuszczalne! – trzeci członek załogi Biene podniósł się ze swego fotela z grymasem złości na twardej niebezpiecznej twarzy – Obowiązujące nas regulacje...
- Czy rozmawiam z dowódcą tej jednostki mobilnej? – przerwał mu zdecydowanie Guzman, wysuwając z luźnego rękawa swej szaty pęk mechanomacek i unosząc je w powietrzu władczym gestem – Czy w pańskich kompetencjach leży podpisanie odpowiednich protokołów?
- Nazywam się Stiring, jestem kapitanem Wolnej Floty – warknął mężczyzna o twardych rysach twarzy – Nie zamierzam tolerować tego rodzaju najścia i domagam się natychmiastowej rozmowy z głównym kontrolerem lądowiska.
Dekares zesztywniał lekko słysząc nazwisko rozmówcy, błyskawicznie oszacował sytuację taktyczną wewnątrz maszyny. Załogant, który otworzył luk stał zaledwie na wyciągnięcie ręki od Guzmana i towarzyszącego mu tajniaka, przyglądając im się z błyskiem podejrzliwości i niechęci w oczach. Dwaj pozostali mężczyźni znajdowali się w odległym o niecałe dziesięć metrów kokpicie, poza zasięgiem natychmiastowego ataku.
- Ornales, połącz mnie z kontrolą Dezzo – polecił Stiring odwracając się w stronę pilota. Ten zawahał się na moment, ale wykonał polecenie uderzając palcami w klawiaturę swej konsolety.
- Brak sygnału, kapitanie – odpowiedział po zaledwie kilku sekundach, z grymasem niezrozumienia na twarzy – Nie mogę wywołać wieży.
Dekares pojął od razu, co się stało, zrozumiał też, że kłopoty były już na wyciągnięcie ręki: pracujące na płycie lądowiska przenośne zagłuszacze fal radiowych ekranowały komunikator Bienie uniemożliwiając otwarcie połączenia z lokalną kontrolą lotów.
- Połącz mnie z Golden Lady! – polecił kapitan spoglądając jednocześnie z rosnącą podejrzliwością na stojącego nieruchomo techkapłana i jego zakapturzonych pomocników. |
|