Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Sheaf, gmach Administratum, 23 martius 831.M41, godz. 8.45
Sylwan starał się zachować kamienną twarz, ale histeryczne zachowanie więźnia nie ułatwiało mu sprawy. Garcia przestał się śmiać, zaczął w zamian ogryzać do krwi palce prawej dłoni.
- Kim są ci wybrani? - zapytał agent zaciskając palce na swym pistolecie i zerkając jednocześnie na podejrzaną w jego oczach ścianę - Na kim spoczęło łaskawe oko Pana Tronu?
Szalony adept przestał gryźć palce, spojrzał na rozmówcę mętnym wzrokiem, zaczął dla odmiany przeraźliwie jęczeć.
- Nie wiem, nie wiem, nie byłem aż tak godny! - wyrzucił z siebie żałościwie - Inni okazali się lepsi, wytoczyli wcześniej krew! Ale przyjdzie mój czas, jeszcze przyjdzie! Rozleję swoją krew przed Tronem, a potem złożę na nim własną czaszkę!
Sylwan poczuł lodowate ciarki na karku, uświadamiając sobie bezgraniczną otchłań szaleństwa, w którą wpadł nieszczęsny adept.
- Wychodzimy - rzucił do obu strażników odwracając się na pięcie, ścigany jękami więźnia.
- Ostrzegałem, sire, on popadł w herezję - powiedział Fastro, kiedy Jens zaryglował ciężkie metalowe drzwi celi - Komendant Martens nakazał obu trzymać w uwięzieniu do czasu wydania nowych poleceń, ale moi ludzie zaczynają szemrać. Bluźnierstwa Garcii budzą w nich lęk.
- Gotów jestem przyznać im rację - odpowiedział Sylwan siląc się na beznamiętny ton - Chcę jeszcze porozmawiać z drugim z więźniów, a w tym czasie wyświadczcie mi małą przysługę. Macie tutaj więcej izolatek?
- Jeszcze cztery, sire - odpowiedział Fastro marszcząc czoło, podejrzewając być może, że gość nakaże teraz internować tych jego podwładnych, którzy ośmielali się kwestionować rozkazy Martensa.
- Przenieście Garcię do innej celi, najlepiej położonej jak najdalej od tej zajmowanej obecnie. Przed wyjściem będę chciał raz jeszcze z nim porozmawiać. Teraz zaprowadźcie mnie do drugiego więźnia, chcę mieć ponownie dwuosobową asystę.
- Tak jest, sire! - wyprężył się Fastro - Dogan, Toska, przenieść więźnia Garcię do izolatki szóstej, natychmiast!
Dwaj regulatorzy należący do ochrony kompleksu ruszyli czym prędzej do izolatki Garcii, odpinając swe kabury i zaciskając ręce na gumowych pałkach. Jens odryglował w tym samym czasie drzwi skrywające za progiem drugiego z więźniów.
- Adept drugiej klasy Everett Sorso, lat czterdzieści siedem - powiedział proktor ciągnąc za klamkę drzwi. Sylwan odczekał, aż obaj mundurowi wejdą do środka i wycelują w więźnia pistolety, dopiero potem sam przekroczył próg.
W kącie pomieszczeniu siedział posiwiały mężczyzna w podeszłym wieku, z podciągniętymi pod brodę kolanami, przyciśnięty plecami do chłodnej ściany. Sylwan zmarszczył nos czując bijący od adepta fetor fekaliów. Posadzka zabrudzona była ludzkimi odchodami, a ślady na ścianach świadczyły o tym, że więzień używał ich też do prób pisania na kamiennych blokach.
- Staramy się czyścić izolatkę, ale to na nic - warknął Jens - Zupełnie mu odbiło, nie słucha poleceń, nie reaguje na bicie. Jakby był w innym świecie.
- Adepcie Sorso, spójrz na mnie - polecił Sylwan wbijając wzrok w puste oczy więźnia, wpatrzone gdzieś w dal. Mężczyzna nie zareagował w żaden sposób na te słowa, jakby ich wcale nie słyszał.
- W ogóle się nie odzywa? - agent spojrzał pytająco na Fastro, proktor odpowiedział mu twierdzącym ruchem głowy.
- Adepcie Sorso, przyszedłem tu, by ci pomóc - spróbował raz jeszcze Sylwan, ponownie nie uzyskując żadnego odzewu.
- To nie ma sensu, sire - odezwał się Jens - Od początku izolacji nie odezwał się ani słowem.
Sylwan westchnął z rozczarowaniem, postał jeszcze chwilę w milczeniu przyglądając się uważnie więźniowi, potem drgnął i obrzucił podejrzliwym wzrokiem ściany jego celi, jakby spodziewał się podświadomie, że w nich również czaiło się coś, co wprawiało Garcię w stan nerwowej ekscytacji.
Nie dostrzegł niczego prócz odpadającego tynku i plam po fekaliach.
- Wychodzimy - zdecydował w końcu. Kiedy Jens zamykał izolatkę, Sylwan poprosił Fastro ruchem ręki, by ten odszedł z nim na bok, poza zasięg uszu innych regulatorów.
- Proktorze, dostaniecie ode mnie numer mojego komunikatora - oznajmił zdecydowanym tonem - Chciałbym, abyście pozostawali ze mną w kontakcie. Więźniowie muszą pozostawać pod stałą obserwacją i w razie niebezpiecznego zachowania po potwierdzeniu tego u mnie będziecie musieli ich zlikwidować.
- Nic im nie robić przed kontaktem radiowym? - upewnił się Fastro.
- Tak, musicie mieć ku temu moją zgodę - potwierdził Sylwan - Jeśli ją otrzymacie, kula w łeb, bez wahania i bez zbędnej zwłoki. Czy to jasne?
- Tak, sire, zrobię to osobiście... z prawdziwą przyjemnością - w oczach proktora pojawił się nienawistny błysk - Nie godzi się, by tacy... ludzie mogli nadal żyć.
- O tym ja zdecyduję - odparł ostrym tonem Sylwan, kierując swe kroki ku otwartym drzwiom najdalej położonej w korytarzu izolatki, gdzie dwaj regulatorzy wrzucili stawiającego im dziki opór Garcię.
Kiedy wszedł do celi, adept stał przyciśnięty grzbietem do jej tylnej ściany, trzęsąc się konwulsyjnie i warcząc jak pies.
- Jak ci się podoba nowe mieszkanko? - zapytał cynicznie Sylwan - Tutaj będziesz się czuł znacznie lepiej, z dala od tego, który skrywa się za tamtą ścianą. On już nie będzie cię dręczył swą obecnością.
- Ty głupcze! - zaśmiał się Garcia śliniąc sobie podbródek - Ty nic nie rozumiesz! On jest wszędzie, naprawdę tego nie widzisz? Jakiż ciasny ograniczony umysł musisz nosić w tej czaszce!
- Zamknąć go! - warknął nieco wytrącony z równowagi agent. Nie czekając na zatrzaśnięcie drzwi Sylwan przeszedł do niewielkiej dyspozytorni poziomu medycznego, wyciągnął z kieszeni swój moduł łączności. Włączone urządzenie popiskiwało przez krótką chwilę namierzając bliźniaczego Ducha Maszyny zamieszkującego odbiornik Mira.
- Salvarro, słucham? - w słuchaweczce Sylwana rozległ się twardy głos Fedridańczyka, nie do pomylenia z żadnym innym głosem przez wzgląd na charakterystyczny akcent Mira.
Sylwan zdał dowódcy sekcji szybkie sprawozdanie z przesłuchania adeptów, uważnie jednocześnie obserwując kręcących się po korytarzu regulatorów. Żaden z nich nawet nie próbował podejść do dyżurki, ale agent wolał zachować ostrożność i dyskrecję.
- Połącz się z Constantine, jest jeszcze w Twierdzy - polecił Mir - Mam ważną sprawę do załatwienia z Martensem i Dregsem, właśnie jestem na spotkaniu z nimi. Niech Constantine zdecyduje jakie środki bezpieczeństwa trzeba będzie podjąć w kwestii tej pary. Bez odbioru.
Sylwan odsunął komunikator od ust, westchnął niezbyt uszczęśliwiony perspektywą rozmowy z nader porywczym w jego opinii duchownym, zaczął wybierać nowy numer połączenia. |
|