Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Orbita Orbell Quill, pokład Corolisa, 23 martius 831.M41, godz. 14.45
Na mostku kuriera zapanowała dźwięcząca w uszach cisza, zakłócana wyłącznie cichym basowym pomrukiem odległych sekcji napędowych okrętu.
- Pryzmat Dusz przemówił – powiedział kapitan spoglądając na Sylwana – Jego błogosławione oko spoczęło na twej duszy i przejrzało ją na wylot. Powstań z klęczek. Jesteś psionikiem, ale twój dar nie został wypaczony. Nie zapomnij o dziękczynnej modlitwie.
Ravion odzyskał kolory, wbił przenikliwy wzrok w podnoszącego się z klęczek Sylwana, nic nie mówiąc, ale taksując agenta spojrzeniem. Lyra powtórzyła sobie w myślach słowa kapitana, wciąż nie do końca rozumiejąc ich znaczenie. Sylwan był psionikiem? Sylwan posiadał piętno mentalnego talentu?
- Pozostałaś ostatnia - powiedział Wagner, kiedy Sylwan odszedł na sztywnych nogach w inny kąt pomieszczenia, nie wykazując chęci do dołączenia do swych towarzyszy - Zbliż się do Pryzmatu.
Sepheryjka podeszła do urządzenia, uklękła przed nim wyprostowana. Jej wzrok zatrzymał się na twarzy Kary, z której znikało już zdenerwowanie, pojawiał się za to coraz wyraźniej dostrzegalny grymas wściekłości. Oczy zabójczyni wbite były w siedzącą nieruchomo na tronie postać kapitana Wagnera. Mimo całej powagi sytuacji, mimo ściskających serce obaw Lyra omal się nie roześmiała widząc minę swej przyjaciółki. Zdążyła już poznać impulsywną i nie przywykłą do manieryzmów Karę, toteż mogła się domyślać, jakie myśli kłębiły się teraz w umyśle Janderic.
Tylko patrzeć jak wracająca do siebie Kara napluje wprost na podstawę tronu dowodzenia.
Prowadzący obdukcję techkapłan założył hełm na głowę agentki, skalibrował wszystkie sensory, opuścił przezierniki optyczne na wysokość oczu Sepheryjki. Usatysfakcjonowany wynikami odstąpił o krok od akolitki, wymruczał coś pod nosem.
Pryzmat Dusz wprawił powietrze w drżenie, emitując niedostrzegalną gołym wzrokiem, ale wyczuwalną wszystkimi zmysłami falę wibracji. Na kryształowych przesłonach pojawiły się mesmeryczne kolory, które zdawały się wciągać umysł Lyry w głąb wielkiej barwnej otchłani, sondując jej myśli, przebijając się przez warstwy podświadomości, drążąc coraz głębiej jej jaźń.
I zgasły, pozostawiając na siatkówkach łowczyni kolorowe plamy, znikające przeraźliwie powoli i wywołujące lekki zawrót głowy. Słysząc zgrzytliwy pisk drukarki Lyra zamrugała śpiesznie oczami, potem rozszerzyła je szeroko widząc wymierzone w siebie lufy strzelb.
Obejrzała się przez ramię na obudowę detektora, niebywale powolnym ruchem, jakby wbrew sobie samej, jakby z ogromną niechęcią poznania wyników skanu.
Oczy wszystkich obecnych na mostku ludzi podążały za każdym jej ruchem.
Wszystkie diody na obudowie Pryzmatu paliły się stałym jednostajnym kolorem, żadna nie mrugała, żadna nie pulsowała.
Wszystkie były czerwone. |
|