|
|
|
Wysłany: Wto 15:09, 16 Wrz 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Coscarla – Dom Tantalusa, 384.830.M41, godz. 22.50
Dymitri przewiesił karabin przez ramię, pistolet maszynowy Morana wepchnął sobie za pas, potem chwycił Lyrę obiema rękami i zarzucił sobie na barki zwalniając Thorna z pomocy przy transporcie ciała łowczyni. Arbitrator sprawdził opróżnionego do połowy z amunicji Hecutera, kiwnął głową Vernerowi, obaj zaczęli schodzić czujnie na półpiętro korzystając z przeciwnych nitek schodów.
Na pierwszym piętrze posadzkę zaścielały ciała zabitych klerków, Łowców i homonkulitów, tkwiące w tych samych pozycjach, w jakich agenci pozostawili ich po masakrze urządzonej heretykom kilkanaście minut wcześniej. Ubezpieczany przez towarzyszy, Dymitri schodził ostrożnie, dając baczenie na to, aby się przypadkiem o nic nie potknąć i nie runąć ze schodów wraz z Lyrą.
Gdzieś na parterze, od strony kuchni, padł strzał z lasera, niosąc się charakterystycznym dźwiękiem po budynku. Verner i Thorn wymienili spojrzenia w tej samej chwili, kiedy z zewnątrz Domu posypały się wystrzały z broni kulowej. Kleryk wyjrzał ostrożnie za poręcz schodów i ku swej niewysłowionej uldze dostrzegł kucającą za futryną głównego wejścia Cimbrię, kryjącą się w półmroku z laserem w ręce.
Czujna albinoska zorientowała się, że ktoś ją obserwuje, odwróciła raptownie głowę, gotowa widać strzelać na pierwszy ślad niebezpieczeństwa. Uświadomiwszy sobie, że spogląda na Vernera odetchnęła mimowolnie, a na jej ledwie dostrzegalnej w ciemności twarzy pojawił się wyraz autentycznej radości. Dziewczyna powiedziała coś, czego Verner nie dosłyszał, ale moment później zza drzwi prowadzących do sali jadalnej wychynął Mir, równie uradowany widokiem kompanów jak albinoska.
Ktoś z zewnątrz musiał dostrzec poruszenie na tle okna w jadalni, bo w powietrzu momentalnie gwizdnęło kilka kul, dziurawiąc podniesione do połowy rolety.
Mir przypadł do podłogi, gestem nakazując krycie się. Trzech mężczyzn zbiegło pośpiesznie na parter i czmychnęło pod osłonę grubej ściany, lądując na klęczkach pomiędzy Cimbrią i Fedridańczykiem.
- Co z nią?! – syknęła albinoska widząc zakrwawioną Lyrę.
Dymitri nic nie odrzekł, pokręcił tylko z rezygnacją głową.
- Co tu się dzieje? – wtrącił Thorn wodząc wzrokiem od Cimbrii do Mira i z powrotem – Jakim cudem wypchnęliście ich na zewnątrz?
- Atak od strony ulicy – mruknęła albinoska – Ale nie Zacharias, na to nie licz. Banda klansterów, z bronią długą i krótką, mają też butelki z benzyną. Około trzydziestu drani gotowych na wszystko. Natarli na wejście, kiedy prawie wszyscy regulatorzy byli już w środku. Mundurowi pękli i poszli w odwrót, chociaż zrobili to całkiem profesjonalnie. Dali nogę z budynku, zanim my pomyśleliśmy, żeby im wsiąść na karki, na ulicy stracili może z dwóch ludzi, wycofali się pod osłoną transportera w stronę placu targowego. Teraz nie sposób stwierdzić, co robią, bo kiedy tylko próbujemy wyjrzeć na ulicę, te dranie szachują nas ogniem.
- Klansterzy? – arbitrator zdumiał się zauważalnie, potrząsnął lekko głową. Czyżby Luntz zamierzał pozbyć się od ręki niewygodnych świadków i odczekawszy na stosowny moment zaatakował od tyłu obie strony, chcąc zlikwidować i fałszywych regulatorów i wykonawców własnego zlecenia?
- Tak – potwierdziła Cimbria – Kilku zastrzeliliśmy przed wejściem, kiedy próbowali wbiec do środka. Trzymaj się, Thorn, bo to nie ludzie Luntza, zdążyłam się przyjrzeć trupom, zanim reszta zepchnęła nas pod osłonę. To byli...
Albinoska nie zdążyła dokończyć, przerwał jej znienacka potworny huk, od którego zatrząsł się w posadach cały Dom Tantalusa. Agenci osłonili mimowolnie rękami głowy, kiedy z góry posypały się oderwane od sklepienia klatki schodowej bryły gruzu. Cimbria otworzyła szeroko oczy widząc pęknięcia pokrywające gęstą siatką ściany budowli. Dobiegający z góry huk wcale nie słabł, wręcz przeciwnie: przybierał na sile, a wnętrze przestronnej klatki schodowej wypełniło się ognistą poświatą rzucaną przez błyskawicznie szerzący się na górze pożar. |
|
|
|
|
|
Wysłany: Śro 14:08, 17 Wrz 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Coscarla – Dom Tantalusa, 384.830.M41, godz. 22.52
- Zaraz wszystko runie! – krzyknęła przeraźliwie Cimbria, łapiąc rękami za ścianę w próbie utrzymania równowagi. Deszcz sypiących się z góry odłamków przybrał na sile, w dół runął też spory fragement schodów, najeżony prętami zbrojeniowymi, które omal nie przebiły przy upadku Dymitria. Najemnik odskoczył w bok z grymasem zrozumiałego przerażenia na twarzy, wciąż jednak nie wypuszczał z rąk Lyry.
Dalszy pobyt w Domu groził niechybną śmiercią, Thorn pojął to w ułamku chwili. Na ulicy przed budowlą czaili się żądni krwi klansterzy, a niejasne przeczucie podpowiadało arbitratorowi, że zaraz ujrzy znajome tatuaże klanu Purpurowych Cieni, ale agenci i tak nie mieli wyboru. Na zewnątrz mogli zginąć od kul albo przeżyć, w Domu Tantalusa czekała ich jedynie śmierć.
- Verner, Mir, za mną! Krycie ogniem! W boki, prawo, lewo! Cimbria, pilnuj Dymitria!
Slade przestawił Hecutera na ogień pojedynczy, bo wiedział, że ciągnie na resztkach amunicji. Sterta cegieł wyrżnęła w posadzkę tuż za jego plecami, z ogłuszającym hukiem, który sprawił, że arbitrator podskoczył mimowolnie w miejscu.
- Teraz!
I strzelając w biegu akolici wychynęli na szerokie schody przed Domem Tantalusa, zeskakując po kilka stopni na raz. Ognista pożoga szalejąca na drugim piętrze rozświetliła ciemność nocy, rzucając pomarańczową poświatę na ulicę, po której oprócz krzyczących coś niezrozumiale, pogrążonych w amoku klansterów biegali przerażeni na wskroś mieszkańcy dystryktu, w popłochu opuszczających pobliskie domy i szukających bezpiecznej kryjówki.
Nagła szarża agentów musiała bandytów zaskoczyć, bo w ich kierunku padło zaledwie kilka niecelnych strzałów. Thorn zacisnął zęby szukając lufą wyraźnego celu, próbując zidentyfikować źródła zagrożenia.
Wtedy gdzieś w górze rozległ się grzmot eksplozji, która swą siłą przerosła wszystko, co miało miejsce wcześniej. Akolici otworzyli szeroko oczy widząc jak oślepiająca jasność zalewa swym białym blaskiem Coscarlę. Verner, znajdujący się już na ulicy, odwrócił głowę i przysłonił oczy rękami w chwili, kiedy wielkie jęzory ognia wystrzeliły z wszystkich okien budowli. Słup ryczących płomieni rzygnął z wyłamanych drzwi wejściowych, cisnął nimi w powietrzu tuż nad głową Cimbrii i Dymitria. |
|
|
|
|
Wysłany: Śro 18:44, 17 Wrz 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Coscarla – Dom Tantalusa, 384.830.M41, godz. 22.53
- Gdzie teraz?! – krzyknęła albinoska przypadając do nawierzchni ulicy i strzelając z lasera do jakiegoś zastygłego w bezruchu klanstera, stojącego na chodniku z szeroko otwartymi ustami i gapiącego się w hipnotycznym transie na rosnącą w oczach kulę ognia, spopielającą ostatnie piętro i dach Domu Tantalusa. Chybiła w pośpiechu, ale Purpurowy Cień nawet tego nie zauważył, nadal gapiąc się na widowiskowe sceny destrukcji.
Na ulicy wybuchło dzikie pandemonium, gangsterzy i zwykli Coscarlańczycy uciekali we wszystkich kierunkach wrzeszcząc przeraźliwie. Wielu bandytów porzuciło w ślepej panice broń, osłaniając ramionami głowy przed gradem sypiących się z nieba płonących szczątków. Żar bijący od ogarniętego ogniem budynku był potworny, akolici ledwie potrafili złapać oddech, ekstremalna temperatura parzyła skórę.
- Między ludzi, wmieszać się w tłum! – odkrzyknął Mir tocząc wokół wzrokiem, szukając desperacko bezpiecznej drogi ucieczki. Jego bluza dymiła w miejscach, gdzie kawałki palącego się poszycia dachowego podpaliły materiał ubrania, ale były żołnierz zdusił płomienie kilkoma uderzeniami dłoni. Jedynym śladem po regulatorach była dwa martwe ciała w uniformach Magistratum, leżące pomiędzy trupami kilku Cieni. Fedridańczyk przekonany był, że transporter odjechał w stronę posterunku sił porządkowych, osłaniając swą sylwetą ukrytych za nim pieszych, w ogólnym chaosie nie mógł tego jednak stwierdzić jednoznacznie.
- Do mieszkania Saula albo do skrytki na broń?! – ryknął Verner, przyklękając na jedno kolano i posyłając serię z Taurusa w kierunku kilku klansterów. Kryminaliści nie odpowiedzieli ogniem, ich uwagę zaprzątała wyłącznie myśl o jak najszybszej ucieczce.
- Do Saula! – przesądził Mir ruszając biegiem do najbliższego zaułka. |
|
|
|
|