RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Dark Harvest Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 43, 44, 45 ... 100, 101, 102  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 9:54, 29 Mar 2009
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Przepraszam że dopiero teraz odpisuję, ale nie miałem netu od piątku.

Tak sobie teraz pomyślałem: może lepiej nie ściągać Maisquin'a na przesłuchanie? Jeżeli jest w to umoczony, może niech na razie myśli że jest poza podejrzeniem?

Poszedł PW do MG.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:07, 29 Mar 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Nie wiem, czy zauważyłeś różnicę w zachowaniu nuncjusza, a komendanta. Komendant się nas boi, a Maisquin myśli, że może sobie z nas jaja robić. Podobne podejście ma ta astropatyczna wiedźma. Niech się boją, to powinno rozwiązać im nieco języki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 13:36, 29 Mar 2009
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Wiedźma nie ma się czego bać - ona zdaje sobie z tego sprawę.

Natomiast chodziło mi o to właśnie żeby nuncjusz sie nie bał, tylko robił swoje. Nie zauważyłem żeby "robił sobie jaja". Widzę że nie mówi nam wszystkiego, tylko jeszcze nie wiem czy dla tego że uważa to za nieistotne, czy dla tego że coś ukrywa. I stąd moja propozycja.


Ostatnio zmieniony przez Bestia dnia Nie 13:37, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:45, 29 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 22 martius 831.M41, godz. 19.30

Starszy regulator Darnell otarł mokrą od deszczu twarz, splunął pod nogi karmazynową śliną. Burza przybierała na sile, czarne chmury zasnuły nocne przestworza siekąc wały Twierdzy istnymi strugami wody. Funkcjonariusz schronił się pod zadaszeniem nad główną bramą prefektury, odstawiając pod parapet swój laserowy karabin i wyglądając na zewnątrz muru. Stojący obok serwitor, podłączony bezpośrednio do małokalibrowego działka wymierzonego w drogę dojazdową do Twierdzy, mamrotał coś ledwie słyszalnie pod nosem, ale regulator zignorował jego pozbawione większego sensu słowa.

Coś dziwnego działo się w Sheaf, tego Darnell był już pewien. Upiorne morderstwa w Twierdzy i Administracji wstrząsnęły wszystkimi, również załogą prefektury, a przesądni ludzie szeptali po kątach o deszczowych demonach i nadchodzącym końcu świata. Darnell nie wiedział, co właściwie powinien o tym wszystkim myśleć, ale nie potrafił się wyzbyć lodowatego skurczu ściskającego ustawicznie jego wnętrzności. Stolica tkwiła w przerażającym jarzmie grozy, pogłębianych sporadycznymi raportami z zachodu, gdzie w niewytłumaczalny sposób znikały bez śladu całe farmerskie społeczności.

Codzienne modlitwy w kaplicy Twierdzy już nie wystarczały, by przynieść otuchę i ukojenie zszarganym nerwom funkcjonariuszy.

Jakby tego było mało, w prefekturze pojawili się obcoświatowcy. Oczywiście nikt tego nie potwierdził oficjalnie, ale starszy regulator Darnell nie był głupcem i dobrze nadstawiał uszu. W deszczowe ciemne południe strażnicy na bramie zauważyli lądujący w kosmoporcie wahadłowiec, bo płomienie jego silników i ich basowy dźwięk przebiły się nawet przez strumienie lejącej się z niebios wody i huk piorunów. Dowódca zmiany Darnella sprawdził to natychmiast u oficera dyżurnego w kosmoporcie i dla wszystkich stało się oczywiste, że na Orbell Quill przybył ktoś obcy. Była to rzecz niepojęta, bo nikt nigdy nie przylatywał na tę przeklętą planetę w takcie pory deszczowej, ale Darnell nie tracił czasu na jałowe roztrząsanie motywów przybycia obcych, liczyło się coś zupełnie innego: na orbicie planety tkwił kosmiczny statek, być może przystosowany do ewakuacji personelu Twierdzy poza granice systemu!

Sinobiała błyskawica przecięła czarne przestworza rozświetlając na moment przedpole fortecy i najbliższe budynki mieszkalne. Demonstrujący pod Twierdzą ludzie zniknęli przepędzeni spod bramy przybierającą na sile ulewą, chłostani ostrym wiatrem. Również pilnujący wysuniętych stanowisk regulatorzy wycofali się pod bramę, chroniąc się w jej mroku i pozostawiając odsunięte na boki barierki na drodze dojazdowej.

Tajemniczy goście w Twierdzy nie dawali Darnellowi spokoju. Najpierw pojawił się jeden samochód, wiozący grupę mężczyzn, którzy po przejściu kontroli zostali niezwłocznie odprowadzeni do wnętrza prefektury. Mundurowi z sekcji starszego regulatora Gargola milczeli jak zaklęci, ale Darnell skorzystał z okazji, by przy posiłku pociągnąć za języki paru śledczych pracujących tego wieczora w pionie komendanta Martensa. Ich szeptane ostrożnie słowa utrwaliły Darnella w podejrzeniach: obcy zostali doprowadzeni do samego Martensa. O czym z nim rozmawiali, nikt oczywiście nie miał pojęcia, ale kilku śledczych twierdziło, że zaraz potem goście kazali się prowadzić do gabinetu dyrektora Garnera… zamordowanego tak brutalnie kilka dni temu. Mundurowi z kosmoportu poinformowali dyskretnie swych kolegów z Twierdzy, że statek na orbicie należał do baraspińskiej Gildii Handlowej – ale czy zwykłych kupców podejmowanoby skrycie przez komendanturę, a potem prowadzono równie skrycie na miejsce zbrodni dokładając jednocześnie wszelkich starań, by nikt postronny tego nie zauważył? Chyba, że… chyba, że komendant Martens szykował się już do opuszczenia Orbell Quill i starał się przekonać gości, że posiada uzasadnione powody do odlotu ich statkiem?

Krótko potem z Twierdzy wyjechały dwa samochody w barwach Magistratum: w każdym siedział jeden umundurowany i wyraźnie zdenerwowany regulator: tak przynajmniej wynikało z dyskretnej relacji funkcjonariusza Kinela z posterunku pod bramą, z którym Darnell przystanął na chwilę, by wspólnie wypalić papierosa. W każdym wozie siedział też jeden milczący obcoświatowiec – jeden samochód pomknął na tyle szybko, na ile pozwalała pogoda w stronę enklawy Astrophaticusu, drugi zaś do katedry. Wóz na blachach Eklezjarchii, który przywiózł wcześniej gości stał wciąż na wewnętrznym dziedzińcu prefektury, ze zgaszonym silnikiem i wyłączonymi lampami, rysując się złowieszczym kształtem w mroku deszczowej nocy.

Tak, pomyślał posępnie Darnell, tej nocy w Twierdzy działo się coś dziwnego; dziwnego nawet w obliczu pełnej grozy sytuacji w Sheaf. Funkcjonariusz podniósł spod parapetu swój laser, sprawdził odruchowo stan baterii, a potem pobiegł zgarbiony przez deszcz w kierunku kolejnej wieżyczki, spoglądając jednocześnie w stronę wyższych kondygnacji budowli. W nieczynnym na co dzień skrzydle prefektury zapalało się coraz więcej świateł, majaczących jasnymi plamami w ciemności nocy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:05, 29 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, katedra Eklezjarchii, 22 martius 831.M41, godz. 19.35

Constantine kazał kierowcy zaparkować przy bocznym wejściu do katedry, wyłączyć silnik i pójść za sobą do środka. Zdenerwowanie funkcjonariusza sięgało zenitu, nikt bowiem nie wyjaśnił mu, kogo wozi, zaś sygnowany przez samego komendanta Martensa rozkaz nakazywał pełne posłuszeństwo wobec ludzi o dziwny, obcoświatowym akcencie – co regulatorowi nie przypadło do gustu. Niemniej jednak rozkaz to rozkaz, więc oficer wziął kluczyki i udał się śpiesznie w ślad za duchownym.

Już w drodze poprzez ciemne mokre ulice Constantine powiadomił przez radio Lyrę i Karę, że Mir zarządził przeprowadzkę do Twierdzy i że mają pakować wszystkie rzeczy, bo zaraz po nie będzie. Na ciemnych korytarzach katedry zauważyło go zaledwie kilku zabieganych nowicjuszy, wszyscy wyżsi rangą kapłani uczestniczyli bowiem we wciąż jeszcze trwającym nabożeństwie wieczornym. Jeden z nich, złapany przez Constantine za ramię, pokiwał gorliwie głową na wieść o tym, że gość życzy sobie porozmawiać z ojcami Mihollem i Vasanem, po czym zawrócił i pognał na złamanie karku ku głównej nawie świątyni.

Wpadając do pomieszczeń oddanych sekcji Salvaro przez Maisquina Constantine zdziwił się niepomiernie na widok samotnej Kary, pakującej śpiesznie ekwipunek do skrzyń z pieczęciami Eklezjarchii. Regulator Magistratum skrzywił się zauważalnie na widok noszącej Hecutery dziewczyny, ale tylko zacisnął usta, obiecując sobie widocznie w duchu, że słowem się nie odezwie.

- Gdzie Lyra? – spytał obcesowo Constantine, obrzucając badawczym wzrokiem pokój.

- Wyszła gdzieś na chwilę, zaraz wróci – oznajmiła enigmatycznie zabójczyni, zatrzaskując wieko skrzyni i podnosząc się z klęczek.

- Dobrze – odparł z zauważalnym niezadowoleniem duchowny – Oficerze, pomóżcie tej pani zanieść wszystkie skrzynie do wozu, zabieramy je ze sobą.

- Ja mam nosić skrzynie?! – zdenerwowała się Kara – Ja?!

- Tak – odparł Constantine – Praca fizyczna oczyszcza umysł z niepożądanych myśli. Jak przyjdzie Lyra, pomoże wam. Szybko, Mir już na nas czeka w Twierdzy. Znaleźliśmy ślady demonów.

- Imperator strzeże – jęknął stojący wciąż w progu regulator, kreśląc na piersi znak Orła. Constantine obejrzał się na niego przez ramię, wskazał ponaglającym ruchem najbliższą skrzynię.

- Wielebny, życzyłeś sobie rozmowy z nami? – za plecami regulatora pojawili się ojcowie Miholl i Vasan, wyraźnie zaniepokojeni.

- Tak – oznajmił zdecydowanym tonem Constantine – Zapraszam do refektarza, tam będziemy mogli porozmawiać nieco dyskretniej – kleryk spojrzał znacząco w kierunku Kary i funkcjonariusza Magistratum, którego obecność w katedrze wyraźnie ojców zdumiała.

Kiedy cała trójka przeszła do sąsiedniego pomieszczenia, Constantine skrzyżował ramiona władczym gestem na piersiach, spojrzał twardo na Miholla i Vasana.

- Wracam właśnie ze spotkania z komendantem Magistratum. Przenosimy się do Twierdzy, na jego wyraźne życzenie. Poproszono mnie również, bym raz jeszcze odprawił egzorcyzmy w miejscach zbrodni, tym razem na modłę baraspińską. Potrzebne mi będą rozliczne utensylia, oto ich lista – Constantine wcisnął Vasanowi w ręce kartkę papieru – Potrzebuję również pomocy ojca Vasana oraz jednego innego kleryka, może być nawet nowicjusz, staż nie gra tutaj roli. Ojcze Mihollu, jesteś formalnie zwierzchnikiem milicji świeckiej. Życzyłbym sobie, aby od teraz byli w stanie pełnej gotowości, w razie potrzeby osiągalni w każdej chwili i do mojej dyspozycji.

Obaj Orbellanie spojrzeli na siebie szeroko otwartymi oczami, ewidentnie zaskoczeni życzeniami obcoświatowego duchownego.

- Ale… ale tak nie można – wykrztusił w końcu Miholl – Czy wielebny Maisquin o tym wie? Bez jego zgody nie możemy ani pojechać do Twierdzy ani oddać nikomu komendy nad fratrami.


Do roboty, Sambor, i powodzenia! Ci klerycy może i są zacofani, ale żywią wyraźny respekt wobec swego przełożonego. Jeśli nie chcesz powiadomić o swych żądaniach Maisquina, będziesz musiał się ubiec do bardzo przekonywujących argumentów, by ci dwaj ojcowie zechcieli z Tobą współpracować i jeszcze zachować to w tajemnicy przed nuncjuszem. Jak to chcesz rozegrać?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:41, 29 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 22 martius 831.M41, godz. 19.35

Sylwan docisnął do uszu wielkie słuchawki modułu łączności dalekosiężnej, spojrzał z dezaprobatą na siedzącego tuż obok techadepta w ciemnych szatach z kapturem, od którego zionął silny zapach oleju silnikowego, postukał palcem w przeszklony zegar na obudowie komunikatora.

- To zakłócenia pogodowe – oświadczył suchym beznamiętnym tonem sługa Omnissiaha – Potencjometr ma zbyt słabą moc, by można było uzyskać całkowicie czyste połączenie.

- Ale chyba jest dostatecznie silny, by cokolwiek usłyszeć, prawda?! – sarknął Sylwan nie ukrywając nawet swej frustracji. Dwukrotna próba nawiązania łączności radiowej z Corolisem zakończyła się serią donośnych trzasków i szumów, pośród których pobrzmiewało niezrozumiałe echo ludzkich słów.

- Uruchamiam jeszcze jeden wzmacniacz – oznajmił techadept – W imię Boga w Maszynie, ku chwale Marsa, niech moc popłynie jego uświęconymi obwodami.

Coś zabuczało w masywnej obudowie komunikatora, na jego panelu zapaliło się kilka zielonych lampek. Sylwan odczekał jeszcze chwilę, a potem przestawił mosiężną dźwignię nadajnika i przysunął do ust wielki mikrofon. Żarówki w pomieszczeniu przygasły zauważalnie zdradzając nagły spadek napięcia w lokalnej sieci elektrycznej.

- Sekcja Salvaro do Corolisa, czy mnie słyszycie? – rzucił w eter podniesionym głosem – Tutaj sekcja Salvaro, do Corolisa, czy mnie słyszycie?

W serię radiowych trzasków wdarła się rwana transmisja.

- …ymy was, ale kiep… macie dalsz… ozkazy?

Sylwan obejrzał się na techadepta oraz stojącego pod drzwiami starszego regulatora Hausera, jednoznacznym ruchem ręki polecając im opuścić pomieszczenie. Kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi, akolita podjął dalszą rozmowę.

- Potrzebujemy jednego wahadłowca, w trybie natychmiastowym. Niech leci na kosmoport i po lądowaniu czeka na dalsze polecenia. Załadujcie na pokład tyle żywności, ile można, również wody pitnej. Marynarze z oddziałów szybkiego reagowania niech dalej czekają w gotowości. Czy mnie rozumiecie?

- …ak. Jeden wahadło… dyspozycji, natych… st. Z zapasem żywnoś… ody pitnej.

- Doskonale, bez odbioru – Sylwan przestawił mosiężną dźwignię w jej pierwotną pozycję, przerywając połączenie. Przywoławszy z powrotem do środka oficera Magistratum i techkapłana wskazał im dłonią pokój.

- Od tej chwili życzę sobie dezaktywacji komunikatora – oznajmił – Pokój ma zostać zabezpieczony i trzymany pod strażą.

Techadept uniósł wysoko brwi słysząc autorytarny ton obcego, ale starszy regulator Hauser, odpowiednio poinstruowany przez Martensa, wyprostował się natychmiast sprężyście.

- Tak jest, sir – oświadczył – Mam pilnować osobiście czy postawić tutaj sekcję dyżurną z wartowni? I co z bratem Tisserem? – regulator przeniósł spojrzenie na techadepta – Ma czekać na dalsze rozkazy na korytarzu?


Peacemaker, przemyśl kwestię zabezpieczenia pokoju radiowego. Znajduje się na najwyższej kondygnacji Twierdzy, nie ma okien, są jedne pancerne drzwi. Komunikator zajmuje prawie całą ścianę, obsługuje go dyżurny techadept (w Twierdzy służy kilkunastu czcicieli Omnissiaha). Pęki kabli przechodzą przez sufit na dach prefektury, do gigantycznego talerza anteny.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:19, 29 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, katedra Eklezjarchii, 22 martius 831.M41, godz. 19.35

Lyra pochyliła się nad wciśniętym w kąt korytarza diakonem Castorem, przysuwając swą poważną twarz do jego bladego jak ściana oblicza.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie, wielebny, albowiem od tej rozmowy będzie bardzo wiele zależało, przede wszystkim w kwestii twej dalszej przyszłości – powiedziała bardzo cichym tonem Sepheryjka – Dałeś już dowód swej bystrości przejrzawszy naszą przykrywkę, dowiodłeś też zdrowego rozsądku podejmując z nami współpracę. Lecz to nie koniec wyzwań, które stawia przed tobą Bóg-Imperator. Za chwilę wyjeżdżam do Twierdzy Barleystone, by kontynuować tam pościg za zbrodniarzami występującymi przeciwko jedynej wierze. Życzyłabym sobie, abyś pozostał tutaj jako oczy i uszy prawdziwie wiernej kongregacji.

Castor patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, niemo chłonąc słowa Lyry.

- Będziesz dobrze nadstawiał uszu, a kiedy coś do ciebie dotrze, nie omieszkasz mnie powiadomić za pomocą tego urządzenia – Sepheryjka wyciągnęła spod płaszcza niewielki moduł łączności taktycznej, wcisnęła go w dłoń diakona – Obsługa jest bardzo prosta, tutaj masz włącznik, żeby mnie wywołać, użyjesz tego przycisku. Gdyby z jakiegoś powodu łączność radiowa nie była możliwa, pchnij do Twierdzy jakiegoś zaufanego kleryka jako gońca. Pamiętaj tylko o jednym: nuncjusz Maisquin nie może się o niczym dowiedzieć, jasne?

- Tak, pani – wyszeptał Castor, rozglądając się przy tym trwożnie po korytarzu – Ale co dokładnie życzy sobie czcigodna pani wiedzieć? W jakich sprawach ucha mam nadstawiać?


Kargan, przemyśl zalecenia dla swojego kreta, bo będzie to dla niego niebezpieczna funkcja: jeśli każesz mu do siebie dzwonić w każdej sprawie, ktoś prędzej czy później zdybie go z komunikatorem przy uchu, a wtedy ktoś inny być może weźmie mu się za skórę ciekawy tego, z kim diakon tak potajemnie konferuje.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:42, 29 Mar 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Kara wraca do akcji, panowie Smile

Dzisiaj wróciłem z Wojny Światów. 18 miejsce na 55 par to niezły wynik, choć marzyła mi się pierwsza 15 lub nawet 10. Gdyby nie masakra w pierwszej bitwie byłoby to realne. Nigdy więcej terminatorów z plasmami. Skład za 225 przez 5 bitew raz zniszczył vindicatora, raz defilera, a w 4 pozostałych umarł nie robiąc nic. Nie spłacili się ani razu.

Przeanalizujmy aktualne tropy: wizyta na miejscu zbrodni udowodniła tylko, że to faktycznie robota demonów. Nadal jednak nie wiemy gdzie szukać kultystów. Myślę że powinniśmy powiadomić Ordo Malleus. Niech przyślą ludzi wyspecjalizowanych a takich akcja i kompanię szaraków i zaprowadzą porządek. Oczywiście do ich przybycia możemy kontynuować śledztwo, licząc, ze jednak dopadniemy winnych całej afery. Dużo zależy od tego, co Duch ustali w zachodnich kantonach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 23:11, 29 Mar 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Zawsze mi się wydawało, że Terminatorzy to z Auto Canonami albo do HtH - no ale ja grałam Black Templars i bardzo dawno temu Wink


Wracając do mojego kreta... powinien zwracać uwagę na wszystko co wyda mu się nietypowe - odbiegające od ustalonego i uświęconego tradycją protokołu...
Szczególnie zaś powinien uważać na co co zrobi lub poleci zrobić Masquin po tym jak już wróci z "przesłuchania"...o ile wróci....
Najważniejsze zaś by nie dał się złapać. Zatem uczulam go na fakt, że nie musi od razu po usłyszeniu jakiejś nowinki lecieć z radiem za róg
a niech poczeka na sposobną chwilę. Tak by był sam i by się upewnił, że nie grozi mu dekonspiracja...
Na wypadek dekonspiracji niech się powoła na Specjalne Rozkazy Siostry Lyry Wink Ale lepiej by nie dał się złapać...
Aha...może coś usłyszy o tym "uciekającym kapłanie"....ewentualnie niech rozpozna nastroje w Katedrze...zwłaszcza wśród młodych Kleryków
TYLKO DYSKRETNIE i nie nachalnie....

Panowie tak sobie myślę...trzeba uważnie obserwować nastroje...bo jak się więcej ludzi dowie o naszej wizycie i pomyślą, że władza chce uciekać...
to będziemy tu mieli albo bunt albo w najlepszym razie totalny chaos i panikę...może lepiej przygotować się na ewentualne przejęcie władzy...

Keth gratuluję opisów Smile Czyta się jak Abnetta Smile




Ostatnio zmieniony przez Kargan dnia Nie 23:13, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:29, 30 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, enklawa astropatów, 22 martius 831.M41, godz. 19.35

Girwan zostawił swego kierowcę w samochodzie na zewnątrz bramy, nakazując mu czekać z włączonym silnikiem. Sam pobiegł ku wejściu do enklawy rozpryskując butami krwistą wodę, schylony wpół i przyciskający do piersi owiniętą w ceratę elektrokartę, na której Mir nagrał swój drugi komunikat dla lorda Zerbe.

Girwan DeVayne miał wrażenie, że elektroniczny nośnik danych parzy go w pierś, chociaż wiedział doskonale, że było to irracjonalne uczucie. Emocje agenta budziła zakodowana w elektrokarcie wiadomość, sugerująca Konklawie jak najszybszą interwencję specjalistów z Ordo Malleus. Girwan wciąż jeszcze stał na bardzo niskim szczeblu hierarchii Ordo, ale nawet on miał już sposobność usłyszeć szeptane po kątach opowieści o Szarych Rycerzach.

Załomotał dwukrotnie pięścią w metal wrót, wpuszczony do środka niemal natychmiast przez przemoczonego deszczem odźwiernego. Konkordialista Allard, zaalarmowany widać zawczasu o gościu przez ukrytych na wałach strażników, stał w progu budowli, witając Girwana lekkim ukłonem.

Scintillijczyk dostrzegł za plecami Allarda twarz Raviona, wyglądającego zza próg ponad ramieniem konkordialisty.

- Drugi przekaz astropatyczny na Scintillę – zakomunikował nie znoszącym sprzeciwu tonem Girwan, podając elektrokartę Allardowi – Legat Salvaro życzy sobie, aby przesłano ją natychmiast do Ordo Planetia Scintilla.

- Pani Saville odpoczywa po pierwszym transie – oznajmił nieco poirytowany Allard – Ile mamy czasu na nadanie tego przekazu?

- Słowo natychmiast oddaje chyba w pełni wskazany pośpiech, prawda? – Girwan zniżył nieco głos, starannie akcentując każdy wyraz – Ta wiadomość ma ekstremalnie wysoki priorytet, musi natychmiast opuścić Orbell Quill. Co więcej, potrzebujemy też psioników, którzy mogliby dokonać skanu mentalnego w miejsach inkursji. Wyznaczone przez panią Saville osoby mają pojechać wraz ze mną do Twierdzy.

- Teraz? – Allard zasępił się jeszcze bardziej, zagryzł nerwowo usta – Jesteśmy do pełnej dyspozycji Świętego Oficjum, ale nie możecie ot tak sobie żądać, by jakiś astropata udał się natychmiast gdzieś, by tam zrobić coś. Skan mentalny wymaga przygotowania rozlicznych utensyliów, odprawienia ceremonii...

- Mogę wam dać pół godziny na wszelkie przygotowania – odrzekł Girwan spoglądając znacząco na tarczę swego chronometru – Samochód czeka na zewnątrz, czas ucieka. Do dzieła, konkordialisto.

- Nie mogę poczynić uzgodnień z panią Saville, nie jest jeszcze w pełni świadoma – upór Allarda okazał się silniejszy od respektu wobec złowieszczych sankcji Ordo – Oprócz niej w enklawie są tylko dwaj astropaci, czcigodni Moers i Antonow. Reszta personelu, ze mną włacznie, jest... ślepakami.

Girwan i Ravion wymienili znaczące spojrzenia. Solomonita zdawał sobie doskonale sprawę, że Eleonora Saville musiała odpocząć po ekstremalnie wyczerpującym doświadczeniu, jakim była astropatyczna transmisja kierowana do sąsiedniego podsektora; ktoś musiał też pełnić nasłuch w eterze Osnowy, by na czas przechwycić adresowaną dla zespołu Salvaro odpowiedź.


Kerth, Raphael, musicie dokonać kluczowych ustaleń w enklawie. Saville ocknie się ze śpiączki za jakieś pół godziny, wtedy też można ją będzie przygotować do wysłania drugiej wiadomości. Alternatywnie, można już teraz wprawić w trans drugiego astropatę, jednego z mężczyzn (co oznacza, że on też przez kilka następnych godzin będzie raczej wyłączony z akcji). Ktoś musi też nasłuchiwać odpowiedzi (lub i nie musi, Wasza decyzja, trudno powiedziec, kiedy dokładnie nadejdzie, może do tego czasu Saville będzie już gotowa do działania, a może nie). Tak więc możecie wywieźć do Twierdzy jednego, dwóch lub trzech astropatów (przy czym Saville na noszach). Jak organizujecie aktualny system pracy w enklawie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:33, 30 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 22 martius 831.M41, godz. 19.35

Mir rozejrzał się wokół taksującym wzrokiem, przyjmując do wiadomości, że wskazane mu właśnie pomieszczenia stanowią od tej chwili centrum operacyjne zespołu. Był to ciąg dużych kamiennych komnat połączonych ze sobą wewnętrznymi drzwiami, z wychodzącymi na dziedzieniec Twierdzy oknami, w które wprawiono grube pancerne szkło. Jedno z pomieszczeń przerobiono na miejsce spoczynku wstawiając do niego dziesięć oddzielonych od siebie parawanami polowych łóżek, kilku serwitorów kończyło je właśnie rozkładać. W innym zsunięto razem kilka drewnianych stołów tworząc jeden wielki, dookoła którego serwitorzy rozstawili zakurzone nieco krzesła i fotele, pozbierane widać z całej prefektury. Fedridańczyk uznał, że lokalizacja kwatery nie jest najgorsza: od pokoju radiowego dzieliło go jedno piętro i zaledwie dwie minuty biegu w górę, od głównego wyjścia z budowli dziesięć pięter i pięć minut schodami w dół. Wszystkie pokoje były też wyposażone w oświetlenie elektryczne.

Mir odwrócił się w miejscu słysząc dźwięk ciężkich butów. Zdyszany regulator Tanako minął stojącego przy drzwiach komendanta Martensa, wnosząc do pokoju stertę zrulowanych map i pękate teczki z aktami. Umieściwszy dokumenty na stole zasalutował w stronę Fedridańczyka, po czym opuścił szybkim krokiem pomieszczenie zmierzając z powrotem do gabinetów oficerów śledczych Magistratum.

Mir rzucił okiem na teczkę leżącą na wierzchu pryzmy, przesunął palcami po jej tekturowej okładce, przesylabizował niemo tytuł nie dając poznać po sobie, że ma z czytaniem kolosalne kłopoty.

„Ściśle tajne. Sprawa 413B-09. Okoliczności zgonu Jego Świątobliwości Eduarda Dularka”.

Starszy regulator Tanako uwijał się jak w ukropie znosząc do centrum dowodzenia Ordo wszelkie dokumenty związane z makabrycznymi morderstwami w Sheaf oraz zaginionymi osadami, a także dozorując pracę oddelegowanych gościom serwitorów. Mir wyciągnął spod teczek kilka map zachodniego kantonu, w różnych skalach i rozmiarach, pchnął je po blacie stołu w stronę stojącego z drugiej strony Ducha. Albinos złapał za dokumenty, spojrzał pytająco na dowódcę sekcji.

- Do godziny powinien tu być wahadłowiec – oznajmił Fedridańczyk – Po mojej rozmowie z Dregsem wrócisz z nim do kosmoportu, wsiądziesz na pokład maszyny i polecisz na rekonesans tamtego regionu. Zjedź coś, spakuj cały sprzęt jaki ci będzie potrzebny. Ustal sam, na jak długo lecisz, chociaż wolałbym, żebyś do tygodnia wrócił. Zaplanuj podróż na mapach i zostaw mi kopię, żeby wiedział, gdzie w razie czego cię szukać.

Albinos skinął niemo głową, przysunął sobie krzesło do stołu analizując błyszczącymi spod maski oczami mapy. Mir odwrócił się w stronę bladego jak ściana Martensa.

- Pozwólcie do drugiego pokoju, komendancie, musimy zaplanować kilka dalszych dyrektyw – ton głosu Fedridańczyka zdradzał jasno, że nie była to bynajmniej prośba. Martens poszedł za nim z miną człowieka udającego się na ścięcie.


Radziu, zaplanuj proszę swój wypad do zachodniego kantonu. Jaki sprzęt zabierasz, które osady chcesz odwiedzić, w jakiej kolejności? Czy wahadłowiec ma Cię zrzucić przy pierwszej i dalej będziesz kontynuował podróż na piechotę czy też pilot ma gdzieś wylądować i czekać na wezwanie, by podrzucić Cię do następnego punktu czy może ma krążyć nad osadą w trakcie rekonesansu? Jakie środki ostrożności masz zamiar zachować, itd. itp.

Mir przeszedł z Martensem do drugiego pokoju, by nie przeszkadzać Duchowi, a jednocześnie omówić z komendantem punkty działania zawarte w PW, czyli zakwaterowanie bezdomnych w silosach zbożowych Administratum, przerzucenie ochrony kosmoportu na ulice, godzinę policyjną, itd. Rozmowa ta pojawi się w osobnym update, ja natomiast chciałbym się dowiedzieć, jak Mir zamierza rozmawiać z Martensem: oschle czy miło, grzecznie czy ostro, straszyć go Constantine czy uspokoić, wskazywać na zalety kooperacji czy kłaść większy nacisk na konsekwencje nieposłuszeństwa? Wink (na bazie tego określę wszystkie bonusy do Fel komendanta, kiedy mu będę robił Terror Test!).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:02, 30 Mar 2009
Raphael
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 12 Paź 2008
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Holy Terra
Płeć: Mężczyzna





Zostawmy wiadomość do wysłania przez astropatkę jak tylko się wybudzi z transu. Bierzemy jednego z dwóch wolnych astropatów. Zostawiamy vox-link w celu bezpośredniego połączenia z nami jak dostaniemy odpowiedź.

Tak naprawdę to się zastanawiam czy nie obsadzić enklawy naszymi armsmenami z orbity. Pomyślcie drodzy akolici co by to było gdyby atak demonów dosięgnąl naszego jedynego okienka na świat...


Oj, niegłupia myśl i jeśli się w dodatku sprężycie z podjęciem decyzji, mogą przylecieć tym samym promem, który właśnie ściągnął ze statku Sylwan - wystarczy użyć do tego astropaty, który skomunikuje się z pokładowym astropatą Corolisa!
Oczywiście lądowanie całej tej uzbrojonej po zęby ekipy nie pozostanie niezauważone, toteż regulatorzy szybko zaczną między sobą szeptać o cudzoziemskich żołnierzach okupujących enklawę Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:19, 30 Mar 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





W chaosie termosów używa się inaczej. 4-6 z combi-plasmami, 1 fist a reszta power weapony. Deep strike'ują, rozwalają plasmami coś bardzo, bardzo niedobrego (obliteratory, lojalistyczne termosy, jakiś czołg) a reszta armii korzysta z zamieszania i dojeżdża rhinosami. Wróg musi wybrać, czy strzela do termosów czy do rhino i co szarżuje. Bo nikt nie chce dostać 15 ataków power weaponem i 3 z fista, ale nikt nie chce też dostać szarży z dwóch składów berków i princa. Zwykle działały bardzo ładnie. Ich największy sukces to pogonienie w 8 (280 pkt) 19 termosów BT (ponad 800, bo mieli pare katarynek). Ale chyba wyczerpałem limi farta na scaterze przy deep strike'u, bo z 5 lądowań na turnieju przeżyli 2...


Wracając do tematu: wolałbym ściągnąć do twierdzy komplet astropatów i wzmocnić obstawę armsmenami. Enklawa jest dobrze ufortyfikowana, ale twierdza jest jeszcze solidniejsza. Jednak jeśli okaże się, że psionicy nie mogą zabrać ze sobą niezbędnego sprzętu to trzeba będzie wzmocnić obronę enklawy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:25, 30 Mar 2009
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Chciałbym mu dać jasno do zrozumienia że poczytuję za niekompetencje jego dotychczasowe działania, brak planu awaryjnego i brak próby przywrócenia do działania parku maszynowego. Jednocześnie chcę by wiedział, ze dotąd jak długo będzie ściśle współpracował istnieje szansa że wyniesie głowę cało. Niech potraktuje to jako drugą szansę, ale niech się boi niepowodzenia. Rozmowa będzie więc prowadzona raczej chłodnym tonem, ale jeżeli Martens znów zacznie zachowywać się jak dureń i próbować zwalać winę na kogoś innego niech zrozumie że jego ls jest przesądzony.

Wiem że nie jestem z wami, ale raczej niech astropaci zostaną w twierdzy.I tak teraz sobie właśnie uświadomiłem że ten raport dowiedzie tylko naszej niekompetencji...


Ostatnio zmieniony przez Bestia dnia Pon 17:28, 30 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:07, 30 Mar 2009
Raphael
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 12 Paź 2008
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Holy Terra
Płeć: Mężczyzna





Będzie tak jak zadecyduje dowódca sekcji. Chociaż, wg mnie, pomysł przeniesienia astropatów z enklawy nie jest najszczęśliwszy.

Ravion jako psionik wie o tym, że Adeptus Astra Telepathica niechętnie opuszczają swoje siedziby. Nieprzypadkowo noszą one miano "enklaw". To takie jakby ambasady astropatica. Trzeba pamiętać, że enklawy są projektowane i wyposażane w taki sposób by zapewnić konfort w tej niecodziennej przecież posłudze braci astropatów. Zanim personel enklawy odtworzyłby w nowym miejscu oprzyrządowanie minie pewien czas. Którego nie mamy zbyt dużo. Nie wiadomo czy do Twierdzy można by przenieść tą specyficzną atmosferę tego miejsca. I jak zareagują na to astropaci-czy nie odbije się to na ich wrażliwych przecież osobowościach. A pamiętajmy, że enklawy są projektowane z myślą aby zapewnić konfort pracy asstropatów. Łatwiej więc postawić wokół enklawy posterunki niż przenieść astropatów, z natury pacyfistów do uzbrojonej twierdzy.

Tak więc moja postać jest zdecydowanie przeciwna przenosinom Adeptus Astra.


Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Pon 18:17, 30 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Dark Harvest
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 44 z 102  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 43, 44, 45 ... 100, 101, 102  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin