Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 9.01
Alarmowe syreny wciąż zawodziły jękliwie, chociaż ktoś w centrum monitoringu prefektury zlitował się w końcu nad uszami towarzyszy i zmniejszył ich głośność z przeraźliwego wycia do uciążliwego pojękiwania.
Sadzący wielkimi susasmi w dół schodów Constantine kilkakrotnie potrącił biegnących w drogą stronę umundurowanych klerków Magistratum, pędzących na złamanie karku w stronę najbliższego punktu wydawania broni. W panującym na klatce schodowej zamieszaniu nikt nie zwrócił na to uwagi, zresztą sam duchowny również zarobił solidnego kuksańca w żebra, gdy jakiś rozpędzony regulator uderzył go niechcący łokciem na półpiętrze.
Medyceusz Vengo i jego dwaj asystenci byli nadal w prosektorium, stojąc daleko od stołu zabiegowego i naradzając się między sobą półgłosem. Wszyscy wzdrygnęli się zauważalnie, kiedy Constantine trzasnął drzwiami wpadając do komnaty na podobieństwo komety, z furkoczącym dziko płaszczem i zdyszanym oddechem.
- Dalej leży?! – ryknął kleryk celując z rewolweru w zwłoki Vespera. Vengo i jego asystenci zrobili wielkie oczy, jeden z nich uczynił natychmiast znak Orła.
- No, leży... – wybąkał patolog unosząc obronnym gestem ściskany w dłoni skalpel, jakby pytanie kapłana dało mu do zrozumienia, że trup Vespera zaraz się na niego rzuci w akcie zemsty za trepanację czaszki.
- Gdzie te miotacze?! – zawołał Constantine, nim jednak ktokolwiek zdążył mu wskazać nieporęczną broń o pękatych metalowych zbiornikach, agent wypatrzył ją samemu, doskoczył do pierwszego miotacza, położył dłonie na obudowie zbiornika śpiewając w pośpiesznym rytmie Litanię Błogosławieństwa.
- Ty tam! – krzyknął w stronę jednego z asystentów – Przytrzymaj mi zbiornik!
Duchowny zarzucił sobie na ramię skórzaną uprząż, złapał oburącz miotacz przestawiając pstryknięciem palca włącznik palnika. Pod wąską lufą broni zapalił się natychmiast niebieskobiały płomień. Przestraszony adept uniósł oburącz masywny bak paliwowy, chlupoczący kilkudziesięcioma litrami prometanu, podtruchtał w ślad za zmierzającym w stronę stołu zabiegowego akolitą.
- Przepadnij na wieczność, pomiocie Chaosu! – ryknął Constantine spluwając na leżącego w bezruchu Vespera, po czym ściągnął język spustowy miotacza. W powietrzu rozszedł się natychmiast upiorny żar, a żarłoczny dźwięk płonących chemikaliów zagłuszył mamrotane wściekle klątwy kleryka.
Skąpany w strumieniu płynnego ognia trup diakona Vespera zaczął palić się z głośnym trzaskiem, a wnętrze sali sekcyjnej wypełniły natychmiast kłęby gryzącego czarnego dymu i odrażający fetor palonego mięsa. |
|