Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
- Do tych spraw jeszcze dojdziemy, cierpliwości – Sand uniósł nieznacznie dłoń - Villiers bez wątpienia będzie cię chciał sprawdzić, więc jęsli naprawdę mocno cię przyciśnie, powiesz mu, że jesteś Gert Montoya, młodszy sortownik z Icenholmu, adoptowany członek klanu Czarnych Oskardów, od dwóch lat na kontrakcie. To autentyczna tożsamość, a prawdziwy Montoya został przez nas zatrzymany, więc nie musisz się obawiać dekonspiracji. Zrób wszystko, by dotrzeć do Harreta, potem zażądaj oględzin „pakietów” i nie ustępuj, dopóki się na to nie zgodzi. Jeśli będzie pytał o pieniądze, pokażesz mu torbę, którą za chwilę dostaniesz. W środku jest pięć tysięcy tronów w fałszywych banknotach. Najważniejsze w tym wszystkim są „pakiety”, rozumiesz? Musisz zrobić wszystko, by się do nich dostać, a ich lokalizację zna wyłącznie Harret. W rozmowach z nim, nawet w cztery oczy, też nie wolno ci pod żadnym pozorem odwołać się do Inkwizycji, bo sądzę, że może być przez cały czas monitorowany, a nie możemy go zdekonspirować.
Mir zmarszczył czoło chłonąc potok informacji i starając się wszystko zapamiętać.
- Kiedy Harret doprowadzi cię do „pakietów”, wręczysz mu pieniądze w zamian za towar i załadujesz wszystko do samochodu, który posłuży ci za środek transportu. To w zasadzie całe twoje zadanie. Jeśli o przewodnika chodzi, zorganizowaliśmy już pewną osobę, całkowicie z nami nie powiązaną i nie mającą o twoim zadaniu pojęcia. To pionek, który ma posłużyć za język w razie kłopotów. Zna okolicę i wie, kogo o co pytać, żeby kogoś znaleźć. Dla niej należysz do świty barona Sidemonesa, więc nie wyprowadzaj jej z błędu.
- Pojedziesz do Blericku natychmiast, najpierw się jednak przebierzesz w inne ciuchy. Co więcej, nie wolno ci zabrać własnej broni, co najwyżej nóż. Jeśli goła klinga ci nie wystarczy, mogę załatwić jakiś stary rewolwer, który nie będzie się wyróżniał.
Sand roześmiał się cicho widząc uniesione brwi Mira.
- Powód jest prosty i bynajmniej nie chodzi tu o moją złą wolę – wyjaśnił śledczy – Laser jest na tym zadupiu taką rzadkością, że nawet pistoletu nie możesz przy sobie nosić, o karabinie nie wspominam. Przestarzała broń kulowa jest natomiast spotykana, byle była porządnie zużyta.
Fedridańczyk był decyzją przełożonego wyraźnie rozczarowany, wyjaśnienia Sanda jasno mu jednak dowiodły, że obiekcje w kwestii uzbrojenia absolutnie niczego nie zmienią.
- Załatwiłem ci starą półciężarówkę z kierowcą, należącą do majątku Simonidesów. Baron wypożyczył ją z ogromną ochotą, sugerował wręcz, że możemy ją sobie zatrzymać – na ustach Sanda pojawił się znowu ledwie dostrzegalny, sardoniczny uśmieszek - Pojedziecie do Kamp Lintfort, tam kierowca się pożegna, a wsiądzie przewodnik. Dalej musisz sobie radzić sam. Dasz radę?
Mir zastanowił się przez chwilę, nie wiedząc jak ułożyć odpowiedź. Mordęga niedawnych przesłuchań poszła najwidoczniej w niepamięć, skoro śledczy tak szybko przywrócił oskarżonego o niepotrzebne zniszczenia akolitę do służby. Fedridańczyk nie miał co prawda pojęcia jak raport Sand zamierzał wysłać do mistrza Zerbe, ale nie łudził się nadzieją, że znajdzie tam wiele ciepłych słów pod swoim adresem. Nagła propozycja śledczego wydała się żołnierzowi doskonałą okazją do udowodnienia, że Zerbe nie powinien swego młodego stażem agenta od razu przekreślać. |
|