Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Horus Heresy #11 - FALLEN ANGELS by Mike Lee
ROZDZIAŁ II - TYRANIA ZANIEDBANIA
Caliban, 200 rok Wielkiej Krucjaty Imperatora
NIEWIELKIE podzespoły kodujące wypełniające wnętrze odlanego z brązu holoskryptora mruczały cicho zapisując dane na przenośnym układzie pamięci. Zahariel umilkł czekając na zresetowanie bufora, wykorzystując krótką przerwę na jeszcze jedną analizę zgromadzonych w myślach danych. Kiedy kontrolka na obudowie urządzenia zmieniła barwę z bursztynowej na zieloną, legionista podjął nagrywanie swego raportu.
- Poczynione na skalę globalną wysiłki rekrutacyjne brata Luthera przyniosły trwały dwudziestoprocentowy przyrost dla każdego cyklu treningowego. Po raz trzeci z rzędu zdołaliśmy powiększyć rozmiar legii treningowych, a Magos Apothecarium raportuje, że nasz nowy system selekcji drastycznie zredukował przypadki odrzutu organów progenoidalnych. W ciągu ostatnich dwóch cykli treningowych nie odnotowaliśmy ani jednego takiego incydentu, a magos wierzy, że trend ten ma charakter trwały.
Zahariel wyprostował się nieznacznie, ściskając palce trzymanych za plecami dłoni i trzymając wysoko głowę – spoglądając w okular holoskryptora wyobraził sobie siebie samego przemawiającego wprost do Primarcha i jego oficerów sztabowych.
- Z dumą deleguję do czynnej służby cztery tysiące dwustu dwunastu nowych Astartes, gotowych podjąć swe obowiązku w legiach frontowych. Oznacza to certyfikację na poziomie dziewięćdziesiąt ośmiu procent i jest wyjątkowym osiągnięciem nieporównywalnym z wynikami innych Legionów. Melduję też, że Magos Logistum certyfikował dwa tysiące pancerzy siłowych nowego typu Mark IV, sto nowych pancerzy terminatorskich oraz dwieście plecaków odrzutowych nowego wzorca Thyrsis, gotowych do relokalizacji z fabryk Marsa do zbrojowni floty. Zakłady zbrojeniowe na Calibanie przygotowały do transferu dwa tysiące nowych mieczy łańcuchowych oraz dwanaście milionów pocisków do bolterów. W przeciągu dwóch miesięcy spodziewamy się dostawy pojazdów pancernych z Mechanicum i zostaną one odesłane do floty natychmiast po zakończeniu certyfikacji. Jeśli wszystkie przebiegnie zgodnie z planem, razem z pojazdami wyekspediujemy również dwie dywizje Jagerów, które kończą w tym miesiącu ostatni etap szkolenia.
Zahariel umilkł na chwilę sprawdzając w myślach wszystkie dane i upewniając się, że niczego w raporcie nie pominął. Zadowolony z kontroli posłał w kierunku okularu holoskryptora lekki ukłon.
- Konkluzja raportu, mój panie. W chwili, kiedy otrzymasz ten raport, będziemy już realizować dziewiętnasty cykl treningowy. Brat Luther i jego instruktorzy doszli do wniosku, że dalsza redukcja czasu niezbędnego na zaliczenie pełnego cyklu wpłynie w negatywny sposób na stopień wyszkolenia rekrutów, tak więc zamierzamy oprzeć plan treningu na cyklu dwudziestoczteromiesięcznym, kładąc zwiększony nacisk na przyśpieszoną implantację. Wstępne szacunki pozwalają przyjąć, że w drugiej połowie roku 315 będziemy mieli pięć tysięcy nowych Astartes. Mechanicum zapewnia nas, że nowy ekwipunek będzie nadsyłany zgodnie z przyśpieszonym harmonogramem, chyba że wydasz inne rozkazy, panie – twarz Zahariela sposępniała, kiedy legionista dotarł do ostatniego punktu swego meldunku – Jako postscriptum ze smutkiem muszę cię poinformować, panie, że mistrz Remiel opuścił Legion w wieku stu dwunastu lat. Z dumą pragnę podkreślić, iż odjechał w siodle, udając się w dół Drogi Rycerzy z lancą w dłoni. Wszyscy ciężko przeżyliśmy jego odejście, w szczególności brat Luther. Ludzi jego rodzaju nie będzie nam już dane poznać. Żywię nadzieję, że ten raport dotrze w twe ręce na pierwszej linii Krucjaty, odpędzającego precz koszmary Wieczystej Nocy i powiększającego z każdą bitwą chwałę naszego Legionu. Pozdrawiam cię w imieniu Luthera i kadry instruktorskiej, pozostającej niezmiennie lojalnymi i oddanymi towarzyszami broni.
Legionista skłonił się ponownie przed okularem holoskryptora.
- Victoria ut Imperator. Mówił brat-kronikarz Zahariel.
Zahariel wyciągnął przed siebie rękę i wyłączył urządzenie naciskając pojedynczy guzik. Holoskryptor zamruczał transferując resztę przekazu do przenośnego układu pamięci. Nasłuchując odgłosów pracujących podzespołów, legionista zaczął rozważać w myślach ewentualny dodatkowy przekaz. Czy miał z jego powodu sprowadzić na siebie gniew Primarcha? Nie mógł tego jednoznacznie przesądzić, z drugiej jednak strony zastanawiał się posępnie jak jeszcze konsekwencje mogły go spotkać. Urządzenie zakończyło swą pracę. Kronikarz zastygł na chwilę w bezruchu, układając w myślach słowa, potem zaś przestawił kilka przełączników na obudowie urządzenia. Kiedy maszyna zaklekotała metalicznie przygotowując bufor do zapisu nowej wiadomości, Zahariel stanął ponownie przed okularem rejestratora. Zaczął mówić, gdy pomarańczowa kontrolka mignęła dwukrotnie.
- Dodatkowy załącznik, klasyfikacja tajności alfa cztery, standardowy wzorzec. Odbiorca: Primarch Lion El’Jonson, Pierwszy Legion.
Kiedy lampka zmieniła kolor na zielony, Zahariel odetchnął głęboko i rozpoczął nagrywanie przekazu.
- Proszę cię o wybaczenie mej śmiałości, mój panie i wierzę, że nie uznasz mego przesłania za wykraczające poza granicę przyzwolenia, lecz nie dopełniłbym swych obowiązków, gdybym nie dołożył wszelkich starań w dbałości o dobro naszego Legionu – kronikarz urwał na chwilę dobierając jeszcze staranniej swe słowa – Nasza kadra instruktorska pracowała ciężko przez ostatnie pół wieku, doskonaląc w każdym szczególe programy rekrutacyjne i treningowe po to, byśmy sprostali stawianym nam przez Imperatora wymaganiom. Wierzę, że moje regularne raporty oraz ustawiczne transfery legionistów i zaopatrzenia dobitnie dowodzą naszego oddania sprawie i stopnia naszego sukcesu. Osiągnęliśmy szybkość i efektywność szkolenia nieporównywalną z wynikami jakiegokolwiek innego Legionu i słusznie jesteśmy z tego dumni. Na obecnym etapie dokonaliśmy pełnej implementacji procedur treningowych i stworzyliśmy wysokiej jakości zaplecze infrastrukturalne. Legion potrzebuje teraz powrotu do domu weteranów, którzy mogliby przekazać rekrutom swe doświadczenie zdobyte przez pięćdziesiąt lat wojen. Jednocześnie bracia stacjonujący na Calibanie świadomi są swojej ograniczonej wiedzy praktycznej i niecierpliwie pragną doszlifować swe umiejętności w zwalczaniu wrogów Imperatora na linii frontu. W szczególności dotyczy to brata Luthera, który w mej opinii dużo bardziej przyda się Legionowi u twego boku, mój panie, niż nadzorując proces rekrutacji na Calibanie.
Zahariel starał się zachować kamienną twarz, chociaż jego umysł pracował rozgorączkowany szukając najbardziej odpowiednich argumentów
- Uważam za zasadne stwierdzenie, że uczyniliśmy tutaj wszystko, co było w naszej mocy i w najlepszym interesie Legionu leży nasza rotacja z powrotem do macierzystych legii. Najbardziej zasługuje na to brat Luther, którego talenty wojownika i dyplomaty nie podlegają przecież dyskusji. Jeśli miałbyś przyzwać z powrotem do siebie jedynie jednego z nas wszystkich, niechaj będzie to właśnie on, mój panie.
Schowane za plecami legionisty dłonie zacisnęły się mimowolnie w pięści. Kronikarz chciał powiedzieć znacznie więcej niż dotąd na holoskryptorze nagrał, ale obawiał się szczerze, że już przekroczył dozwoloną granicę argumentacji i skłonił się przed okularem urządzenia.
- Wierzę szczerze, że przeczytawszy moje raporty uznasz zasadność tej prośby, mój panie. Wszyscy mamy obowiązki wobec Imperatora, prosimy jedynie o to, byśmy mogli je spełnić, unicestwiając jego wrogów i odzyskując dla ludzkiego gatunku utracone światy.
Ukłoniwszy się raz jeszcze, pomimo przemożnej chęci do podjęcia dalszego wywodu kronikarz wyciągnął przed siebie rękę i wyłączył rejestrator. W niewielkim biurze zapadła cisza, zakłócana jedynie pomrukiem podzespołów urządzenia i gwarem ludzkich głosów dobiegających z sąsiedniego centrum operacyjnego. Westchnąwszy lekko młody kronikarz odsunął się od maszyny i przesunął wzrokiem po pomieszczeniu, w którym stał tylko połyskliwy szary moduł hololitu i starannie ustawione rzędy półek, na których tkwiły przenośne dyski pamięci zawierające pełne dane od szczegółów programów szkoleniowych po wykazy norm produkcyjnych amunicji. Za wkomponowanym w hololit biurkiem znajdowało się wysokie wąskie okno oferujące panoramę południowych sektorów Wieży Aniołów i znajdujących się w nich zbrojowni, koszar i poligonów. Wysokie maszty i wieże wyrastały ponad chmury popołudniowego smogu migając czerwonymi i zielonymi światełkami. Legionista spoglądał na gwarne, pełne ruchu kwartały wojskowych instalacji zastanawiając się jednocześnie nad losem starego mistrza Remiela.
W pokoju rozległ się głośny terkot rejestratora i kończący przetwarzanie danych holoskryptor wyrzucił ze swego wnętrza zapisany dysk pamięci. Zahariel podniósł ostrożnie niewielki cylinderek z wyrzutnika maszyny i wsunął go do zdobionej metalowej tuby pocztowej noszącej insygnia Legionu. Sprawdzają swój chronometr oszacował w myślach, że ledwie wystarczy mu czasu na dotarcie do ekspediowanej na front legii, zanim opuści ona koszary. Włączył osobisty moduł łączności i przywołał środek transportu, po czym nałożył na głowę kaptur swej komży i ruszył w kierunku wind usytuowanych po przeciwnej stronie centrum operacyjnego. Kiedy wsiadał do najbliższej z nich, dopadło go niewytłumaczalne złe przeczucie, towarzyszące legioniście uparcie podczas zjazdu w sztolnie górskiego masywu.
Zahariel nie potrafił dokładnie powiedzieć, kiedy właściwie brzemię mijających lat zaczęło odciskać na nim zauważalne piętno. Większość pięciu ostatnich dekad przemknęła niezwykle szybko, wciągając kronikarz w wir ustawicznej aktywności i pozornie niekończącej się pracy nad doskonaleniem strategii rekrutacyjnych, procedur szkoleniowych i ekspansji industrialnej. Luther uświadomił sobie od razu, że realizacja postawionego przed nim zadania nie wiązała się wyłącznie z przyśpieszeniem szkolenia rekrutów; wypełnienie misji Primarcha wymagało stworzenia gigantycznej struktury pomocniczej rozciągającej się na całą planetę. Było to niezwykle skomplikowane zadanie i w pierwszych latach pracy Zahariel pewien był, że składając je na barki kadry instruktorskiej Jonson wyjątkowo ich wyróżnił.
Luther angażował się w każdy aspekt globalnej administracji, od definiowania stóp podatkowych po programy industrializacyjne i budowę arkologii, a wspierający go Zahariel został siłą rzeczy wciągnięty we wszystkie te projekty. Z biegiem czasu Luther powierzał mu coraz więcej obowiązków, pozostawiając kronikarzowi rozstrzyganie zagadnień, które wpływały pośrednio na życie dziesiątek milionów ludzi dziennie. Na początku ciężar odpowiedzialności kryjącej się za tymi decyzjami wręcz Zahariela przerażał, lecz młody oficer starał się za wszelką cenę sprostać zadaniu, zdecydowany zyskać uznanie Primarcha. Puszcze Calibanu znikły zastąpione głębinowymi kopalniami, rafineriami i zakładami produkcyjnymi. Wielkie arkologie rosły niczym stworzone ręką człowieka góry, liczebność calibańskiej populacji wzrastała zaś wraz z nimi. Cywilizacja sięgała do wszystkich zakątków planety, a szeregi Legionu stawały się coraz liczniejsze, kiedy Luther znalazł sposoby na redukcję cyklu treningowego z ośmiu do zaledwie dwóch lat. W międzyczasie na Caliban docierały wieści o sukcesach Jonsona napełniając dumą serca kadry instruktorskiej. Statki transportowe przybywające z setek odległych systemów słonecznych przywoziły do Aldurukhu trofea i bitewne zdobycze, dowodzące niezbicie męstwa Primarcha i frontowych legii Legionu. Instruktorzy oglądali z szacunkiem każdy z nadsyłanych przez swych braci artefaktów, wymieniając między sobą żartobliwe uwagi na temat czynów, których sami mieli dokonać po powrocie na front, a które przyćmiłyby wszystkie dotychczasowe osiągnięcia ich braci.
Lecz kolejne dekady mijały, a na Caliban nie dotarło żadne wezwanie do powrotu na front. Jonson nigdy nie wrócił na planetę; dwie zaplanowane wcześniej wizyty zostały odwołane w ostatniej chwili, usprawiedliwione nowymi rozkazami Imperatora lub nieoczekiwanymi zwrotami sytuacji w prowadzonych wówczas kampaniach. Z każdym mijającym rokiem obietnica złożona instruktorom przez Luthera na dziedzińcu Aldurukhu stawała się mniej realna, ale żaden z legionistów nawet nie pomyślał o tym, aby go o to winić. Wręcz przeciwnie, ich lojalność wobec Luthera wyraźnie wzrosła podczas długich lat zesłania. Luther dzielił z nimi ten ciężar i troskę, doceniał i chwalił sukcesy, inspirował przykładem ciężkiej pracy, skromności i osobistej charyzmy. Chociaż każdy Anioł zaprzeczyłby natychmiast spytany o to wprost, Zahariel podejrzewał skrycie, że wielu jego braci pokładało więcej wiary i oddania w Lutherze niż swym odległym Primarchu i świadomość ta z biegiem czasu coraz bardziej kronikarza martwiła.
Tylko w rzadkich chwilach prywatności, podczas podróży pomiędzy calibańskimi zakładami lub spędzając z Lutherem długie godziny w gabinecie wielkiego mistrza Zaharielowi zdarzało się dostrzegać smutek ukryty w oczach swego zwierzchnika.
W ostatnich latach wiadomości docierały coraz rzadziej na Caliban, ponieważ floty ekspedycyjne podążały coraz dalej i dalej w głąb galaktyki. Konwoje przywożące wojenne łupy przybywały sporadycznie lub przez długie okresy czasu nie było ich wcale. Potem, znienacka, legioniści otrzymali informację, że Imperator wyniósł Horusa Lupercala do rangi marszałka wojny i opuścił prowadzące Krucjatę Legiony wracając na Terrę. W pierwszej chwili Luther żywił nadzieję, że utrzyma te wieści w tajemnicy, ale szybko uzmysłowił sobie ukryte w tym posunięciu niebezpieczeństwo. Wkrótce potem nominacja ta stała się tematem przewodnim rozmów wszystkich calibańskich Aniołów, świadomych tego, co oznaczała ona dla nich samych. Nie byli głupcami. Widzieli, że Wielka Krucjata zbliża się do swej finalnej fazy, a im samym umyka z rąk ostatnia szansa na zdobycie wojennej sławy. |
|