Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Sheaf, katedra Eklezjarchii, 23 martius 831.M41, godz. 6.07
Lyra z trudem powstrzymała wybuch wściekłości, gryząc się w język i opuszczając wzdłuż ciała zaciśniętą pięść, spojrzała na Karę. Janderic nie odrywała swego wzroku od Castora i gdyby ludzkie spojrzenie mogło zabijać, nieszczęsny diakon już leżałby martwy na posadzce korytarza.
- Kara, co myślisz o tym, żeby się udać do diakona Vespera? - zapytała Sepheryjka przywracając panowanie nad swym głosem - Nie wiem, czy rozwalę go od razu czy tylko skopię tyłek i zabiorę do Twierdzy... sama nie wiem...
Kara oderwała mordercze spojrzenie od Castora, sięgnęła pod swój płaszcz, odpięła od pasa niewielki futerał, w którym coś pobrzękiwało metalicznie.
- Przezorne dziewczyny potrafią się o siebie zatroszczyć - powiedziała zabójczyni - To uniwersalny łamacz zamków, wersja mechaniczna, ale prawie doskonała. Sprawdzimy gabinet nuncjusza, a później zabierzemy się za Vespera. Sama mam ochotę go rąbnąć.
Struchlały Castor przysłuchiwał się rozmowie obu agentek z szeroko otwartymi oczami, chłonąc z grozą każde zasłyszane słowo i oddychając płytko.
- Nie wytrzeszczaj tak oczu, bo jeszcze oślepniesz - sarknęła na niego ze złością Kara, wciąż wściekła na cały świat, że niełaskawy los zesłał Lyrze tak bezwartościową i żałosną wtyczkę - Prowadź do gabinetu nuncjusza, a żwawo, bo cię pokarzę swoim butem, a taki kopniak potrafi zaboleć!
Diakonowi nie trzeba było polecenia powtarzać dwa razy, wystrzelił korytarzem z taką szybkością, że obie akolitki musiały nieźle nadkładać kroków, by za nim nadążyć. Szczęściem dla całej trójki prawie wszyscy klerycy uczestniczyli w porannym nabożeństwie, toteż mroczne pozbawione okien korytarze katedry były opustoszałe.
Kara zerwała taśmę klejącą z drzwi gabinetu nuncjusza, a potem wsadziła łamacz zamków w otwór na klucz, kręcąc pokrętłami urządzenia z pełną skupienia miną. Ledwie chwilę później zamek trzasnął donośnie, a pociągnięte za klamkę drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem.
Lyra weszła bez zwłoki do pomieszczenia, Kara przystanęła zaś na chwilę w progu mrożąc demonicznym wzrokiem Castora.
- Słuchaj mnie uważnie, ojczulku - wycedziła przez zęby - Pilnuj tego wejścia jak oka w głowie i jeśli ten cały Vesper się tutaj pojawi, od razu krzycz. Nie wierzę, żebyś w jakiś sposób potrafił go zatrzymać, ale krzyczeć chyba potrafisz, co?
Przelękniony diakon pokiwał w odpowiedzi głową, nie wydając z siebie najmniejszego dźwięku. Kara westchnęła ciężko i weszła do gabinetu w ślad za Lyrą.
Zdążyły otworzyć szuflady biurka Maisquina i wyciągnąć na jego blat wszystkie znalezione w środku papiery, kiedy stojący na czatach za progiem Castor wrzasnął wniebogłosy.
- To on!
- Jaki on?! Nuncjusz wrócił?! - z głębi korytarza dobiegły szybko się zbliżające kroki.
- To on! - Castor wycofał się za próg, rzucając w stronę akolitek rozpaczliwe spojrzenia.
W drzwiach gabinetu stanął diakon Vesper. |
|