Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Scintilla – wysoka orbita parkingowa, 444.830.M41, godz. 7.40
Dotarcie do pokoju konferencyjnego zajęło Lyrze dziesięć minut, co było niezłym osiągnięciem biorąc pod uwagę labirynt wąskich korytarzy statku. Zmierzający krok w krok za nią Constantine – jeden z nowych agentów komórki, którego obecność odkryła z zaskoczeniem w tylnej części kaplicy – odczytywał na głos emaliowane tabliczki wskazujące drogę, przynitowane do ścian korytarzy: to w ogromnym stopniu ułatwiało orientację we wnętrzu Corolisa, chociaż Sepheryjka ani słowem nie dała po sobie poznać, że ma z czytaniem kłopoty i polega wyłącznie na wskazówkach Constantine.
Włazu do pokoju konferencyjnego strzegło czterech mężczyzn w ciemnych kombinezonach załogi, ale pod bronią: z ich ramion zwisały automatyczne strzelby. Sprawdziwszy skrupulatnie identyfikatory Lyry i Constantine dwaj marynarze odemknęli właz otwierając przejście do pogrążonego w półmroku pokoju odpraw, zastawionego tworzącymi półkrąg skórzanymi fotelami skierowanymi ku podium.
- To ostatni? – zapytał starszy wiekiem mężczyzna stojący na podwyższeniu w towarzystwie dwóch ciężko opancerzonych serwitorów. Miał nieprzyjemny niski głos, pomarszczoną twarz i owadzie implanty optyczne, które szczękały w metaliczny sposób, kiedy wielkie soczewki kalibrowały ostrość widzenia – Możemy zaczynać?
- Tak, adepcie – odpowiedział siedzący w pierwszym rzędzie Mir, spoglądając wpierw w stronę pary agentów – Zespół w komplecie.
Stojący na podium adept pomruczał coś jeszcze chwilę, potem machnął trzymaną w dłoni metalową laską i kilka palących się wciąż lamp zgasło pogrążając pokój na moment w całkowitej ciemności, rozświetlonej sekundę później blaskiem trójwymiarowego hologramu, który pojawił się pośrodku podium. Siadająca w fotelu Lyra skinęła niemo głową w kierunku zajmującego sąsiednie miejsce mężczyzny w czarnej lotniczej kurtce i przeciwsłonecznych okularach zasadzonych na gęstą czuprynę, noszącego imię Sylvan – tyle tylko o nim wiedziała, bo zabrakło jakoś czasu i ochoty, by zawrzeć bliższą z agentem znajomość.
Hologram wyświetlił przestrzenną mapę astronomiczną, wypełnioną mrowiem kolorowych punkcików przedstawiających systemy słoneczne, samotne gwiazdy, kosmiczne porty i stocznie oraz szlaki komunikacyjne. Łowczyni nakreśliła na piersi znak Orła widząc ów pokaz technomagii, zrobiła to jednak na tyle dyskretnie, że nikt nie zauważył jej przesądnej reakcji.
- To mapa Podsektora Malfiańskiego – oznajmił adept – Pozwolę dokonać pewnego przybliżenia obrazu.
Prelegent manipulował przez chwilę przy lasce, w efekcie czego hologram zamigotał, a potem zniknął na sekundę zastąpiony zaraz inną projekcją, ukazującą wycięty z całości system słoneczny.
- Orbell Quill – oświadczył podniosłym tonem adept – Potocznie zwany Młynem Malfiańskim. Ten rolniczy świat produkuje osiem odmian standardowych zbóż imperialnych oraz trzy odmiany kukurydzy w tonażu zaspokajającym nie tylko zamówienia z Malfi, ale i trzech innych systemów w tym podsektorze. Szczątkowa populacja w liczbie dwóch milionów osadników skupiona jest w rozproszonych po całej planecie społecznościach farmerskich, uprawiających rolę i dostarczających plony do stołecznego kosmoportu, gdzie po zewidencjonowaniu są one dystrybuowane dalej przez urzędników Administratum. Ponieważ rok planetarny trwa tam aż dziewiętnaście miesięcy, produkcja żywności prowadzona jest przez siedemnaście z nich. Pozostałe dwa miesiące oznaczają przymusową przerwę w uprawach, spowodowaną bardzo gwałtownymi anomaliami pogodowymi związanymi z porą deszczową.
Prelegent umilkł na chwilę, spoglądając na obracający się w głębi hologramu glob, pokryty pozornie bezkresnymi pasami urodzajnych nizin, pociętych nitkami zmeliorowanych rzek i kanałów irygacyjnych, upstrzony gdzieniegdzie łagodnymi górskimi pasmami. Lyra uznała w myślach, że planeta sprawia idylliczne wręcz wrażenie, zwłaszcza na kimś, kto wychował się w bezlitosnym mroźnym klimacie Sepheris Secundus.
- Dwa dni temu na Scintillę przybył statek Wolnej Floty przelatujący tranzytem przez Orbell Quill. Jego kapitan otrzymał podczas rutynowej wizyty w stolicy przesyłkę adresowaną na Święte Oficjum w Sibellusie, wręczoną mu przez przedstawiciela tamtejszego Kościoła. Wykonując polecenie sygnowane ręką samego arcybiskupa Dularka kapitan ów dostarczył przesyłkę osobiście do Trójrożca. Oto jej zawartość.
Adept przywołał ruchem ręki jednego z serwitorów, niosącego zabudowaną na stałe w górnych kończynach wielką metalową płytę, służącą widać za przenośny stół. Na płycie znajdowały się dwie stalowe kasetki. Lewa nie posiadała żadnych zdobień ani oznakowań, prawą zaś pokrywały liczne pieczęcie z czerwonego laku przytwierdzające do powierzchni metalu wstęgi modlitewnych zwojów. Akolici dopiero teraz zauważyli, że pozostający dotąd w cieniu drugi serwitor, poruszający się po prawicy tragarza, spryskiwał prawą kasetkę co kilkanaście sekund drobinami święconej wody wystrzeliwanymi pod ciśnieniem z wbudowanego w rękę spryskiwacza.
Adept otworzył lewą kasetkę i wyjął z niej coś przywołując do siebie jednocześnie agentów. Wszyscy wstali czym prędzej z foteli i otoczyli prelegenta ciasnym kręgiem. Z cybernetycznych oczu serwitora-tragarza padły dwa snopy jaskrawego światła oświetlającego wyraźnie trzymany w ręce adepta przedmiot.
Była to wykonana ze słomy laleczka rozmiarów męskiego przedramienia, ozdobiona kolorowymi wstążeczkami, upleciona w staranny sposób.
- Zbożowa lalka – powiedział adept – Orbellanie wykonują je setkami podczas obrzędu towarzyszącego początkom pory deszczowej. Przez wzgląd na ogromne ilości tlenków żelaza w glebie i powietrzu dwumiesięczne burze przybierają postać krwawych deszczy. Woda i rozmiękła ziemia mają wówczas barwę identyczną z kolorem ludzkiej krwi. Tamtejsza ludność, niezwykle pobożna, ale nieco zacofana, odprawia w tym okresie liczne ceremonie związane ze świętem Ran Naszego Pana. Osadnicy wierzą, że obfite opady są niczym innym jak krwawiącymi w przestworzach ranami Boga-Imperatora, po których zaleczeniu powraca ponownie czas upraw, a zroszona boskimi fluidami gleba wydaje ogromne plony. Tego rodzaju lalki są umieszczane na niewielkich łódeczkach z trzciny i puszczane na wodę wraz z symbolicznymi ofiarami, głównie w postaci lekarstw i opatrunków.
Adept wręczył lalkę Mirowi. Podczas gdy dowódca sekcji oglądał ją z błyskiem w oczach, zachodząc widać w głowę jakie znaczenie może mieć taki przedmiot dla agenta polowego Ordo, prowadzący odprawę sawant sięgnął po drugie pudełeczko, otworzył je z wyczuwalnym napięciem, czubkami palców wyciągnął ze środka zawartość kładąc ją natychmiast na tacy.
Była to zbożowa lalka podobna do pierwszej, również wykonana ze słomy, ale obscenicznie groteskowa, nadpalona w wielu miejscach i przesycona kleistą posoką budzącą niepokojące skojarzenia z krzepnącą krwią. Wykonane z czarnego metalu gwoździe sterczały z oczu, ust, piersi i genitaliów lalki, przyczepiając do niej pasy osmolonego pergaminu pokrytego rzędami liter pisanych w Wysokim Gotyku.
- Bluźnierstwo! – odezwał się zduszonym głosem Constantine, z racji przynależności do stanu duchownego biegle władający tą odmianą mowy i rozumiejący treść napisów – Plugawe bluźnierstwo!
- Herezja pierwszej klasy – przyznał adept, z grymasem wstrętu wycierając ubrudzone posoką palce w materiał swego płaszcza – Wymówię zaraz pewne odrażające miano, cicho, albowiem nigdy nie należy wypowiadać go na głos i bez potrzeby. Ten przeklęty przedmiot znaleziono przybity do drzwi stołecznej świątyni na Orbell Quill, prawie dwa tygodnie temu. Z treści klątw umieszczonych na pergaminach wynika jednoznacznie, że wykonali go wiarołomcy, którzy oddają cześć istocie zwanej Bogiem Krwi... Khorne. |
|