 |
|
 |
Wysłany: Pon 21:41, 28 Cze 2010 |
|
|
Bors |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 15 Maj 2009 |
Posty: 665 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Asteroida TS-471/6 C, Habitatu C-IV, 27 aprilis 831.M41, godz. 14:58
Lyra szybkim ruchem ukryła broń pod płaszczem i rozejrzała się nerwowo. Obok stała Kara z Dymiącym Maulerem w dłoni, ocierając z twarzy resztki napastnika. Była lekko zszokowana całą sytuacją. Z ociąganiem wsunęła broń do kabury.
Na placu narastał hałas. Prawdopodobnie strażnicy uznali strzały za część zamieszek. Coraz częściej słychać było strzelby. Obok obu dziewczyn przebiegło kilku zakrwawionych demonstrantów, krztusząc się od gazu, którego stężenie na pobojowisku musiało być już niebezpiecznie wysokie. A linia pacyfikujących strażników niebezpiecznie blisko.
Wycofujemy się!- podjęły błyskawiczną decyzję agentki, truchtem oddalając się od placu. Komunikat od Constantine’a jedynie nadał ogólny kierunek ich ucieczce z „miejsca zdarzenia”. Gdy znalazły spokojną uliczkę, Lyra sięgnęła po kartę danych, starając się ustalić swoją pozycję i przypuszczalny przebieg tunelu, o którym mówił duchowny. Odczyty czujników pokładowych „Stella Felix” nałożone na mapę zawierały pewne sugestie.
Szefowa sekcji sięgneła do przycisku nadawania.
– Constantine. Jak tylko wyjdziesz z kanału podaj nam nazwe ulicy i czekaj. Trzymaj się w ukryciu. Dołączymy do ciebie. Odbiór.
- Potwierdzam. Bez odbioru. – Padła enigmatyczna, nieco zdyszana odpowiedź.
***
Constantine zdjął rękę z przycisku nadawania i ponownie podjął wspinaczkę po wmurowanych w ścianę szybu klamrach. Przypięta na ramieniu latarka oświetlała jedynie kilka metrów na wprost niego. Gładki beton, stalowe klamry, pokryte antypoślizgowym wzorem i czasem jakiś umykający pospiesznie insekt. Kilka metrów niżej minął płytką wnękę, w której odpoczął kilka minut, oświetlając sobie dalszą drogę. 6-10 metrów szybu i okrągły właz. Był już nie daleko, więc oszczędzał siły na wysiłek uniesienia żeliwnej pokrywy.
Rzut oka w górę. Błysk latarki. Jeszcze tylko metry.
Zamarł, obserwując zwisający z pokrywy cienki, metalowy przewód. Lewą ręką obrócił latarkę w górę.
Przewód biegł od krawędzi włazu do umieszczonego na środku pokrywy pakunku. Zakonnik nie czuł się ekspertem, ale mógł się domyślić, co to jest. Ładunek wybuchowy. Starał się zachować spokój, dokładnie analizując odkrycie.
Drut biegł od ostatniego szczebla drabinki, do prostego, najpewniej górniczego zapalnika. Miał zdetonować bombę, gdy ktoś uniesie lub przesunie pokrywę. Ładunek wybuchowy, zapakowany w nawoskowany papier, wyglądnął na przynajmniej 2 - 2,5 kg. Duchowny nerwowo otarł krople potu, które nagle wystąpiły mu na czoło, spływając po stalowej płytce prosto do oka. Poczuł lekkie ukłucie strachu. Detonacja na pewno zmieniłaby studzienkę w komin ognia i śmierci. |
|
Ostatnio zmieniony przez Bors dnia Pon 21:58, 28 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Wysłany: Pią 9:43, 02 Lip 2010 |
|
|
Bors |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 15 Maj 2009 |
Posty: 665 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Asteroida TS-471/6 C, Habitatu C-IV, 27 aprilis 831.M41, godz. 15:03
Frustracja agentki była jak najbardziej uzasadniona. Zaplanowana akcja zmieniła się w przypadkową gonitwę po nieznanych zaułkach habitatu. Zmieniającą się sytuacje zaakcentował dodatkowo łomot ciężkich butów na bruku.
Kara ostrożnie wyjrzała zza rogu. Środkiem sąsiedniej uliczki kroczył 3 osobowy patrol. Wszyscy mieli na sobie ciężkie pancerze i zasłaniające twarze hełmy. Dwóch uzbrojonych w strzelby funkcjonariuszy i trzeci, dzierżący w dłoni pistolet automatyczny. Z ramienia zwisał mu rewolwerowy granatnik, a pierś przecinał bandolier pełen granatów. Ich uwagę zwróciła głośna muzyka i hałasy, dobiegające z II piętra jednego z budynków. Właśnie w tej chwili ktoś wychylił się z okna i zaczął głośno wymiotować. Z ręki wysunęła mu się butelka, z trzaskiem rozbijając się na bruku.
Agentki spojrzały na siebie, analizując możliwości. Mogły przyczaić się pośród zalegających wokoło gratów, spotkać się z patrolem, lub zagłębić się w plątaninę zaułków, przejść i podwórek osiedla. Na decyzję nie postało im wiele czasu.
***
Constantine był nieco zaskoczony emocjami Kary. Postanowił je zignorować, koncentrując się na problemie. Ładunek blokujący mu drogę na powierzchnię wydawał się prosty. Wręcz prymitywny.
W nawoskowany papier kryjący ładunek, wbito spłonkę, w postaci miedzianego cylindra, wielkości automatycznego pióra. Przez zawleczkę przeciągnięto drut, zwisający luźno, aż do pętli zaciśniętej na metalowej klamrze w ścianie. Ładunek musiał znajdować się tu już dłuższy czas, gdyż drut pokrył się rdzawym nalotem, mimo że w szybie nie było zbyt wilgotno. Luzu było dość, aby pokrywę dało się unieść o jakieś 2-3 cale. Duchowny nie dostrzegł żadnych dodatkowych zabezpieczeń ani pułapek.
Rozważania sytuacji przerwał mu narastający ból w lewej ręce, którą trzymał się klamry. To uświadomiło mu, że nie może zastanawiać się zbyt długo w tej pozycji. Musi podjąć decyzję. Rozprawić się z przeszkodą, lub wrócić zejść przynajmniej do wnęki, na której mógł spokojnie przysiąść i odpocząć.
Constantine miał świadomości, że z każdą chwilą kultyści oddalają się coraz bardziej, a wraz z nimi jeden z niewielu śladów, jakie mają w tej sprawie. |
|
|
|
|
Wysłany: Nie 19:49, 04 Lip 2010 |
|
|
Bors |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 15 Maj 2009 |
Posty: 665 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Asteroida TS-471/6 C, Habitatu C-IV, 27 aprilis 831.M41, godz. 15:11
Constantine wydostał się wreszcie ze studzienki, ściskając w dłoni zapalnik, usunięty z wybuchowej niespodzianki pod pokrywą. Rozejrzał się nerwowo, lecz nikt go nie obserwował. Znajdował się w ślepym zaułku, tuż obok tylnego wejścia do jakiegoś budynku mieszkalnego. Ściany były tu pozbawione okien. Czuć było woń chemikaliów i gnijącego jedzenia z pobliskiego kontenera na śmieci.
Duchowny powierzchownie doprowadził się do porządku i możliwie naturalnym krokiem wyszedł z zaułka na pusta ulicę. Idąc w stronę najbliższej klatki schodowej, gdzie zauważył tabliczkę z adresem, uświadomił sobie, że w dłoni ciągle ściska miedziany cylinder z dyndającą zawleczką. Lufa strzelby obijała mu się o uda przy każdym kroku.
Najbliższe latarnie były uszkodzone i na ulicy panował półmrok, rozpraszany przez żółtą żarówkę nad wejściem do budynku.
„16N nr. 43 kl. IV” głosiła tabliczka ponad domofonem. Duchowny sięgną do przycisku nadawania.
- Wyszedłem. Ulica 16N, koło numeru 43. Czekam w pobliżu. Bez odbioru. – Oświadczył krótko do mikrofonu, rozglądając się jednocześnie. Z dala słychać było odgłosy strzałów i jakiejś przytłumione hałasy, ale sama ulica była pusta i wyludniona. Gdzieś w pobliżu miarowo pracował wielki wentylator, tłocząc do habitatu powietrze.
***
Lyra postanowiła zdecydowanie unikać dalszej konfrontacji. Obie agentki przyczaiły się pośród zalegających zaułek śmieci, starych mebli i kontenerów. W napięciu oczekiwały nadejścia patrolu. Jednak ten miał najwyraźniej inne plany. Z ulicy, ponad głośną muzykę wybijała się rozmowa, przytłumiona nieco przez zasłony hełmów.
- Patrz Hanzel… zamiast grzecznie odsypiać do zmiany, to mrówy chleją jak świnie.
- Mówiłem, że im za dużo płaca a za mało roboty dają. Jeszcze im się chce rozrabiać.
- Może trza im przypomnieć, co mają robić?
- Rogan, kopsnij im puszkę. Niech się nieco przewietrzą.
- Się robi szefie – rzucił radośnie trzeci głos i w chwilę po tym dało się słyszeć głuche stęknięcie granatnika.
Przez chwilę nic się nie działo. Nagle muzyka umilkła ze zgrzytem dartej płyty, tupot butów, łomoty, trzaski. Drzwi z trzaskiem waliły o ścianę. Na ulicy zabrzmiały przekleństwa i jęki. Ktoś kaszlał. Ktoś hałaśliwie wymiotował. Jakaś kobieta krzyczała cienkim, piskliwym głosem. Tubalny głos powtarzał w kółko – Ale za co? Jakim prawem? Dało się słyszać pierwsze gniewne krzyki. |
|
|
|
|
Wysłany: Pon 11:21, 05 Lip 2010 |
|
|
Bors |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 15 Maj 2009 |
Posty: 665 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Asteroida TS-471/6 C, Habitatu C-IV, 27 aprilis 831.M41, godz. 15:16
Oczom Kary ukazała się scena typowa dla biedniejszych dzielnic dowolnego świata przemysłowego w sektorze. Służba porządkowo z pełną premedytacją wykorzystywała swoją pozycję.
Z okna na II piętrze budynku wydobywał się gęsty opar, pochodzący najpewniej z granatu gazowego. Stężenie substancji drażniącej musiało być wewnątrz wręcz zabójcze. Z pewnością nasiąkły nią już ściany i wszelkie znajdujące się wewnątrz przedmioty, czyniąc lokal niemożliwym do zamieszkania bez generalnego remontu.
Uczestnicy imprezy, w liczbie kilkunastu, wylegli na ulicę, dochodząc do siebie po nagłym jej zakończeniu. Przeważali mężczyźni i kobiety w przydziałowych ubiorach mrówek, ale Kara wypatrzyła też 2-3 tanie prostytutki w skąpych, mocno niekompletnych wdziankach, oraz 2 mięśniaków w kurtka ozdobionych gangsterskimi emblematami. Jeden z nich podtrzymywał rzygającą prostytutkę o bujnych, zielonych włosach. Drugi padł pod ciosami Kolby jednego z funkcjonariuszy, który właśnie sięgał po kajdanki. Pozostali dwaj członkowie patrolu podeszli, komentując całą sytuację z wyraźnym, mimo zasłoniętych twarzy, rozbawieniem.
Kara obserwowała przebieg wydarzeń kątem oka, szukając w elektrokarcie najkrótszej drogi do Ulicy 16N. Zaklęła cicho. Najszybciej dostałyby się do Constantina ulicą zablokowaną przez imprezowiczów. Alternatywą było cofnięcie się do placu, lub przemknięcie do końca ulicy i przejście przez osiedla górnicze.
Niestety nie miała czasu przekazać swoich spostrzeżeń szefowej komórki…
Chudy, wysoki blondyn w spranym drelichu podszedł z uniesionymi rekami, najwyraźniej chcąc uwolnienia pobitego gangera. Podszedł zbyt blisko… Agentka usłyszała krzyk – Stój bo strzelam! - Człowiek z granatnikiem niemal jednocześnie uniósł automat i wpakował trzy kule prosto w pierś blondyna.
Ludzie rzucili się do ucieczki, pędząc na oślep ulicą lub w stronę najbliższej kryjówki. Funkcjonariusz klęczący na plecach skutego osiłka przeładował strzelbę. Drugi odwrócił głowę w stronę strzelającego, wyraźnie niezdecydowany. Trafiony robotnik oparł się o swego zabójcę, powoli osuwając się na ziemie. Na środku ulicy stała dziwka w kabaretkach i obcisłej sukience, krzycząc cienko i histerycznie. Jej ramiona trzęsły się z przerażenia. Druga, silnie pchnięta wpadła przez drzwi do budynku. Podtrzymujący ją dotąd ganger krzyknął coś niezrozumiale i przypadł do futryny drzwi, wyciągając toporny rewolwer. |
|
|
|
|