Bors |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 15 Maj 2009 |
Posty: 665 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Asteroida TS-471/6 C, Habitatu C-IV, 27 aprilis 831.M41, godz. 16:04
Widząc za plecami przerzedzonego już tłumu dwie agentki Constantine przywołał je gestem. Kara zdążyła już schować broń i ukryć ją za połą płaszcza, gdy Lyra ostentacyjnie wsunęła swój pistolet do kabury. Podeszły do duchownego zdecydowanym krokiem, ścigane nerwowymi spojrzeniami i szeptami zebranych ludzi.
- Co was przywiodło tu w takiej liczbie, gotowych krew rozlewać? Gdzie wasi kapłani? Czy zaiste tak jest wam potrzebne duchowe wsparcie, że poszukujecie go z bronią w ręku? – Spytał Constantine nieco ironicznie Pierwszego, który z zainteresowaniem patrzył na zbliżające się „siostry”.
- Nie drwij z nas wielebny Ojcze – odpowiedział nieco zdenerwowany mężczyzna. Z bliska wyglądał na nieco młodszego niż na pierwszy rzut oka. Mimo poszarzałych włosów miał postawę silną a ruchy energiczne. Głęboki zmarszczki były raczej efektem ciężkiego, górniczego życia niż podeszłego wieku, który duchowny ocenił na około 50 lat.
- Czasy są nerwowe i łacno ludzi padają łupem bandytów, albo inszych psubratów, co się ich namnożyło, od kiedy dzielnica bieduje. A dziś jeszcze psy łańcuchowe korporacji wyszły na żer. Podobno ledwie co ludzi natłukli i nałapali na placu. Tam, O! – machnął ręką w stronę z której nadeszły agentki - co ci zamaskowani zwołali wiec. Musiała być z tego burda, bo się te heretyki cora bezczelniejsze robią…
- Jacy heretycy? – Przerwała słowotok Lyra, szukając potrzebnych informacji. – Czy aby nie tacy kaznodzieje w granatowych szatach?
- A ci sami, masz panienka rację… - smutno przytaknął Golke, drapiąc się w dłoń opartą na długi trzonku. – Kiedyś to się takie kryły po dziurach i cichaczem bałamuciły ludzi, ale od kiedy demony weszły do kopalni… tu bieda, roboty nie ma, a oni cora bardziej się panoszą. Ludzi bałamucą. A z tego strachu i rozpaczy ludziska szukają lada pociechy.
- A gdzie wasi duchowni? Czy ludzi do kaplic nie chodzą? Czy wyrzekli się Imperatora?! – Zagrzmiał wzburzony Constantine z niedowierzaniem.
- Nie sierdźcie się Ojcze, ale myśmy tu ze sześć miesięcy nie widzieli duchownego przed wami. Kaplice zawarte na głucho. Kleryków wezwali do kościoła i lada który się tu zapuszcza. Nawet do ostatniej posługi nie przyjdą, chyba że pod strażą, jak im kto suto zapłaci.
- Zważywszy moją przygodę, trudno im się dziwić. – Odparł surowo kapłan, wskazując ruchem głowy zwłoki bandytów, które ludzie wyciągali właśnie z budynku.
- Choć przecież jest obowiązkiem pasterza, doglądać swego stada, aby się w nim żadna choroba nie ulęgła, ani wilki owieczek nie poszarpały. Przeto ma oręż niechybny przeciw złu wcielonemu, a modlitwę szczerą naprzeciw duszy nieczystości.
- Amen wielebny Ojcze. - Karl Golke przytaknął gorliwie czyniąc na piersi znak orła. – Jeno tu ludzie prości i na religii się nie znają. A z biedy do rabunku się lgną i złodziejstwa, jak te szczury co w onej norze żyły, do której i Ojca wielebnego przywiedli. Bo to złodziejskie Siedliszcze jest. A my przez przypadek tu zaszli. Bo po prawdzie, my bali się, że kogo z naszych strażnicy naszli i strzelają. Bo dziś strach na ulice wyjść samojeden, tak oni ludzi gnębią po tych zamieszkach.
- A ja myślałem że o szczurach prawiąc, macie na myśli kanały pod ziemią biegnące, gdzie się podobno heretycy kryją. – Rzucił pozornie mimochodem Kapłan. – Nie wiesz może dobrzy człowieku jak one biegną? Trzeba nam herezję wyplenić u źródła jej, które jak każde plugastwo, spod ziemi się dobywa.
- Gdzie tam Panie – Golke nerwowo uczynił znak Aquilli – niech mnie Imperator strzeże przed plugawymi kanałami. Tam złe bestie, mutancie i inne paskudztwa żyją. Schodzą tam tylko najtwardsi, którzy od władz zlecenia biorą. U nas ich zwyczajnie, „szczurołapami” nazywają, ale po prawdzie na szczury to oni nieczęsto polują. Już prędzej na malicanty i cruoriany, albo insze dzikie bestie. |
|