Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Lordsholm, Portica District, dzień 1, 07.49 czasu lokalnego
Biegnący na złamanie karku rebelianci zwolnili kroku dostrzegając wyrastające ponad barykadę opancerzone sylwety Astartes, wielu z nich rzuciło się instynktownie na brzuchy, inni przyklęknęli przykładając do ramion karabiny, którymi wcześniej wymachiwali podczas szaleńczego biegu. Ponad jednostajny terkot cekaemów i huk bolterów przebił się znienacka ogłuszający dźwięk oddanej niemal w tej samej chwili salwy z kilkuset luf. Ściana małokalibrowej stali uderzyła w barykadę i jej obrońców, siejąc śmierć pośród żołnierzy i zasypując noszących czarne pancerze Marines kulami tak gęsto, że wszyscy przez ułamek chwili zdawali się jarzyć iskrami krzesanymi przez rykoszetujące od ceramitu pociski. Metaliczny wizg uderzających w cel kul, przeraźliwe krzyki rannych i gwizdki podoficerów zlewały się w jedno z hukiem kanonady tworząc nieopisywalną wręcz kakofonię dźwięków.
Lucien poczuł kilka silnych uderzeń w napierśnik i prawy nakolannik, ale jego uwagę pochłonął całkowicie alarmowy znacznik wyświetlony na jednym z wizjerów hełmu. Zielona dotąd ikona symbolizująca brata Skolda zmieniła w ułamku sekundy kolor na bursztynowy, po czym zaczęła pulsować wściekłą czerwienią. Ultramarine obrócił się w bok pośród wizgu serwomotorów i dostrzegł tkwiącego w miejscu Wilka, chwiejącego się nieznacznie, ale z dziką zaciekłością wciąż strzelającego z boltera w szeregi buntowników.
Apotekariusz wypalił dwa razy z boltowego pistoletu w tłum, pierwszym pociskiem zabijając jakiegoś wymachującego pękiem łańcuchów człowieka o pomalowanej krwią twarzy, drugim zaś urywając rękę w łokciu młodej kobiecie i rozrywając klatkę piersiową stojącego za nią mężczyzny w rozpiętej kamizelce Sił Obrony Planetarnej.
- Skold, status! – rzucił w eter Lucien doskakując do rannego Wilka.
- Około sześciuset rebeliantów, wszyscy do eksterminacji! – odpowiedział głuchym głosem Skold, nie zdradzając śladu cierpienia w swym tonie dzięki działaniu dozowników środków znieczulających.
- Status medyczny! – sarknął apotekariusz nie znajdując zrozumienia dla czarnego humoru Skolda.
- Kilka bezpośrednich trafień, naruszona integralność pancerza – zgłosił Wilk opadając nagle na klęczki – Przestrzelili mi obydwa płuca...
Gregor i Octavius skoczyli do przodu i zasłonili Wilka swoimi opancerzonymi bryłami, biorąc na zbroje impet kolejnych pocisków i śląc bolt za boltem w zbliżający się tłum. Sekundę później odezwał się ponownie ciężki bolter Sepherana, łomoczący z ogłuszającym hukiem. Na odcinku kilkunastu metrów szereg nadbiegających buntowników dosłownie eksplodował rozdarty detonacjami mikroładunków, w powietrzu uniosła się natychmiast krwista mgiełka opadająca wilgotną bryzą na twarze innych rebeliantów. Przebijające po kilka ofiar w linii prostej bolty zmasakrowały w przeciągu paru sekund ponad trzydziestu napastników, czyniąc usłany trupami wyłom w mrowiu strzelających w ruchu ciał. Idąc za przykładem Krwawego Anioła lordsholmscy żołnierze wychynęli zza barykady rozpalając przedpole umocnień morzem laserowego ognia pomimo wciąż zbierających krwawe żniwo nieprzyjacielskich cekaemów. Sepheran przerwał na sekundę ostrzał czując trwające ułamek chwili ukłucie bólu, skontrolował wewnętrzne czujniki pancerza odnotowując w chłodnych myślach przestrzelenie ceramitowego ochraniacza na lewym udzie. Z okrągłego otworu w pancerzu trysnęła strużka krwi, która momentalnie zgęstniała i wypełniła przestrzelinę dzięki zwiększającym krzepliwość krwi komórkom.
- Trzeba zdjąć te cekaemy! – na kanale taktycznym rozległ się wibrujący złością głos Burzowego Strażnika – Biorą nas na cel!
Dewastator zmełł w ustach przekleństwo, podążył wzrokiem za strumieniami smugowych pocisków zdradzających dokładne usytuowanie każdego z czterech rebelianckich Hotchkersów. Strzelcy zajęli miejsca na częściowo pękniętej ścianie nośnej zrujnowanego budynku trzysta metrów dalej, wystawiając lufy swej broni na zewnątrz budowli i zasypując strugami morderczej stali pozycje lojalistów.
- I proszę cię, Panie, byś wiódł mą rękę – powiedział Sepheran naciskając spust ciężkiego boltera.
Efekt tej serii przerósł najśmielsze oczekiwania samego Dewastatora. Wielkie pociski przeorały naznaczoną szczelinami fasadę budynku przebijając się na wylot przez ceglane ściany i obracając kryjących się w wyłomach rebeliantów w krwawą miazgę. Stanowiska broni maszynowej umilkły natychmiast, a naruszona zbyt drastycznie ściana na wysokości drugiego piętra zawaliła się sekundę później pośród wielkiej chmury pyłu grzebiąc pod gruzami co najmniej jeden cekaem wraz z rozdartą wybuchami boltów obsługą.
- Chwała Primarchowi! – powiedział z nabożnym podziwem Sepheran, zdejmując palec ze spustu ciężkiego boltera – Taki los czeka wszystkich tych, którzy sprzeciwiają się woli Pana na Złotym Tronie! |
|