Bors |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 15 Maj 2009 |
Posty: 665 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Asteroida TS-471/6 C, Kanały pod Habitatem C-IV, 27 aprilis 831.M41, godz. 17:43
Agenci ruszyli do przodu jak zgrana maszyna do zabijania. Zgodnie z rozkazem Lyry, Kara flankowała ją gdy wkraczały do jaskini, a Constantine szedł kilka kroków z tyłu. Obie agentki zsunęły gogle, gdyż światła było tu dość, a jego nagłe rozbłyski drażniły oczy. Kara kucnęła na chwilę, wkraczając na rozświetloną powierzchnie. Światło wytwarzała jakaś gąbczasta substancja, przypominająca jej pleśń, czy rodzaj mchu. Widać było, że fala ciepła znacznie zwiększyła szybkość rozwoju tych dziwacznych porostów. Efekt był efektowny, lecz krótkotrwały. Wzrost zamierał równie szybko jak nastąpił, natomiast całe pomieszczenie nadal pulsowało falami światła, rozchodzącymi się od przeciwległego wyjścia z pomieszczenia. Nieprzyjemny zapach mieszał się ze swądem spalenizny i delikatną, choć drażniącą wonią spalonego mięsa.
Cała trójka przemieszczała się wzdłuż ścian, nasłuchując i czekając na najmniejszy nawet sygnał zagrożenia. Dochodzące z tunelu dźwięki były co najmniej niepokojące. Głośno jak wystrzał zabrzmiał dźwięk łamanej kości, elektryzując agentów. Nieprzyjemne, mokre dźwięki nasilały się. Wylot tunelu był coraz bliżej. Tu poświata była bardzo intensywna, a na ścianach wyraźnie widać było ślady gwałtownego ognia… wiele śladów. Zapach spalenizny był tu bardziej intensywny, walcząc o prymat z inną, bardziej chemiczną wonią.
- No Dobra, ostrzeżenie było prawdziwe. – Stwierdziła pod nosem Kara, zatrzymując się po lewej stronie tunelu. W uniesionej prawicy trzymała odbezpieczony pistolet. Ostrze K’Nar trzymane lewą ręką nerwowo obijało się o udo. Lyra stanęła po przeciwnej stronie bezgłośnie odliczając w dół. Duchowny stał za nią z gotową strzelbą.
Szefowa komórki pokazała jeden uniesiony palec i oparła dłoń na osłonie lasera, szykując się do skoku. Obie kobiety jednocześnie wtargnęły do wąskiego przejścia, celując w stronę nieznanego zagrożenia. Lyra lekko opadła na kolano, patrząc wzdłuż lufy. Ponad nią stał Constantine, gotów zalać przeciwnika ścianą ołowiu.
Pierwsze co ujrzeli, to ludzkie ramię w osmalonych strzępach granatowej szaty. Leżało może dwa metry w głębi tunelu, oderwane wraz z łopatką. Właściciel leżał kilka metrów dalej. Jego metalowa maska została wprasowana w czaszkę siłą wybuchu. Zza pobliskiego zakrętu wystawały nogi w długich, czarnych butach. Jedna z nich została właśnie z trzaskiem oddzielona od reszty ciała przez stworzenie o wyglądzie dużego psa skrzyżowanego z krokodylem. Ciało bestii pokrywały zachodzące na siebie pancerne płytki i rogowate wyrostki. Paszcza była długa i pełna ostrych zębów, a czaszka płaska i pozbawiona oczu. Bestia z rykiem odwróciła się w stronę nowoprzybyłych.
Dwa podobne stwory, który dotąd leżały niemal płasko na ziemi, wgryzając się w bliższe zwłoki odpowiedziały głucho, gwałtownie ruszając w stronę agentów. Z ich rozwartych paszcz ściekała krew. Łapy ciężko uderzały o podłoże, a kolczaste ogony smagały ściany, wyrywając długie blizny w warstwie świecących porostów.
Macie turę na reakcję. Stwory biegną szybko. Potworki biegną niemal obok siebie. Co do kolejności, Pierwsza jest Lyra, drugi Constantine, Kara trzecia. |
|