Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
I tak oto lądowanie w Lordsholmie macie za sobą. Podpięty do radiolokalizatora układ naprowadzający kapsuły wymusił lądowanie w dość nietypowym miejscu – wbiliście się mianowicie w dach małej świątyni i wpadliście do środka. Oczywiście lokalizator nie jest w stanie określić położonenia poszukiwanej przez Was osoby co do metra, nieścisłość może sięgać stu metrów, więc posiadacz sygnalizatora Ordo Xenos albo jest w środku kaplicy albo na zewnątrz – ale na zewnątrz daje się wyczuć wyraźnie nerwową atmosferę. Wszyscy jesteście weteranami z latami ciężkich kampanii na karkach i nie trzeba Wam tłumaczyć, co oznacza ten ogłuszający jednostajny ryk dobiegający zza ścian kaplicy. Wy jako gracze spróbujcie sobie wyobrazić paręnaście setek egzemplarzy broni palnej prowadzącej ciągłą wymianę ognia: tam toczy się regularna bitwa!
Możecie się wydostać na zewnątrz schodami prowadzącymi na parter albo poszukać innego wyjścia, być może nawet okna z widokiem na zewnątrz mogącego posłużyć do wyskoczenia – dla takich Astartes jak Wy wyskoczenie z pierwszego piętra to bułka z prepakiem! Niestety lokalizator jest integralną częścią wyposażenia kapsuły, a Wy nie macie niestety ręcznych skanerów, szlag je trafił razem z Valiantem. Tak więc wiecie jedynie, że człowiek Inkwizycji jest gdzieś w pobliżu, ale czy jeszcze żywy czy już martwy, tego nie sposób teraz określić... a jeśli jest jeszcze żywy, to ten status też w każdej chwili może się zmienić.
Samborze, kaliber i rozmiar pocisków w bolterach i bolt pistolach jest identyczny, ale ich magazynki różnią się rozmiarami i dlatego właśnie nie są zamienne. Możecie naturalnie poświęcić trochę czasu, żeby powyciągać pociski ręcznie z magazynków bolterowych i poprzekładać je do pistoletowych, ale po pierwsze, musicie do tej operacji zdjąć przynajmniej rękawice, po drugie kosztuje to czas, który w tej chwili wydaje się bezcenny i po trzecie, dokonując takiej modyfikacji (w tym miejscu wszyscy miłośnicy Omnissiaha spluwają i czynią znaki chroniące przed złem) dopuszczacie się obrazy Ducha Maszyny!
El, dziękuję za uznanie i ufność w mój talent, obiecuję się odpłacić nie tylko tutaj, ale i lada chwila w sesji Neuroshimy! Niemniej jednak muszę przestrzec, że taki właśnie wydaje się Deathwatch, prosty do bólu i malowniczo rzeźnicki. Tutaj kwestia ruszenia głową koncentruje się w większości przypadków na dopasowaniu uzbrojenia do rozmiarów przeciwnika oraz zatwierdzenia odpowiedniej taktyki (huzia na nich/wystrzelać/dać pożyć chwilę dłużej).
Waylander, możesz dać znać Damianusowi, że akcja już się zaczęła? Rozwiązałem tez problem Waszych kart postaci. Oryginalnie znajdują się one na początku pliku ze scenariuszem przygody i nie chciałem Was wystawiać na cięzką próbę siły woli sugerując zajrzenie do tego pliku i wydrukowanie sobie wyłącznie karty. Tak się jednak składa, że mam w pracy kopiarkę, która umożliwia równiez wysyłąnie skanu e-mailem. Jutro po południu zeskanuję zatem każdą z kart z osobna i wyślę na Wasze adresy pocztowe i sprawa załatwiona w elegancki sposób.
No i teraz muszę już bezwzględnie wstrzymać bieg akcji czekając na definitywny wybór dowódcy, bo za chwilę zaczną się pierwsze zagrywki taktyczne i niezbędna będzie wówczas znajomość łańcucha dowodzenia w zespole. |
|