Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Sheaf, katedra Eklezjarchii, 23 martius 831.M41, godz. 6.10
Diakon Vesper okazał się postawnym mężczyzną tuż po czterdziestce, bardzo wysokim, o króciutko ostrzyżonych włosach, w których dawało się zauważyć pierwsze ślady siwizny. Miał też twarde badawcze oczy i doskonale panował nad swą mimiką, bo jeśli nawet widok wyciągniętego pistoletu Lyry zrobił na nim wrażenie, nie dał po sobie nic poznać.
- O czym chcecie porozmawiać? – wycedził przez zęby wodząc spojrzeniem od stojącej w miejscu Lyry do podchodzącej do drzwi Kary. Zabójczyni wyciągnęła własnego Hecutera, odbezpieczyła go teatralnym gestem, a potem zamknęła drzwi starając się nie odwracać plecami ani bokiem do diakona. Mężczyzna sprawiał wrażenie niebezpiecznego, a agentce Janderic niebezpieczni Orbellanie zaczynali się już nudzić i z trudem walczyła z chęcią strzelenia klerykowi prosto w ucho.
- O śmierci arcybiskupa dla przykładu – powiedziała Lyra – Albo o nuncjuszu, z którym łączą cię rzekomo bardzo zażyłe stosunki. Albo o utrudnianiu pracy obecnemu przełożonemu katedry.
Vesper odwrócił głowę w stronę Castora, nie wykonując przezornie żadnego innego ruchu.
- Ty mały żałosny szczurze – sarknął na skulonego pod ścianą kapłana – W co ty się wpakowałeś? Co to za konspiracja? Kim są te kobiety?
- Jesteśmy ludźmi, którzy mogą przesądzić o twoim życiu lub śmierci – odparła brutalnie Kara, wyciągając lewą ręką ukryte w kieszeni płaszcza kajdanki – Załóż ręce za plecy i grzecznie się zachowuj, bo zamierzam cię skuć.
- Nie ma mowy! – Vesper wykrzywił usta w gniewnym grymasie – Podnosicie brudne łapy na majestat Kościoła.
- Mamy pełne prawo odstrzelić ci ten zakuty łeb, jeśli nadal będziesz uważał, że nie rozumiesz otrzymywanych poleceń – Lyra pozwoliła sobie w końcu na pełne złości parsknięcie, dając upust swym kumulującym się od dłuższej chwili emocjom – Rób, co każe siostra Kara.
Vesper stał przez dłuższą chwilę nieruchomo i palec Sepheryjki nacisnął znacząco na spust jej Hecutera. Wyczuwając wiszącą w powietrzu groźbę diakon założył ręce za plecy, dając się skuć kajdankami Kary. Unieruchomiwszy jego dłonie dziewczyna przesunęła rękami po ciele więźnia, szukając ukrytej broni lub podsłuchu.
- No, proszę, co my tutaj mamy? – w jej dłoni pojawił się wyciągnięty spod pachy duchownego matowoczarny pistolet automatyczny – Holstec-5, z małymi usprawnieniami. Powiększony magazynek, integralny tłumik dźwięku. Ładna zabawka, ale raczej nie pasuje do wysokiego rangą ojca Kościoła na takim prowincjonalnym zadupiu.
- Nie wiem, z jakiego zadupia ty pochodzisz, siostro – burknął sarkastycznie Vesper – ale nie przykładaj do innych własnej miary.
- Stul gębę, bo po niej nazbierasz! – zabójczyni uderzyła kleryka z otwartej dłoni w kark, aż huknęło – Stań teraz grzecznie w tamtym kącie, twarzą do ściany, i czekaj, aż poprosimy cię o coś nowego.
Vesper nie wykonał najmniejszego ruchu mogącego zdradzać ochotę do wykonania polecenia Kary.
- Kim wy jesteście?! Co macie wspólnego ze zniknięciem nuncjusza? Jakim prawem weszliście do jego gabinetu?
Lyra położyła swój pistolet na blacie biurka Maisquina, przysiadła na krawędzi mebla.
- Skoro nalegasz, dostąpisz zaszczytu poznania prawdy – oznajmiła cynicznym tonem – Mamy prawo przestrząsnąć do góry nogami ten gabinet oraz całą katedrę, jeśli tylko zechcemy, a także zadecydować o losie twoim, Masiquina i wszystkich innych kleryków na tej planecie, ponieważ reprezentujemy tu władzę absolutną. Święte Oficjum.
- Inkwizycja? – Vesper zamrugał oczami dając do zrozumienia, że poczuł się głęboko zaskoczony. Lyra nie była pewna, czy mogła do końca tej reakcji ufać, bo podejrzewała, że zausznik nuncjusza potrafił zarówno swe emocje kontrolować jak i umiejętnie nimi manipulować. Z jednej strony, jeśli nie wiedział nic o wizycie Ordo na Orbell Quill, musiał nie do końca pozostawać w łaskach nuncjusza, który tym samym zataił przed nim tak znaczącą informację.
- Tak, Inkwizycja – odpowiedziała Lyra – Prowadzimy śledztwo w sprawie zabójstw wysokich rangą dygnitarzy, przywoływania demonów, heretyckich kultów i podżegań do zbrodniczej secesji. Od tej chwili możesz się uważać za więźnia Świętego Oficjum i pozostaniesz nim do zakończenia naszego dochodzenia. Wymagamy od ciebie pełnej współpracy, a jeśli odkryjemy, że zatajasz istotne dla śledztwa fakty lub je utrudniasz, poniesiesz stosowne konsekwencje... przy czym natychmiastowa egzekucja jest tutaj jedną z mniej represyjnych sankcji. Czy rozumiesz, co do ciebie powiedziałam?
- Tak, pani – diakon wypowiadał każde słowo z wyraźnym namysłem, uświadomiwszy sobie widać, z kim właśnie zadarł, ale kolejne jego pytanie dowiodło, że był twardym i wymagającym przeciwnikiem – Domagam się, byście okazały mi swe pisemne plenipotencje lub inkwizytorską rozetę. Ze względów bezpieczeństwa nie mogę okazać wiary oraz zapewnić współpracy osobom, których tożsamość wciąż pozostaje mi niegodna zaufania. |
|