Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Narbo, zespół Alpha, 23 martius 831.M41, godz. 12.36
- Do silosu! - krzyknęła Kara łapiąc Raviona za rękaw i ciągnąc struchlałego Solomonitę z powrotem do ciemnego wnętrza spichlerza. Lyra i trzej żołnierze z Corolisa poszli momentalnie w jej ślady, omal się nie przewracając wzajemnie w progu budowli. Widok szarżującego tłumu wstrząsnął wszystkimi na wskroś, bo na ociekających krwistym deszczem twarzach farmerów wymalowana była bezlitosna, bezwzględna i okrutna śmierć. Kimkolwiek ci ludzie wcześniej byli, jak wielka nie byłaby ich wiara w Złoty Tron, teraz przeistoczyli się w groteskowe bestie żądne wyłącznie krwi.
Dwaj żołnierze zatrzasnęli wrota, przeciągnęli przez uchwyty wielkie metalowe rygle. Chwilę potem wejście zadygotało pod wpływem licznych uderzeń, zawiasy drzwi zatrzeszczały głośno, kiedy naparła na nie ogromna ludzka masa.
- Nie wytrzymają długo! - krzyknęła z rozpaczą w głosie zabójczyni, posyłając w środek wrót krótką serię z Hecutera. Pociski wybiły w metalu wrót okrągłe otworki, przez które natychmiast zaczęła wyciekać krew. Kara mogła sobie jedynie wyobrazić, co działo się teraz na zewnątrz - ciała zastrzelonych wieśniaków zostały przyciśnięte do wrót silosu, zgniecione pod naporem prących z tyłu heretyków. Huk uderzeń narastał z każdą sekundą.
- Strzelać ogniem pojedynczym! - poleciła Kara sprawdzając swe granaty. Ostatni zamierzała zostawić dla siebie, przyciśnięty do serca.
Ryk lotniczych silników utonął w przeraźliwym szczęku turbolaserów. Hałas nie milkł, toteż Lyra z miejsca pojęła, że pilot musiał przejść w tryb zawisu, unosząc się w powietrzu nad głowami kultystów i wycinając w ich szeregach szerokie pasy rozczłonkowanych wiązkami laserów ciał.
Parująca krew zabitych na ulicy farmerów zaczynała przeciekać ponad wysokim progiem wrót, przelewając się do wnętrza silosu, sącząc się krętymi strużkami po betonowej podłodze ku okultystycznym kręgom i leżącym w nich ciałom regulatorów.
Lyra przebiegła obok rozdartego wybuchem granatów trupa Eduarda Dularka, spluwając siarczyście na zwłoki arcybiskupa. Mir leżał tuż obok, przechylony na bok, z zamkniętymi oczami. Sepheryjka poczuła na ów widok ostre jak nóż ukłucie przemożnego żalu, bo chociaż nie łączyły jej bliższe stosunki z szorstkim i bezpośrednim Fedridańczykiem, uważała go za kogoś w rodzaju swoistego przyjaciela i zawsze pozostawała wobec niego lojalna.
A teraz poczucie lojalności zmusiło ją do uczynienia czegoś, czego wcześniej nigdy by nawet nie rozważyła w myślach - do zabicia własnymi rękami lidera komórki.
Jeden z zawiasów wrót odleciał z jękiem nitów, grzmotnął z hukiem o beton. Skrzydło drzwi odchyliło się pod ostrym kątem, Kara ujrzała sięgające do wnętrza silosu ręce, zaczęła do nich strzelać.
Żołnierze ochrony poszli w jej ślad, przyklękając na posadzce, przykładając kolby karabinów do ramion.
- Jak się stąd wydostaniemy?! - krzyknął Ravion tocząc wzrokiem po wnętrzu silosu, po metalowych ścianach, po wspornikach tworzących wewnętrzny szkielet budowli. Lyra położyła dłoń na jednym ze swoich granatów, szacując w myślach szanse na zniszczenie przeciwnej ściany budowli.
- Asper Dwa! Asper Dwa! - ponad ogłuszającym w ciasnej przestrzeni hukiem wystrzałów poniósł się zniekształcony radiowymi szumami głos pilota wahadłowca - Nie zdążę ich wystrzelać na czas! Za dużo celów! Wyłamują wrota! |
|