Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Sheaf, Twierdza Barleystone, 22 martius 831.M41, godz. 19.50
Starszy regulator Darnell zszedł wąskimi schodami wykutymi w grubym murze opasającym Twierdzę, staranie stawiając kroki z obawy o poślizgnięcie się w strumieniach cieknącej z góry wody. Studzienki kanalizacyjne wewnętrz wału nie nadążały z odprowadzaniem deszczówki, toteż nadmiar wody ściekał do niżej położonych magazynów i wartowni zmuszając regulatorów do brodzenia po kostki w krwiścieczerwonej powodzi.
Dwa wysłane w miasto samochody Magistratum już zdążyły wrócić, przy czym znajdujący się nad bramą funkcjonariusz naliczył w nich więcej osób niż w momencie wyjazdu. Strugi deszczu ograniczały widoczność tak dalece, że wychylony za parapet mężczyzna nie zdołał rozpoznać nikogo z wysiadających pasażerów, jego uwadze nie umknęły jednak niesione przez nich śpiesznie wielkie skrzynie, dostarczone do najbliższych drzwi prefektury. Darnell domyślał się, że zarówno pasażerowie jak i ich tajemniczy ładunek dotarli do otwartego ponownie skrzydła budowli, rozświetlającego ciemność nocy blaskiem światła sączącego się przez mokre pancerne szyby okien.
Kilku regulatorów trzymających dyżur w wartowni przy bramie szło w zakład, że goście należeli do cudzoziemskiej delegacji z Baraspine negocjującej zasady ewakuacji najważniejszych person oraz dokumentacji z Orbell Quill. Chociaż nikt nie roztrząsał głębiej tego tematu w obawie, że ktoś mógłby donieść o podejrzeniach szeregowych funkcjonariuszy ich przełożonym, wzmożone napięcie wisiało w powietrzu. Czując zdenerowanie towarzyszy służby Darnell nie potrafił sobie wyobrazić chaosu, jaki mógł zapanować po nagłej ucieczce z Sheaf grupki ostatnich żyjących jeszcze urzędników.
- Ja tam do końca nie jestem pewien, że to kupcy – powiedział oparty o ścianę i popalający papierosa starszy regulator Alenzo z sekcji obsługującej małokalibrowe działka na bramie – Podobno właśnie zamknięto pokój radiowy, Mitere mi przed chwilą powiedział. Jakiś gość tam przyszedł, obcoświatowiec, razem z Hauserem. Najpierw gadał przez radio, ale nikt nie wie, o czym, a potem wywalił ze środka wszystkich i kazał Hauserowi pilnować wejścia.
- Martens też lata jak oparzony – dodał siedzący na krześle przy biurku dyżurnego starszy regulator Kinel – Kazał budzić archiwistów i swoich asystentów, wyciągać jakieś dokumenty z szaf, pisać raporty. Blady jest jak ściana, a rusza się jak dziki. W życiu go nie widziałem w takim stanie.
- Widzieliście może, kto przyjechał z miasta ostatnimi kursami? – spytał Darnell podwijając sobie jednocześnie nogawki spodni – Na górze taka ćmica, że nie dojrzałem twarzy.
- W pierwszym dwóch facetów – odpowiedział Kinel – Jeden ten, który wcześniej wyjechał, drugi starszy gość, przed pięćdziesiątką, pierwszy raz go widziałem. A w drugim ten duchowny, co przyjechał z resztą pierwszy raz, autem z katedry, ale nie uwierzycie, kto z nim był!
Spojrzenia wszystkich w wartowni skupiły się na twarzy regulatora, Darnell przerwał na chwilę zwijanie przemoczonego materiału spodni.
- Były z nim dwie dziewczyny – oznajmił Kinel, głosem człowieka zadziwionego faktem, że kobiety mogły jeździć po nocy samochodem zamiast pilnować w domu dzieci – Sander wspominał o nich wcześniej, myślę, że to ta zbożowa arystokratka i jej przyboczna strażniczka, podobno ostra babka. Sander mówił, że na niego leciała, prawie go wepchnęła cichaczem do toalety. Stawiał się ostro, że to nieobyczajne, a on żonaty i w końcu odpuściła, z wielką niechęcią, skończyło się fajkach.
- Co za frajer! – żachnął się Alenzo – Ja bym takiej nie przepuściła, a ona jeszcze sama chciała mu dać! Co za dupek!
Antyczny komunikator ustawiony w rogu biurku dyżurnego zatrzeszczał głośno, z głośnika padło ostrzeżenie jednego z funkcjonariuszy trzymających wartę pod okapem bramy.
- Bierzcie dupy w troki, opierdalacze! Dregs właśnie przyjechał i chyba go Martens obudził, bo jest wściekły jak cholera! Lepiej, żeby nie widział jak się opieprzacie na wartowni!
Darnell złapał czym prędzej swój laser, Alenzo zeskoczył z krzesła rozchlapując wodę. Chociaż komendant Dregs nominalnie dowodził tylko ochroną kosmoportu, słynął z żelaznej dyscypliny wśród wszystkich funkcjonariuszy Magistratum i nikt nie zamierzał mu w jakikolwiek sposób podpaść.
- Dregs o tej porze tutaj? – sapnął Darnell wspinając się śpiesznie po śliskich od deszczu schodach – Albo nagła inspekcja albo stało się coś niedobrego w kosmoporcie!
- Albo przyjechał w sprawie tych obcych! – dodał idący w tyle Alenzo – Do rana pewnie wszystkiego się dowiemy! |
|