 |
|
 |
Wysłany: Nie 12:41, 18 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Orbell Quill – kosmoport w Sheaf, 22 martius 831.M41, godz. 11.40
Starszy regulator zastanowił się przez moment nad słowami Mira, a potem przygryzł wargi.
- Mamy swoje rozkazy – podkreślił wagę swego oświadczenia podnosząc nieco wyżej lufę lasera – Musimy skontrolować wasz pojazd i wasze dokumenty, a potem doprowadzić wszystkich do hali Domu Wizytorów. Ilu was jest?
- Dziewięć osób – odpowiedział szybko Mir – Dostojny VanErest z małżonką, sześciu członków osobistej świty oraz pilot wahadłowca.
- Nie traćmy czasu na czcze gadanie! – oznajmił Girwan wychodząc z władczą pozą z kabiny. Lyra kroczyła u jego boku, ujmując „męża” pod ramię – Kto tu dowodzi? Kto nas trzyma na deszczu? O co tutaj chodzi?
- Racz wybaczyć, panie – chrząknął dowódca kontrolerów – Dostaliśmy rozkaz, by przeszukać prom i sprawdzić wszystkich pasażerów.
- Mistrzu, zastaliśmy tutaj straszne wieści – Mir skłonił się swemu „pryncypałowi” – Czcigodny arcybiskup został zamordowany
- Cóż za ohydna zbrodnia! – załamał ręce Girwan – Mów szybko, dobry człowieku, jak do tego doszło?! Jaki zbrodniarz śmiał targnąć się na majestat Kościoła?
- Nie wiemy, panie – rozłożył ramiona kontroler, a kilku funkcjonariuszy za jego plecami wymamrotało coś niezrozumiale – Ludzie mówią okropne rzeczy… podobno za tą śmiercią stoją siły nieczyste! Arcybiskup był wielkim człowiekiem, wielkim kapłanem, musiał mieć wielu piekielnych wrogów! Diabły i demony zstąpiły na nasz świat, by mordować i pożerać ludzkie dusze!
W głosie starszego regulatora pojawiła się nuta histerii. Płaczący młodzian zaczął się wręcz trząść, zaś pozostali mężczyźni przestępowali z nogi na nogi nie wiedząc, co począć z rękami. Wszyscy skamienieli znienacka dostrzegając wysiadającego z promu Constantine, mającego na sobie łańcuch z ryngrafem Eklezjarchii i szaty duchownego.
- Ojcze, wybacz nam słabość ducha – wyjąkał dowódca patrolu, nim akolita zdążył się odezwać – Jesteśmy ludźmi pobożnymi i bogobojnymi, lecz to, co się dzieje na naszych ziemiach wystawia wiarę wszystkich na próbę.
Kleryk nic nie odrzekł, spoglądając na regulatorów surowych wzrokiem, pod którym wszyscy zdawali się wręcz kurczyć.
- Cóż, dostojny sire VanErest wraz z towarzyszącymi mu osobami po wyczerpującej podróży z pewnością chętnie zazna odpoczynku – oznajmił suchym tonem Ravion – Z całym zrozumieniem dla tragedii, która was tak boleśnie dotknęła, czy wszyscy obcoświatowcy są tutaj witani z podobną podejrzliwością?
- Nie, panie, ale po śmierci arcybiskupa czcigodny asesor Hosterman wprowadził stan wyjątkowy… zażądał dokładnych informacji o wszystkich gościach na planecie… ale…
- Ale go zamordowano! – jęknął rozdzierającym głosem młodziutki regulator. |
|
|
|
|
|
Wysłany: Nie 14:31, 18 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Constantine zszedł na mokry kompozyt płyty lądowiska, skrzywił nieco usta czując przesiąkające deszczówką ubranie. Czerwona w swej barwie ulewa wywarła na nim spore wrażenie, chociaż starannie je skrywał: wyglądało to tak jakby z przestworzy planety spadało nieustannie morze krwi.
- To niewątpliwie smutne i zatrważające wieści - powiedział odrywając spojrzenie od nieboskłonu i mierząc wzrokiem regulatorów - Łączę się z wami w wyrazach współczucia. Niemniej jednak, radzi bylibyśmy wysłucha wszystkiego w szczególe, najlepiej pod dachem. Gdy wasz dowódca opowie nam wszystko, wy pewnie zdołacie sprawdzić, co zechcecie na naszym lądowniku.
Starszy regulator zawahał się, spojrzał pytająco na towarzyszy, nie wiedząc czy trzymać się twardo rozkazów czy zrobić ustępstwo wobec duchownego Eklezjarchii.
- Dobrze, ojcze - skinął w końcu głową - Jerrek, Shumas, Ulaf i Dogal, zostańcie tutaj. Sprawdźcie prom, a potem pilnujcie, żeby nikt się do niego nie zbliżał. Reszta ze mną, odprowadzimy gości do Domu Wizytorów.
- Jeszcze jedno - Constantine podniósł rękę osadzając odwracającego się już regulatora w miejscu - W środku są opieczętowane skrzynie wysłane do arcybiskupa przez Kurię Baraspińską. Zawierają konsekrowane dary przeznaczone wyłącznie dla rąk arcybiskupa. W zaistniałej sytuacji muszą pozostać w promie, ale nikomu nie wolno ich otwierać, to stanowiłoby rażące naruszenie kościelnych protokołów.
- Tak jest, ojcze - starszy regulator miał twarz mokrą od deszczu, przez co wyglądał jakby nosił na swym obliczu krwawą maskę; Constantine poczuł na ów widok rzadko u niego występujący lodowaty dreszcz - Wy tam, słyszeliście? Nic nie dotykać, nic nie otwierać! A my chodźmy czym prędzej pod dach, bo całkiem przemokniecie
I tak już za późno, pomyślała kwaśno Lyra, czująca materiał mokrego podkoszulka klejący się jej do skóry. Akolici stali na deszczu zaledwie parę minut, a wszyscy byli już całkowicie przemoczeni; sprawiając wrażenie upiorów ociekających najprawdziwszą ludzką krwią. |
|
|
|
|
Wysłany: Nie 15:55, 18 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Orbell Quill – kosmoport w Sheaf, 22 martius 831.M41, godz. 11.41
Starszy regulator, wedle naszywki na płaszczu zwący się Sander, wzruszył ponownie ramionami, spoglądając na Constantine z zauważalnym szacunkiem.
- Trudno to orzec, ojcze - powiedział z rozbrajającą szczerością - Chyba dyrektor Administratum Flynt, ale nie wiedzieliśmy go od paru dni. Dostajemy rozkazy od komendanta Dregsa, dowódcy ochrony kosmoportu. Nie wiem, pod kogo on teraz podlega... Nie wolno nam opuszczać lądowisk, bo uchodźcy ściągają do Sheaf całymi hordami i próbowali już otworzyć nielegalnie silosy zbożowe, żeby w nich zrobić kwatery.
- Uchodźcy? - Constantine uniósł brwi spoglądając na funkcjonariusza pytającym wzrokiem - Uchodźcy skąd?
- Zewsząd, ojcze - odparł mężczyzna ocierając mokrą od deszczu twarz - Przybywają z wszystkich stron, gdzie dochodzą wieści o deszczowych demonach. Porzucają cały dobytek i chronią się w stolicy. Katedra pęka w szwach, dziesiątki tysięcy koczują na ulicach, głównie pod murami Ministerstwa i pod Twierdzą Barleystone. Codziennie wybuchają zamieszki, bo zaczyna brakować żywności, a deszcze stają się coraz silniejsze.
- To gniew Boga-Imperatora! - wtrącił idący z boku funkcjonariusz - Chce nas ukarać za to, że dopuściliśmy do śmierci arcybiskupa! Podobno kapłani w katedrze mówili, że będzie padać tak długo, aż wszyscy potoniemy! Tylko w ten sposób zyskamy odkupienie i tylko dla naszych dusz! |
|
|
|
|
Wysłany: Nie 19:36, 18 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Kosmoport w Sheaf, Dom Wizytorów, 22 martius 831.M41, godz. 11.50
Niejeden z akolitów westchnął z ulgą, kiedy cała kawalkada weszła w końcu do niskiej hali odpraw, a regulatorzy zamknęli rozsuwane drzwi ucinając dźwięk ulewy. Ściekające z ubrań gości i płaszczy kontrolerów krople deszczówki tworzyły na kamiennej posadzce wielkie krwiste kałuże, toteż nikt z przybyszów nawet nie pomyślał o wytarciu butów o wycieraczki; nie miało to najmniejszego sensu.
- Poproście tu komendanta Dregsa! – zażądał podniesionym głosem starszy regulator Sander – Mamy znaczących gości, to czcigodny sire VanErest z Bara… z bardzo daleka, z żoną oraz kapłanem Eklezjarchii.
Kilku siedzących przy terminalach znudzonych klerków poderwało się czym prędzej na nogi, jeden z nich pomknął chyżo w głąb hali odpraw zdążając zapewne do biura komendanta.
- Dwaj zostają ze mną, reszta do wartowni – Sander spojrzał surowo na swoich podwładnych – Proszę spocząć na tych ławach, sire i milady, komendant zaraz przybędzie.
Girwan i Lyra usiedli we wskazanym miejscu, z grymasem niesmaku i rozczarowania mierząc wzrokiem pozbawione ozdób ściany, sporadycznie rozmieszczone tanie boazerie i odrapane obudowy stacji roboczych klerków.
- Czy z tej hali odpraw korzysta również plebs? – zapytał „sire VanErest”, iście sardonicznym tonem. Trójka regulatorów wymieniła zmieszane spojrzenia, klerkowie udawali natomiast, że pilnie muszą coś sprawdzić w swoich terminalach.
- Dzień dobry – do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w mundurze Magistratum, krótko ostrzyżony, ale nie golący się od dobrych paru dni: zarost pokrywał jego policzki i brodę. Zmęczone, ale inteligentne oczy zmierzyły uważnie obcych i na twarzy przybysza pojawił się brzydki grymas.
- Funkcjonariuszu Sander, w zabudowaniach kosmoportu broń mogą nosić wyłącznie członkowie Magistratum! Dlaczego ci ludzie mają broń przy sobie?
- Bo to… - biedny Sander najwyraźniej nie wiedział jaką linię obrony przyjąć – To są goście z obcoświatowej Gildii Zbożowej, szlachetnie urodzony sire z małżonką, a to ich świta i ochrona. Myślałem, że…
- Nie myśl, postępuj zgodnie z regulaminem! Szanowni państwo, wasze karty identyfikacyjne, tokeny albo listy uwierzytelniające poproszę, natychmiast! |
|
|
|
|