Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Sheaf, Twierdza Barleystone, 22 martius 831.M41, godz. 22.25
Chociaż nikt tego nie potrafił później logicznie wyjaśnić, na dźwięk propozycji Raviona wszyscy akolici poczuli pewne uspokojenie i niemal jednogłośnie przyznali mu rację, pomrukując coś z aprobatą pod nosami lub kiwając przyzwalająco głowami. Mentat podszedł śpiesznym krokiem do wskazanego przez siebie krzesła, podstawił je Maisquinowi, ten zaś usiadł dziękując psionikowi przyjaznym skinięciem głowy.
- Porozmawiajmy może o tej laleczce ze zboża, wielebny – zaproponowała Lyra, potrząsając przy tym delikatnie głową; jakby chcąc pozbyć się owada, który wlazł jej skrycie do ucha – Czy zechciałby ojciec powiedzieć nam coś więcej na jej temat?
- Oczywiście, córko – odparł nuncjusz pozwalając sobie na uśmiech sympatii wobec uprzejmej Sepheryjki – Odkrył ją nowicjusz Tenkar, który poszedł przed świtem na targowisko po płody rolne. Była przybita do głównych drzwi świątyni. Młody Tenkar nie wiedział, co to takiego, ale miał dość oleju w głowie, żeby mnie zawołać. Poznałem natychmiast znaczenie zapisów na zwojach przyczepionych do laleczki, więc z pomocą arcybiskupa zdjęliśmy ją jak najszybciej z drzwi, by nikt inny jej nie ujrzał.
- Co dokładnie oznaczały zapiski na jej zwojach? – zapytała Lyra, korzystając z nieobecności Constantine, który na pewno zgromiłby ją za niezdrową ciekawość.
- Odrażające klątwy rzucone na Boga-Imperatora, zbyt plugawe, bym śmiał je głośno powtórzyć – rozłożył ręce Maisquin – Prócz tego ten heretycki pies wypisał na nich hymny pochwalne wobec Boga Krwi, jednej z Mrocznych Potęg Osnowy. Wierzcie mi, żaden pobożny człowiek nie powinien nigdy w życiu oglądać takiej rzeczy, jej sam widok mógłby skorumpować słabą w wierze duszę.
Wszyscy obecni w pokoju ludzie, w tym i sam nuncjusz, nakreślili na piersiach zgodnie znak Orła, odpędzając od siebie złe moce.
- A to prawda, że w zachodnich kantonach od jakiegoś czasu dało się zauważyć inny sposób wyplatania zbożowych laleczek? – ciągnęła przesłuchanie Lyra. Stojący obok Sylwan zaczął pocierać skronie, masując je czubkami palców w nadziei na usunięcie irytującego mrowienia pod kośćmi czaszki.
- Nic mi o tym nie wiadomo – wzruszył ramionami Maisquin – Zresztą co należy rozumieć przez inny sposób wyplatania, córko? Każda farmerska kolonia stara się co roku wypleść laleczkę zupełnie inną od tej z poprzedniego sezonu, to taka forma artystycznej rywalizacji pomiędzy osadami. Laleczka z zachodniego kantonu mieściła się w standardzie tego rodzaju ozdób.
- To jak doszliście do tego, że pochodzi właśnie stamtąd? – spytała Sepheryjka – Przecież przybito ją do drzwi niepostrzeżenie.
- Mamy w kongregacji wielu braci wywodzących się z kręgów farmerskich – wyjaśnił nuncjusz – Doszli do zgodnego wniosku, że do wyrobu tej kukiełki użyto między innymi łodyg pewnego gatunku kukurydzy hodowanej wyłącznie w okolicach Narbo. To stolica zachodniego kantonu... o ile można taką wioskę nazywać stolicą.
- Poproszę o chwilę ciszy – milczący dotąd Mir podniósł palce prawej dłoni do tkwiącej w uchu słuchaweczki modułu łączności – Tak, Constantine?
Fedridańczyk słuchał przez dłuższą chwilę, pokiwając lekko głową i trąc lewą dłonią skronie w bezwiednym naśladownictwie Sylwana.
- Dobrze, przesłuchamy ich jutro z samego rana... o ile będą w stanie coś składnie powiedzieć. Kiedy tylko skończysz obrzędy, przyjedź do Twierdzy, musimy porozmawiać. Powodzenia, Imperator strzeże. Bez odbioru.
- To Constantine – powiedział Mir po chwili namysłu, zaspokajając ciekawość błyszczącą w oczach członków sekcji – Sugeruje spotkanie z dwoma adeptami osadzonymi w miejscu odosobnienia gdzieś w gmachu Administratum. Podobno postradali zmysły w trakcie zbierania zwłok asesora i jego ochrony. Może będą nam mogli powiedzieć coś ciekawego.
- Nieszczęsne przypadki – potrząsnął głową nuncjusz – Całkiem stracili rozum.
- Niemniej jednak jutro z nimi porozmawiamy – zadecydował nienaturalnie spokojnym tonem Mir.
- Jak legat sobie życzy – zgodził się natychmiast Maisquin – Jak jeszcze mogę wam pomóc, synowie i córki?
Stojący nieco w tyle pokoju Ravion przygryzł nieco wargi, oparł się o ścianę. Nikt nie zwrócił uwagi na jego napięte mięśnie twarzy, skupiony wzrok i cieniutką strużkę krwi sączącą się z nosa. |
|