Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Lordsholm, Portica District, dzień 1, 07.52 czasu lokalnego
Połączony ostrzał ciężkiego boltera, dwóch imperialnych Hotchkersów i broni pozostałych Marines dosłownie ściął kilkudziesięciu buntowników należących do samobójczego oddziału. Wciąż ściskający w rękach metalowe tarcze rebelianci zginęli zmieceni boltami Astartes, przebijającymi na wylot ich pawęże i rozrywającymi ciała ofiar na strzępy. Ciężki bolter Sepherana zebrał jeszcze krwawsze żniwo, pospołu z parą cekaemów obracając wciąż stłoczonych ciasno ludzi z plecakami w istną miazgę i rozbryzgując kawałki ich ciał po przedpolu w promieniu kilkunastu metrów. Zasypani lawiną stali, rebelianci umierali w przerażającym tempie. W tyle ich formacji rozerwał się z hukiem ostatni granat Eliasa, zabijając tych, którzy znajdowali się na samym końcu żółwia.
Pięć sekund po otwarciu ognia przez Marines nie żył już nikt należący do dziwacznej jednostki straceńców. Znajdujący się najbliżej lojalistyczni żołnierze, wycofujący się śpiesznie z powrotem za barykadę i oddający w ruchu pośpieszne strzały do zawracających w przeciwną stronę buntowników, zatrzymywali się w miejscu z szeroko otwartymi oczami, nie potrafiąc uwierzyć, że garstka Astartes dokonała tak niebywałej rzezi. Na przedpolu linii obrony leżało nieruchomo prawie dziewięciuset rebeliantów i zaledwie pół setki ciał w szarych wojskowych kamizelkach.
Ku zaskoczeniu Luciena nie nastąpiła żadna detonacja, chociaż wiele plecaków zostało przebitych pociskami na wylot albo rozdartych odłamkami. Ultramarine opuścił lufę pistoletu omiatając wzrokiem swoich towarzyszy, wciąż tkwiących z bolterami w rękach na przedpolu fortyfikacji.
- Wstrzymać ogień! – krzyknął widząc oddalających się biegiem buntowników – Konsolidacja sił!
W tej samej chwili ciała rozstrzelanych straceńców zniknęły bez śladu przeistaczając się w porażające oczy swym blaskiem kule ognia, które rozpaliły przestrzeń ponad dziedzińcem nieziemską poświatą łańcuchowej detonacji. Towarzyszący wybuchowi huk wstrząsnął ziemią, a podmuch wybuchu ruszył z posad wrak Chimery przesuwając zgrzytający przeraźliwie transporter o kilka metrów w tył.
Kiedy symultaniczna detonacja zaczęła pożerać płomieniami przestrzeń przed barykadą, a sensory optyczne w hełmach Marines włączyły automatyczne filtry, system aktywnego namierzania Luciena zerejestrował emisję krótkiego elektronicznego impulsu, nadanego na częstotliwości zarezerwowanej na co dzień do wojskowych pasm specjalnych. Pochylając się do przodu w oczekiwaniu na falę uderzeniową apotekariusz pojął w ułamku sekund, co takiego się stało.
Tworzący żółwia samobójcy przenosili ładunki wybuchowe, ale pozbawioni byli dostępu do detonatorów: prawdopodobnie ich dowódcy obawiali się, że doprowadzą do wybuchu zbyt wcześnie obracając w ruinę podstępny plan. Zamiast tego ktoś śledzący z bezpiecznej odległości natarcie uruchomił w krytycznym momencie radiowy detonator wywołując jednoczesną eksplozję wszystkich ładunków.
Znajdujący się wciąż jeszcze na przedpolu barykady żołnierze Sił Obrony Planetarnej zostali zmieceni na boki, ginąc w ułamku sekundy. Impet fali uderzeniowej obrócił w ruinę kilkadziesiąt metrów barykady na jej najbardziej krytycznym odcinku, na wysokości wraku Chimery i gniazd dwóch cekaemów. Jeden Hotchkers został odrzucony dziesięć metrów w tył razem z parą strzelców, drugi umilkł zasypany gradem odłamków. Stojący obok Chimery Sepheran poczuł jak potężne uderzenie odrywa go od ziemi i ciska ciężko opancerzonym lojalistą kilka metrów w tył. Spadając na głowę i lewy naramiennik Krwawy Anioł uderzył z trzaskiem hełmem o kamienne płyty placu, informacje taktyczne wyświetlane na wizjerach jego hełmu przygasły na chwilę pod wpływem tego zderzenia.
Elias wciąż znajdował się w powietrzu, kiedy doszło do wybuchu i silny podmuch powietrza rzucił nim w bok prosto w ścianę najbliższego budynku. Machający rękami Mroczny Anioł zderzył się z grubym murem i skruszył go swym ciężarem w ułamku chwili wybijając w ścianie wielką dziurę.
- Status! Status! – krzyknął w eter Lucien, kiedy pracujące z dzikim wizgiem serwomotory stawiły już czoła impetowi fali uderzeniowej. Czwórka znajdujących się nieco dalej Astartes zdołała utrzymać się na nogach, chociaż siła rażenia odpalonych jednocześnie ładunków wstrząsnęła wszystkimi. W eterze posypały się zduszone potwierdzenia o zdolności operacyjnej, więc apotekariusz spojrzał raz jeszcze wzdłuż barykady szacując wzrokiem poczynione przez wybuch zniszczenia.
Ultramarine pojął w ułamku chwili, że straceńcy zostali zatrzymani w dosłownie ostatniej sekundzie. Gdyby zdołali dopaść barykady i rozbiec się po niej angażując obrońców w walkę wręcz, opóźniona jeszcze o kilkanaście sekund detonacja zadałaby lojalistom śmiertelny cios. Lucien nie wiedział jakiego dokładnie typu materiałów wybuchowych użyli rebelianci, ale przeczucie podpowiadało mu, że musiały to być niezwykle stabilne ładunki wojskowe, a skoro buntownicy mieli do nich dostęp, nie wieściło to niczego dobrego na przyszłość.
Z nieba wciąż sypał się grad kamiennych odłamków, ludzkich szczątków i kawałków nierozpoznawalnego żelastwa. Lucien uznał naprędce w myślach, że wybuch zabił ponad stu lojalistycznych żołnierzy, zarówno tych znajdujących się na przedpolu barykady jak i nieszczęśników tkwiących pod jej osłoną, ale zbyt blisko epicentrum wybuchu. Obydwa Hotchkersy umilkły, a Sepheran z trudem podnosił się z ziemi pokrzykując coś w stronę ogłuszonych detonacją, krwawiących z uszu i szukających nieporadnie upuszczonej pod wpływem szoku broni żołnierzy.
W tej samej chwili ponad placem przetoczył się chrapliwy wrzask wydarty z dziesiątek ludzkich gardeł i ponad czterystu buntowników runęło w szaleńczym pędzie na imperialne pozycje z zamiarem zalania krytycznie nadwerężonej fortyfikacji morzem swoich ciał. Na ich drodze stało trzystu skrajnie wyczerpanych żołnierzy Sił Obrony Planetarnej, walczących resztkami sił i resztkami amunicji, wstrząśniętych samobójczym atakiem, który zabił tak wielu ich druhów i tracących nadzieję zaszczepioną chwilę wcześniej w ich sercach widokiem sześciu przybyłych nieoczekiwanie Astartes. |
|