Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Narbo, zespół Bravo, 23 martius 831.M41, godz. 12.31
Kolejni żołnierze przeskakiwali przez wyłom otwierając natychmiast ogień w stronę wieśniaków ukrytych za przewróconym wozem i grupy obrońców nadbiegającej szczytem ogrodzenia.
- Pod osłonę! - krzyknął Constantine oddając dwa szybkie strzały z rewolweru. Jedna z jego kul odłupała wielki kawał drewna z burty furmanki, druga trafiła jakiegoś osadnika w nogę, ale wrzeszczący z bólu heretyk został natychmiast wciągnięty za przeszkodę przez swych towarzyszy.
Słysząc rozkaz dowódcy imperialiści skoczyli czym prędzej za połamane pale ogrodzenia, w wypełnione spienioną wodą wyrwy po wybuchach rakiet, pod ściany najbliższych domów. Pięciu marynarzy pod komendą mata Craenhamera wspięło się na szczątki wału przywierając do drewnianych wsporników i zasypując ogniem seryjnym nacierających wałem przeciwników. Czterech pierwszych zostało ściętych lawiną krech skondensowanej energii, wszyscy spadli bezwładnie z wąskiego pomostu w błoto uliczki. Pozostali przypadli do drewnianej fortyfikacji, odpowiedzieli ogniem i chociaż przy życiu pozostało jedynie dwóch regulatorów, ich ostrzał zaczął przynosić skutki: jeden z imperialnych żołnierzy został trafiony w ramię tuż poniżej łokcia i przerwał walkę zajęty wbijaniem sobie strzykawki ze znieczulaczem, drugiego natomiast wiązka lasera ugodziła prosto w czoło.
Okryte pancerzem osobistym ciało spadło z wsporników wprost pod nogi Sylwana, szkliste oczy mężczyzny wpatrywały się w burzowe przestworza.
- Pod osłonę i skupiać na sobie uwagę tych drani! - krzyknął agent ściskając mocniej swój laser i posyłając w przyklęku serię wiązek w stronę odległego o kilkadziesiąt metrów wozu. Jeden z żołnierzy niosących granatnik wystrzelił pocisk w głąb uliczki. Ładunek spadł stromym łukiem tuż za furmankę, wybuchł z głuchym hukiem przełamując wóz wpół i rozrzucając niektóre jego elementy po całej uliczce.
Sylwan nie był do końca pewien, czy niektóre z tych sterczących z wody szczątków były wyrwanymi z furmanki deskami czy też ludzkimi kończynami. Dwóch farmerów wypełzło na czworakach zza zniszczonej osłony, jęcząc rozdzierając i ciągnąc za sobą kulomioty. Obaj zostali w ułamku chwili trafieni kilkoma wiązkami laserów, runęli bezwładnie w błoto.
Strzelanina nie słabła ani na chwilę, bo część imperialistów ostrzeliwała dla zasady wrak furmanki, część zaś wsparła Craenhamera zasypując lawiną ognia wierzch ogrodzenia, gdzie mimo ciężkiego ostrzału zażarcie ostrzeliwało się około dziesięciu leżących płasko na pomoście heretyków.
- Aster Dwa do Bravo - w słuchawkach agentów rozległ się metaliczny głos pilota - Powtarzam! Około sześćdziesięciu przeciwników zaraz na was wyjdzie od prawej strony, dobiegają do zewnętrznej uliczki!
Girwan DeVayne podniósł się sprężyście z klęczek, z przyłożonym do ramienia sztucerem, złapał jednego z leżących na pomoście heretyków pomiędzy nitki optycznego celownika. Karabinek zabójcy huknął donośnie, dymiąca łuska wypadła z komory zataczając łuk w powietrzu. Trafiony w środek twarzy farmer osunął się na swój muszkiet, znieruchomiał. Scintillijczyk przypadł ponownie do drewnianego pala, za którym klęczał, przeładował karabin płynnym ruchem.
- Bravo, tu Alpha! - w eterze rozległ się podniesiony głos Kary - Porwany prom stoi przy kościele! Spróbujcie się do niego przebić! |
|