 |
|
 |
Wysłany: Wto 18:16, 30 Cze 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Orbita Orbell Quill, pokład Corolisa, 23 martius 831.M41, godz. 14.16
Ciemnoniebieskie oczy Wagnera spoczęły na dłuższą chwilę na Lyrze, chociaż kapitan nie odezwał się ani słowem. Jeden z oficerów podszedł bliżej tronu dowodzenia, pochylił się do ucha dowódcy, coś mu wyszeptał, zapewne w formie porady. Dowódca Corolisa skinął lekko głową, przeniósł dla odmiany spojrzenie na Karę.
- Zatem sugerujecie mi odwołanie bombardowania twierdząc, że jego wykonanie może doprowadzić do zakończenia heretyckiego rytuału – odezwał się po chwili kapitan – Tego samego bombardowania, którego kilkanaście minut wcześniej sobie zażyczyliście, zapewne poprzez błąd w ocenie sytuacji. Co więcej, w wysoce bezpośredni sposób daliście mi wcześniej do zrozumienia, że w przypadku podtrzymania decyzji otwarcia ognia, do czego mam zresztą z punktu widzenia regulaminu pełne prawo, całkowita odpowiedzialność za wybuch demonicznej inkursji spadnie na mnie.
Żaden z akolitów nie odezwał się słowem, bo ton głosu kapitana sugerował, że nie oczekiwał on bynajmniej odpowiedzi.
- Niektórzy z moich oficerów twierdzą, że mogliście ulec skażeniu Chaosem, że w zdradziecki sposób próbujecie ocalić swego demonicznego pryncypała przed zagładą, że chcecie omamić nasze umysły. Nie kręćcie głowami, nie próbujcie mruczeć pod nosem! Takie rzeczy się zdarzały, sam bywałem ich świadkiem! Macki demonów sięgają daleko i nader łatwo mamią słabych i nieostrożnych!
Kilka osób w otoczeniu Wagnera pokiwało przytakująco głowami, co przyprawiło dla odmiany o ciarki kilku agentów. Wszyscy członkowie sekcji Salvarro sdawali sobie sprawę z faktu, że w rzeczy samej znaleźli się na łasce dowódcy Corolisa, bo bez względu na ich uprawnienia i kompetencje kapitan mógł bez problemu podjąć decyzję o natychmiastowym zlikwidowaniu całej komórki i zapewne nie poniósłby z tego tytułu żadnych konsekwencji. Załoga kuriera była bez wątpienia fanatycznie lojalna wobec kapitana, a zresztą nikt nawet nie zakładał, że zwykli marynarze mogliby kwestionować zarzuty stawiane przez ich przełożonego. Oto grupa obcych im ludzi zwących się agentami polowymi Ordo, pozbawionych wyższej rangi i znanych nazwisk. Jeśli kapitan Wagner ogłosiłby, że uważa ich za skażonych Chaosem, marynarze bez słowa protestu i żalu zabiliby wszystkich domniemanych heretyków poddając ich ciała skrupulatnej kremacji.
I nikt nigdy nie pociągnąłby kapitana Wagnera do jakiejkolwiek odpowiedzialności za śmierć szóstki akolitów.
Lyra nie mogła się oprzeć wrażeniu, że prowadzona na mostku kuriera konwersacja przypomina spacer po polu minowym, a same miny były wielkości mieszkalnych habitatów. Tak, nieopatrznie wygłoszona uwaga mogła mieć katastrofalne w skutkach konsekwencje, zwłaszcza że kapitan najwyraźniej wziął sobie do serca szczegóły rozmowy przeprowadzonej godzinę wcześniej ze zdenerwowaną do granic możliwości Sepheryjką.
- Nie jestem człowiekiem, który pochopnie podejmuje decyzję i zawsze staram się kierować wyższym dobrem Imperium – oznajmił Wagner – Tym samym dam wam szansę na udowodnienie, że obawy moich oficerów są bezpodstawne. Zostaniecie poddani prześwietleniu duszy, tu i teraz, za pomocą pewnego urządzenia, które potrafi wykrywać eteryczne skazy u ludzi napiętnowanych przez Chaos. Jego nieomylność jest niepodważalna, a wyniki obdukcji wiążące, bez względu na ich dalsze konsekwencje. Czy jest pośród was ktoś, kto odmawia poddania się temu badaniu? |
|
|
|
|
|