Bors |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 15 Maj 2009 |
Posty: 665 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Asteroida TS-471/6 C, Kanały pod Habitatem C-IV, 27 aprilis 831.M41, godz. 17:47
Troje agentów Świętego Oficjum zatrzymało się blisko środka jaskini, czujnie wypatrując niebezpieczeństwa.
- Jeśli się teraz cofniemy, to zaczynamy śledztwo od zera. Jeśli to za nimi szliśmy, to w tunelu leży nasz jedyny trop… i z każdą minutą stygnie coraz bardziej. - Stwierdziła zwięźle Kara, trzymając swój automatyczny pistolet w pogotowiu, aby zasypać kulami każda wychylającą się z tunelu poczwarę.
Pozostali tylko kiwnęli głowami. Słowa były tu zbędne. Należało działać szybko i zdecydowanie, nim jaszczury dokończą swój posiłek.
Lyra kucnęła lekko, opierając swój laser o biodro i spojrzała na status akumulatorów. Zielone runy gotowości paliły się dla dwóch z trzech slotów amunicyjnych. Lewy sygnalizował „XV”, a prawy, zawierający wzmocnioną baterię tylko „III”. Szefowa sekcji zaklęła cicho. Miała w zapasie tylko jedną zapasową baterię o zwiększonej sile przebicia. Ta amunicja mogła się jeszcze przydać w konfrontacji z metalowymi bestiami. Słysząc dziwny dźwięk spojrzała na duchownego i lekko uniosła brew. Constantine wsuwa rewolwer do kabury i właśnie opróżnia magazynek strzelby, pieczołowicie chowając naboje do torby.
- Śrut nie wywarł na nich spodziewanego efektu, więc czas sięgnąć po bardziej adekwatne środki – Oświadczył wsuwając do broni nieco dłuższy od tęponosych ładunków śrutowych nabój z pełnym pociskiem i marką „MS” wybitą na łusce. Powtórzył tą czynność jeszcze jedenaście razy, przy każdym zmawiając litanie niezawodności. Kończąc słowa ostatniej z satysfakcją zarepetował broń.
– Czas ruszać. Może gadziny już sobie poszły. – Stwierdziła bez przekonania Lyra podnosząc broń do ramienia. Cała trójka ostrożnie zbliżyła się do korytarza. Zastrzelony potwór leżał tam gdzie skonał, rozsiewając odór spalonego mięsa i fekaliów, które walczyły o pierwszeństwo z wonią porostów i chemicznym zapachem gazu. Kara wysunęła się nieco do przodu, widząc pierwsze zwłoki. Uniosła broń do oka. W głębi tunelu słychać było basowe warczenie. Lyra zrównała się z koleżanką, wyprzedzając Constantine’a przy załomie, zza którego wystawały nogi drugiej ofiary.
Obie agentki wysunęły się ostrożnie zza rogu. Leżący kultysta, bo z pewnością to te był jeden z nich, wyglądał z twarzy na młodego, martwego i mocno przypalonego. Musiał stać w epicentrum wybuchu. Na piersi krzyżował mu się pas z ładownicami i mocno spalony, parciany pas wojskowego chlebaka. Nigdzie nie było widać jego maski. Twarz skrytą częściowo pod kapturem okalały jasne, mocno spalone włosy. Jego prawe ramie zostało oderwane i leżało nieco dalej wraz z lekkim automatem, który został niemal całkowicie rozerwany przez eksplozję. Może metr od ramienia stały dwa jaszczury, warcząc i smagając kolczastymi ogonami ściany. Jeden z nich rozwarł paszcze i zaryczał ostrzegawczo. Najwyraźniej nie chciały dać się pozbawić tak bogatego łupu. |
|