 |
|
 |
Wysłany: Czw 2:26, 07 Paź 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Lordsholm, Portica District, dzień 1, 11.19 czasu lokalnego
Południowowschodni róg Fabricii oznakowany był oficjalnie nazwą Sektora 47-9, ale pracujący w tutejszych przetwórniach prometanu robotnicy zwali go potocznie „Śmierdzielem”. Nazwa ta stawała się zrozumiała dla każdego w chwili, kiedy w nozdrza nieszczęśnika wdzierał się po raz pierwszy odstręczający odór chemikaliów przenikający nawet przez filtry masek tlenowych. Unoszące się w powietrzu opary wżerały się we wierzchnią strukturę ścian budynków i odbarwiały odlane z cerambitu nawierzchnie dróg. Tafla wody wypełniającej sąsiadujący ze sztuczną wyspą kanał ściekowy miała nienaturalnie oleistą barwę, a wystające z niej poszarpane szczątki wysadzonych w powietrze małych mostów tranzytowych ociekały kroplami kleistych substancji odprowadzanych do kanału z pobliskich przetwórni.
Laszlo Soton przechylił się ostrożnie nad barierką kanału dokładając wszelkich starań, by przypadkiem do niego nie wpaść, domyślał się bowiem jaki los musiał czekać nieszczęśnika, który zachłysnąłby się wodą z domieszką lokalnych zanieczyszczeń. Niosący się echem huk wystrzałów docierający ponad dachami fabryczek od strony Magistrii sprawiał, że dowodzący posterunkiem powstańczy oficer nerwy miał napięte niczym postronki, a jego zdenerwowanie pogłębiał jeszcze wkurzający na całego fakt, że gęsta zabudowa dzielnicy na drugim brzegu całkowicie zasłaniała mu widok na niedalekie pole bitwy. Tu i ówdzie potrafił wypatrzeć pomiędzy domami strzeliste mury Magistrii i unoszące się nad nimi obłoczki dymu zdradzające usytuowanie artyleryjskich baterii obrońców, ale już samego przedpola fortyfikacji nie widział i regularnie wpadał z tego powodu w złość wyładowywaną natychmiast na swoich podwładnych.
Oddelegowana do pilnowania „Śmierdziela” drużyna secesjonistów sprawiała słuszne wrażenie bandy pozbieranych na łapu capu buntowników, którym wsadzono w ręce karabiny i kazano trzymać się w odległości do jednego metra od pozostałych. Sam Soton również nie miał wojskowego wykształcenia, całe dorosłe życie spędził bowiem za biurkiem magistratu kupieckiego w stołecznym kosmoporcie, ale od zawsze fascynowała go armia i fascynację tę powstańczy przywódcy natychmiast docenili. Mężczyzna cofnął się od barierki i przeniósł spojrzenie na ustawionego na nabrzeżu Hotchkersa, obłożonego z pietyzmem workami z piaskiem i skrzynkami narzędziowymi. Dwaj siedzący przy broni powstańcy co chwila przecierali lufę cekaemu szmatkami albo poprawiali ciężką taśmę amunicyjną, nie potrafiąc ukryć swego niezadowolenia z przydziału do ochrony Fabricii. Laszlo rozumiał ich frustrację, bo sam czuł się zepchnięty na boczny tor w tak niezwykłej i podniosłej dla Avalosu chwili. Siły narodowowyzwoleńcze niszczyły właśnie ostatnie ośrodki imperialnej władzy obalając rządy znienawidzonych ciemiężycieli, a on i jego oddział tkwili bezczynnie opodal miejsca kluczowej bitwy nie mogąc nic zrobić!
- Panie poruczniku – Laszlo odwrócił się w miejscu słysząc zmieszane chrząknięcie jednego z podwładnych. Noszący na rękawie swetra ciemnoniebieską opaskę powstaniec zbliżył się do zwierzchnika z wyraźnie zafrasowaną miną, potrząsając przy tym w niezdecydowany sposób trzymanym oburącz detektorem ruchu – Mam jakiś dziwny odczyt...
Soton zmarszczył gniewnie nos, bo operator detektora, nadmiernie nerwowy i niepewny siebie rybak z wioski pod Lordsholmem, już kilka razy zdążył swemu zwierzchnikowi podpaść i zebrał za to burę na oczach całego oddziału. Laszlo od początku nie darzył go sympatią, żywił bowiem nadzieję, że do końca wojny zdoła przekształcić oddaną mu pod rozkazy zbieraninę cywilów w profesjonalnych żołnierzy, a operator skanera nie posiadał w jego opinii najmniejszych zadatków na wojskowego.
- Co znowu? – sarknął powstańczy porucznik, nie zamierzając ukrywać swej niechęci do pechowego podwładnego.
- Mam sześć dziwnych sygnatur, proszę pana – wybąkał mężczyzna wyciągając przed siebie detektor i wystawiając go na widok dowódcy – Poruszają się i to w szyku...
Widząc tężejącą minę dowódcy pozostali rebelianci natychmiast sięgnęli po broń, wyczuwając nieznane jeszcze niebezpieczeństwo i paląc się w duchu do akcji. Sam Soton położył dłoń mimowolnym ruchem na kaburze noszonego przy pasie pistoletu, pochylając się nad detektorem i spoglądając podejrzliwie na ekranik urządzenia.
- Gdzie toto niby jest? – mruknął nieco niepewnym głosem – Niby tam? Przecież tam jest cysterna na odpady i to na widoku! To jakieś przekłamanie tego cholernego sprzętu!
- Przepraszam, proszę pana – powstaniec aż pobladł uświadamiając sobie konieczność skorygowania punktu widzenia dowódcy – Pan źle patrzy na ekran, bo od góry... to z drugiej strony...
Laszlo zmełł w ustach przekleństwo i odwrócił się błyskawicznie w przeciwnym kierunku, spoglądając ponad metalową barierką na mętne wody kanału. Oleista powierzchnia wody pozostawała nieskazitelnie gładka, tylko tu i ówdzie martwotę tę naruszały na chwilkę grudki osypującego się do kanału betonu, kruszejącego pod wpływem wyczuwalnych wstrząsów towarzyszących artyleryjskiej wymianie ognia kilka kilometrów dalej w głębi Magistrii. Soton podszedł ostrożnie do krawędzi kanału i przesunął po wodzie czujnym wzrokiem przywołując jednocześnie do siebie kilku powstańców.
- Nic nie widać – powiedział niepewnie jeden z nich, celując w taflę wody ze swojego lasera.
- Bo to spierdolony detektor! – wyrzucił z siebie porucznik, ponownie dając upust rosnącej frustracji – Albo ktoś nie potrafi go obsługiwać!
Skarcony cierpką uwagą operator cofnął się o krok kręcąc rozpaczliwie pokrętłami urządzenia w złudnej nadziei na to, że jakimś cudem sprawi, że tajemnicze sygnatury z ekranu skanera szczęśliwie znikną.
- Może wrzucić tam granat? – zasugerował inny powstaniec, wsuwając palec w zawleczkę powieszonego na pasie granatu i spoglądając pytająco na Sotona. Porucznik rozważał przez chwilę w myślach kuszącą propozycję, potem potrząsnął przecząco głową.
- Nie, oszczędzajmy ładunki – przesądził zdecydowanym tonem – Może ktoś w sztabie się zmiłuje i rzuci nas do walki, wtedy przyda się każda kula i każdy granat. To jakieś zakłócenia, sam popatrz. Ani jednego bąbelka powietrza, to raz, a gdyby tam byli jacyś nurkowie, musieliby oddychać. Po drugie, jaki kombinezon wytrzyma długo w tym syfie? Już prędzej prąd przy dnie niesie jakieś śmieci.
- Ale tu nie ma prądu, proszę pana – wybąkał nieopatrznie operator detektora ruchu – Tylko przypływ i odpływ...
- Dawaj to! – ta uwaga okazała sie ostatnią kroplą goryczy w pucharze powstańczego porucznika. Oficer wyszarpnął stojącemu obok podwładnemu laser, wymierzył w taflę wody na wysokości jednej z tajemniczych sygnatur i nacisnął przycisk spustowy broni zasypując środek kanału jaskrawymi krechami energii. Po kilku sekundach przerwał ostrzał i rzucił karabin z powrotem w stronę właściciela broni – I co? Wypłynęło coś? Nic! Więc napraw ten cholerny detektor, a przestań się mądrzyć! |
|
|
|
|
|
Wysłany: Czw 2:30, 07 Paź 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Lordsholm, Portica/Fabricia District, dzień 1, 11.19 czasu lokalnego
Zejście na dno bocznego kanału okazało się nad wyraz proste, ponieważ po pokonaniu kilku przecznic poruszający się z zachowaniem najwyższych środków ostrożności Marines dosłownie wpadli na brzeg zastygłej w bezruchu wodnej przeszkody. Octavius i Skold zabezpieczyli podejście do nabrzeża nie odkrywając śladu ludzkiej obecności pomimo skanowania otoczenia za pomocą różnych pasm wizyjnych autozmysłów, toteż Lucien przyjął za pewnik, że otaczający go kwartał jest całkowicie wyludniony – co w obliczu walk o sektor magazynowy oraz bazę SOP dowodziło wielkiej przezorności miejscowych cywilów.
Jeden po drugim Astartes opuszczali się w połyskliwą nieruchomą toń kanału, ignorując migoczące na ekranach wizjerów czerwone kontrolki ostrzegające przed silną koncentracją niebezpiecznych substancji chemicznych. Zabezpieczone szybkoschnącą pastą przestrzeliny pancerzy zapewniały pełną hermetyczność wszystkich zbroi, jednakże tuż przed zanurzeniem apotekariusz zarządził jeszcze raz błyskawiczną diagnostykę techniczną każdego pancerza, niejako przy okazji kontrolując też ustawienia wewnętrznych dozowników medykamentów u każdego rannego brata.
Dno kanału okazało się muliste i grząskie, ale zapadający się po kolana w szlamie zakonnicy nie mieli większych problemów z poruszaniem się. Wspomagani serwomechanizmami pancerzy, wysunęli się na środek kanału i ruszyli ze stałą prędkością w stronę głównego kanału obiegającego Fabricię. Pokonanie następnych trzech kilometrów zajęło im dobrą godzinę, nie ze względu na grząskie podłoże, tylko liczne szczątki zaścielające dno kanału, wśród których największe kłopoty sprawiały fragmenty opadłych pod wodę mostów, wysadzonych przez buntowników w pierwszych godzinach rebelii w powietrze. Sensory pancerza ostrzegały idącego przodem Octaviusa o obecności przeszkody na kilka metrów przed jej miejscem spoczynku, ale na rozkaz Luciena Marines każdorazowo zwalniali tempo obchodząc elementy konstrukcji z zachowaniem najwyższych środków ostrożności, nikt bowiem nie chciał wprawić w poruszenie fragmentów wystających ponad taflę wody.
Wymiana radiowych komunikatów na szyfrowanym kanale łączności eliminowała całkowicie możliwość zlokalizowania intruzów za pomocą radionamierników, a zamknięty obieg powietrza wewnątrz pancerzy zmniejszał emisję pęcherzyków tlenu do niemal zerowego poziomu.
Oślepiające krechy laserowej energii punktujące znienacka powierzchnię wody i przeszywające mroczną toń wokół masywnej sylwety zanurzonego głęboko Gregora zaskoczyły wszystkich Marines, ponieważ nie istniały żadne przesłanki pozwalające założyć, że obecność Astartes została odkryta... chyba, że jakiś nieprzyjacielski patrol dysponował przypadkiem dostępem do detektorów ruchu. Lucien założył wcześniej taką ewentualność przyjmując jednocześnie bardzo niski poziom ryzyka, teraz jednak poczuł na krótką chwilę zwątpienie.
- Zostałem trafiony – zameldował głuchym tonem brat Gregor, ukryty gdzieś w mroku toni – Brak przebicia, pełna hermetyczność. Kontra? |
|
|
|
|
Wysłany: Czw 2:32, 07 Paź 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Raport sytuacyjny
W ramach omijania posterunku na rogu Fabricii w ruch poszły ponownie kostki. Najpierw wynikiem 2 na 1k6 określiłem, do której sygnatury wystrzeli nerwowy oficer i padło na Gregora. Pięć strzałów z BS 25, 5k100 i wyniki 65, 82, 21, 42, 91. Jedno trafienie, ile zadało obrażeń brutto? Rzut 1k10 i wypada 3, więc dalej już nic nie liczę (wiem, normalnie szanse na przebicie pancerza były minimalne, ale postanowiłem wyegzekwować w przypadku Sotona zasadę nadprogramowych obrażeń przy wyrzuceniu dziesiątki, wówczas bowiem mógłby pozbawić Gregora hermetyczności pancerza).
Jesteście teraz w biegnącym z północy na południe kanale opływającym Fabricię od wschodu. Jeśli zamierzacie się teraz odrobinę rozerwać i zabawić z tymi gostkami na górze, dajcie szybko znać jaki arsenał idzie w ruch. Jeśli nie, rozpatrzmy inne sprawy. Dotarliście niemal do granic Magistrii, pojawia się zatem pytanie jak chcecie dokonać wyjścia na ląd w strefie walki? (przypominam, powstańcy cały czas szturmują albo przynajmniej ostrzeliwują fortyfikacje rządowego dystryktu). Opierając się na danych z briefingu musicie przyjąć, że mury mają dobre piętnaście metrów wysokości i są solidnie uzbrojone w broń maszynową i lekką artylerię. Gdzie i w jakich siłach rozmieszczeni są szturmowcy, tego naturalnie spod tafli wody sprawdzić nie możecie. Najrozsądniejsza opcja to wysłanie nad powierzchnię jakiegoś szperacza, trzeba jednak zdecydować, kto zostanie tym szczęśliwcem. Opcjonalne jest również przeszperanie dna kanału u podstawy wschodniej ściany w nadziei na natrafienie na podziemne przejścia kanalizacyjne (Wasze mapy są bardzo schematyczne, ale wzmiankowano na nich o istnieniu takich przejść).
Możecie też próbować nawiązać łączność radiową z oblężonymi lojalistami w Fabricii, by przekonać ich o swej autentyczności i uzgodnić jakieś opcje siłowego błyskawicznego wejścia za mury albo przynajmniej dokonać wymiany danych taktycznych.
Muszę jeszcze sprawdzić wyniki ponownego leczenia przez Luciena dla każdego rannego Marine, jeden test na osobę, udany lub nieudany, dorzucę je później. |
|
|
|
|