Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Kodannon, dystrykt Bissercord, 19 julius 831.M41, godz. 20.55
Koordynator zszedł schodkami pomostu łącznikowego na niżej położoną ulicę Bissercord, zmierzając szybkim krokiem w kierunku najbliższej stacji kolejki miejskiej. Mężczyzna omiatał mijanych ludzi bacznym spojrzeniem, ale doskonale maskował swoją podejrzliwość, przybierając obojętny wyraz twarzy i udając zadumę. Kiedy ukryty w kieszeni płaszcza komunikator zapiszczał cicho, koordynator przystanął pozornie rozluźniony za słupem ogłoszeniowym oklejonym plakatami zachęcającymi do aktów samoumartwiania i potępiającymi hedonistyczne żądze charakterystyczne dla zdegenerowanych klas niższych społeczeństwa.
„Nie przedkładaj miłości do bliźniego swego ponad miłość do Boga-Imperatora” – przeczytał mimochodem, wyciągając moduł łączności z kieszeni i przykładając niewielkie urządzenie do ucha.
- Słucham? – rzucił w eter nie siląc się na jakąkolwiek formę powitania.
- Hertog – odpowiedział równie zwięźle jego rozmówca – Zgodnie z przewidywaniami. Palce odcięte.
- Kto? – zapytał koordynator śledząc jednocześnie wzrokiem przejeżdżające ulicą samochody – Ludzie Stiringa?
- Nie – zaprzeczył rozmówca – Agenci Tronu.
- Dobrze – mruknął koordynator – Komplikacje?
- Żadnych. Wszyscy zginęli.
- Bez odbioru – mężczyzna rozłączył się bez dalszych komentarzy, włożył komunikator z powrotem do kieszeni płaszcza. Zasadzka w Hertog była jego pomysłem, aczkolwiek wymagała aprobaty ze strony lidera koterii. Pojawiły się rzecz jasna obiekcje, kiedy złożył tę propozycję, ale jego argumentacja przeważyła, a błyskawicznie zorganizowanie akcji odwetowej tylko umocniły pozycję koordynatora w oczach jego pryncypałów. Mieszkanie używane przez człowieka znanego obecnie pod mianem Joshui zostało dokładnie oczyszczone z wszelkich śladów w zaledwie godzinę po pierwszym telefonie Isidora Bakkara do Githe Alleros i znający kompetencje „sprzątaczy” koordynator pewien był, że idący tropem Joshui pościg nie natrafiłby na nic mogącego pomóc w zlokalizowaniu jego nowej kryjówki.
Bomba podłożona w mieszkaniu nie miała zatrzeć ewentualnych śladów, służyła w zamian zupełnie innym celom. Z jednej strony stanowiła przesłanie dla niezadowolonych kontrahentów mówiące jasno, że koteria stoi ponad nimi i nie życzy sobie ingerencji w jej struktury innej niż tylko aranżowane przez konsularzy spotkania z rzecznikami organizacji – gdyby zatem Stiring zamierzał grać nieczysto, śmierć jego ludzi miała stanowić ostrzeżenie dla kapitana, by pogodził się z nowymi warunkami porozumienia i nie szukał kontaktu z Joshuą na własną rękę. Z drugiej strony, w przypadku ewentualnego odkrycia przez agentów Tronu bomba była ostrzeżeniem dla organów śledczych Imperium mówiącym, że koteria nie czuje się wcale łowną zwierzyną i potrafi odciąć bez wysiłku wyciągane w jej kierunku palce.
I lekcja ta została udzielona zaledwie kilka minut temu. Koordynator uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym spoważniał i dotknął dłonią ronda swego kapelusza oddając pełen szacunku pokłon przechodzącemu chodnikiem katechecie Eklezjarchii. Wędrowny kaznodzieja obrzucił podejrzliwym wzrokiem obcego mężczyznę w ciemnym stroju, dopatrując się być może w jego geście szyderstwa i drwiny, napotkał jednak tylko szczere brązowe oczy i noszony na wierzchu ubrania łańcuszek z malutkim emblematem Imperialnego Orła.
Duchowny był zmęczony i rozczarowany swą ewangelizacyjną misją w Bissercord, zniesmaczniony dostrzegalnym wszędzie zepsuciem moralnym. Widok człowieka noszącego z takim oddaniem święte symbole podniósł go na duchu, natchnął świeżą nadzieją.
- Bądź pozdrowiony, synu – powiedział mijając mężczynę w kapeluszu i kreśląc nad nim znak Orła – Imperator strzeże.
- Imperator strzeże, ojcze – koordynator ukłonił się ponownie, po czym odszedł w swoją stronę z zamiarem złapania pierwszego pociągu kolejki. |
|