Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Narbo, zespół Alpha, 23 martius 831.M41, godz. 12.39
Ryk lotniczych silników wydawał się rozsadzać wnętrze silosu, ogłuszał, omal nie przyprawiając znajdujących się we wnętrzu budowli ludzi o pęknięte bębenki. Wahadłowiec zaczął zwalniać gwałtownie, przez co z jego dysz rzygnęły jeszcze większe snopy płomieni. Smukły nos maszyny zawadził z przeraźliwym zgrzytem dartego metalu o ścianę silosu, wyłamał spory kawał blaszanego poszycia, które runęło prosto na głowy dochodzących do siebie po pierwszym wstrząsie kultystów.
- Do Raviona! - krzyknęła Lyra cofając się poprzez silos na jego drugą stronę. Rzut okiem na opadającą maszynę podpowiedział jej, że rampa luku pasażerskiego znajdowała się na wysokości osłupiałego ze zdumienia Solomonity - Kara, tutaj!
Zabójczyni odrzuciła laser, złapała za ramię martwego Mira ciągnąc z wysiłkiem ciało dowódcy komórki. Ostatni żyjący żołnierz ochrony doskoczył do niej, chociaż nie pojmował intencji agentki, złapał zwłoki pod drugie ramię, razem powlekli je w przeciwną stronę.
Heretycy pojęli znienacka, czym był tak naprawdę opadający z góry kształt i wpadli ponownie w dziki szał, rzucając się przed siebie z bezrozumnym wyciem na ustach.
Potężna bryła wahadłowca wyrżnęła w betonową posadzkę, która natychmiast popękała, miażdżąc leżące w kręgach ciała zastrzelonych regulatorów, obracając w miazgę zwłoki najpotężniejszego jeszcze niedawno człowieka na Orbell Quill.
Ściany silosu zadygotały pod wpływem impetu tego zderzenia. Tylna rampa opadła z hukiem w dół, omal nie zgniatając nogi odskakującej panicznie w tył Sepheryjki.
- Na pokład! - krzyknęła Lyra wychylając się w bok i strzelając zza kadłuba promu w stronę nadbiegających ze zwierzęcym wyciem napastników. Kara i żołnierz ochrony wciągnęli do środka ciało Fedridańczyka, Ravion skoczył natychmiast w ślad za nimi.
- Start za pięć sekund! - wrzasnął pilot, ale jego głos utonął niemal natychmiast w rozsadzającym uszy sykliwym wizgu turbolaserów. Migotliwe wiązki laserowego światła cięły na strzępy zbite w ciasną masę ciała kultystów, przepalając na wylot po pięć, sześć szeregów nie chronionych żadnym pancerzem ofiar.
Lyra skoczyła w stronę rampy i wtedy jakiś rosły kształt runął wprost na nią, zbijając dziewczynę z nóg i wytrącając jej snajperkę z rąk. Sepheryjka stęknęła głucho czując silne uderzenie w brzuch, grzmotnęła plecami w kant rampy.
Mrugając rozpaczliwie ujrzała ponad sobą wykrzywioną w dzikim grymasie twarz jakiegoś Orbellanina, zamachującego się dzierżonym oburącz nożem w jej gardło. |
|