Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Narbo, zespół Bravo, 23 martius 831.M41, godz. 12.32
Constantine poderwał się z klęczek zatrzaskując w rewolwerze załadowany w połowie bębenek, drugą ręką sięgnął po swój tkwiący w pochwie krótki miecz o obosiecznej klindze pokrytej miniaturowymi grawerunkami w formie cytatów z Żywotów Świętych.
- Granaty! - ryknął duchowny unosząc wysoko w górę obnażone ostrze - Za Boga-Imperatora! Za Terrę!
Żołnierze ochrony już zrywali ze swych uprzęży ładunki, dwa granatniki zaczęły stękać głucho posyłając pierwsze granaty prosto w ciżbę nadbiegających ludzkich ciał. Trafieni nimi heretycy przewracali się niczym kręgle, wdeptywani natychmiast w błoto przez napierających od tyłu towarzyszy, spadające stromym łukiem granaty ciskane przez żołnierzy również niknęły wśród oszalałych napastników.
Przygotowanie granatów zajęło imperialistom dwie do trzech sekund, drugie tyle wynosiło opóźnienie zapalników. Kiedy pierwsze z nich wybuchły wypełniając wąską przestrzeń uliczki odłamkami, grudami ziemi, fontannami błota i strzępami rozerwanych ludzkich ciał, większość narbońskich farmerów zdążyła już nad nimi przebiec, rzucają się z dzikim krzykiem do gardeł przeciwników.
Symultaniczne detonacje ponad dziesięciu granatów zabiły ponad dwudziestu heretyków, ale - paradoksalnie - rozerwały się one w tyle nacierającej hordy Orbellan, a zbita ciżba ciał uśmierconych odłamkami osadników posłużyła za wyborną tarczę dla czterdziestu biegnących z przodu rebeliantów.
- Seriami! - krzyknął mat Craenmer - Seriami!
Zadymioną przestrzeń przy wyłomie wypełniły znienacka rubinowe smugi strzelających ogniem ciągłym laserów, dołączył do nich huk należącej do akolitów broni kulowej.
Imperialiści strzelali zaledwie trzy sekundy, tyle bowiem potrzebowali farmerzy, by dopaść swych ofiar. Constantine cisnął opróżniony do końca z pocisków rewolwer w błoto, zamachnął się z całej siły mieczem tnąc prosto w twarz rosłego wieśniaka z nabijaną zardzewiałymi gwoździami pałką, toczącego pianę z ust i wyjącego jak potępieniec.
Niecała trzydziestka Orbellan zwarła się w bezlitosnej i przerażającej swą zwierzęcą furią walce wręcz z garstką zdesperowanych, gotowych walczyć do końca imperialnych agentów.
Siekąc mieczem na prawo i lewo po próbujących go schwycić rękach, Constantine zaczął śpiewać na cały głos Litanię Nienawiści, płacząc jednocześnie ze szczęścia na myśl o najbardziej chwalebnej chwili swego życia. |
|