RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Dark Harvest Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 68, 69, 70 ... 100, 101, 102  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pią 10:58, 05 Cze 2009
Peacemaker
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów






Czyje imie? Nie boj sie wypowiedziec go glosno, nasz Pan nie lubi tchorzy. Nie ma dla nich miejsca przy jego tronie. (oczywiscie na potrzeby straznikow mam na mysli Imperatora, ale niech on mysli, ze niekoniecznie Wink ).

Sorka za brak PLiterek. Poprawie sie Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 13:00, 06 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 8.41

Adept Garcia zachichotał opętańczo, budząc tym śmiechem wyraźny dyskomfort u obu funkcjonariuszy. Fastro spojrzał pytająco na Sylwana, Jens zacisnął palce na swoim pistolecie. Agent uspokoił obu mundurowych ruchem ręki, chociaż sam czuł biegnące po plecach ciarki.

- Jeśli nie znasz jego imienia, nie jesteś godzien! - krzyknął więzień podrywając się na nogi. Obaj regulatorzy momentalnie w niego wycelowali, ale Garcia nie odrywał wzroku od twarzy Sylwana, nie zwracając na regulatorów najmniejszej uwagi - Ty wiesz, prawda? Znasz go? Jest tutaj, zobacz.

Obłąkany mężczyzna przekręcił głowę w bok, spojrzał z nabożnym szacunkiem na jedną ze ścian celi. Sylwan podążył wzrokiem za spojrzeniem Garcii dostrzegając jedynie gładką kamienną powierzchnię.

- Widzisz jak się rysuje pod giętką zasłoną?! Widzisz ten boski kształt napierający na linię światów? On jest tutaj, na wyciągnięcie ręki, ale odległy o eony!

Sylwan dopiero teraz zauważył, że Garcia ma zakrwawione palce i połamane paznokcie, a kamienna ściana nosi ślady płytkich wyżłobień na całej swej powierzchni, układających się w jakieś pozbawione sensu inskrypcje i wzory, wśród których powtarzały się słowa "Pan Deszczu", "Wielki Żniwiarz" i "Żerca".

- Dlaczego wybrał właśnie ciebie? - strzelił na ślepo agent, nie wiedząc zbytnio jak zacząć konwersację z szaleńcem - Dlaczego ja nie mogę go ujrzeć? Czemu nie jestem tego godny?

Obaj regulatorzy mieli blade twarze, ich ręce wyraźnie drgały. Słysząc pytanie gościa musieli zachodzić w głowę, czy aby nie stali się właśnie świadkami jakiejś przerażającej herezji, ale milczeli niczym zaklęci. Garcia oderwał wzrok od najzwyklejszej w świecie ściany, przeniósł rozgorączkowane spojrzenie na Sylwana.

- Może nie jesteś jeszcze gotów? - powiedział śliniąc się przy tym obficie - A może nigdy nie będziesz gotów? On już wybrał innych ku swemu podobieństwu, będą mu służyć, gdy pęknie zasłona, już mu służą. Widziałem, widziałem!

- Jego trzeba zastrzelić - nie wytrzymał w końcu Fastro, celując w czoło Garcii - To bezbożna ohyda...

- Nic nie robić bez mojego rozkazu! - warknął Sylwan - Ten człowiek znajduje się pod moją bezpośrednią jurysdykcją! Dopóki nie stwierdzę inaczej, odpowiadacie za jego bezpieczeństwo własnymi głowami.

Regulatorzy pobledli jeszcze bardziej, wymienili między sobą niespokojne spojrzenia.

- Tak jest, sire - wybąkał proktor.

- Garcia - powiedział akolita robiąc krok w stronę szaleńca - Co widziałeś? Kto mu służy?

- Widziałem cień tego zza zasłony - zachichotał upiornie więzień - On też na mnie spojrzał, przeniknął, posiadł! Dał mi ujrzeć i dał mi żyć! Dlaczego dał mi żyć?! Dlaczego nie rozlał błogosławionej krwi ku chwale Tronu?!

- On do szczętu oszalał - wycedził przez zęby Jens - Jak może plugawić takimi słowami majestat Złotego Tronu?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 13:49, 06 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 8.45

Zdyszany po biegu w dół schodów Ravion przymknął oczy, zaczął oddychać głęboko z zamiarem odzyskania normalnego tętna. Medyceusze wycofali się czym prędzej za drzwi pozostawiając w prosektorium jedynie dwa ciężkie miotacze ognia oraz stojącą tuż obok Lyry. Kara i Constantine pozostali w pokoju odpraw omawiając z Mirem treść zapisków na zwojach zbożowej laleczki, ale wybiegający z pokoju psionik czuł na sobie ich zatroskane spojrzenia.

- Dobrze się czujesz? - zapytała Sepheryjka spoglądając na mentata z niepokojem wyrysowanym na jej poważnej twarzy.

- Tak - odpowiedział Ravion - Nie martw się, wszystko w porządku.

Solomonita przycisnął do piersi swój amulet, zaś dzierżoną w prawej dłoni laskę z motywem Imperialnego Orła wyciągnął ponad nagie ciało Vespera, naznaczone ściegami szwów w miejscach, gdzie medyceusze pozszywali zwłoki ponownie po oględzinach patologicznych. Skoncentrowany dzięki swemu osobistemu pryzmatowi mocy, psionik sięgnął swą jaźnią na zewnątrz kruchych cielesnych barier, opuścił więzienie własnego ciała dotykając mentalnymi próbnikami zwłok orbellańskiego diakona.

Poczuł delikatne mrowienie gdzieś na krawędzi podświadomości, niepokojące, szybko przybierające wyczuwalną cierpką aurę. Jego moc wsączała się w organiczne pozostałości po Vesperze, sondując odciśnięty w ich ładunek emocji. Czytanie w materii organicznej zawsze sprawiało Ravionowi kłopot, podobnie zresztą jak większości imperialnych psioników, albowiem przez wzgląd na pewne właściwości eterycznej mocy Osnowy jej aura mocniej utrwalała się w materii nieożywionej niż w ciałach.

Zaledwie kilka sekund mentalnej sondy wystarczyło, by Ravion poczuł charakterystyczny korzenny zapach o mdłym słodkim odcieniu, stanowiący pierwsze ostrzeżenie przed niewidzialnym niebezpieczeństwem.

- Chaos! - syknął Solomonita oplatając kurczowo palcami swą laskę - Czuję aurę Chaosu!

Zdenerwowana Lyra przestępowała z nogi na nogę, nie potrafiąc towarzyszowi pomóc, nie umiejąc mu niczego doradzić i nie mając pojęcia, czego się właściwie po całym tym zabiegu spodziewać. Już sama obecność człowieka obdarzonego mentalnym przekleństwem - tak, Lyra wiedziała, że on miał to za dar, ale w jej oczach była to przerażająca klątwa - budziła w niej zimne ciarki, a rozgorączkowana wyobraźnia podpowiadała dziewczynie, że trup Vespera może lada chwila usiąść na stole i zacząć się śmiać histerycznie prosto w jej twarz.

- Czuję zadowolenie, dziwną satysfakcję - szeptał ze zmrużonymi oczami Ravion, odczytując od wierzchu ostatnie warstwy emocjonalnej aury diakona, wciąż jeszcze tlącej się w jego martwym ciele - Przechodzi poniżej w desperację, wcześniej w wahanie i niepokój. Spod wahania przenika wściekłość, bardzo słaba, ledwie wyczuwalna.

- Co to znaczy? - zapytała Lyra spoglądając nerwowo na psionika.

Ravion nic nie odpowiedział w pierwszej chwili, pogrążony w ogromnym skupieniu.

- To jego uczucia przeżyte w ostatniej godzinie życia - powiedział, kiedy Sepheryjka straciła już nadzieję, że usłyszy odpowiedź - Nie potrafię ich jeszcze zinterpretować, muszę nad tym pomyśleć, ale jednego jestem pewien. Ten człowiek sprzedał swą duszę Mrocznym Potęgom. Czuję wstręt na samą myśl o zabiegu, który musiałem wykonać dla pozyskania tej obrzydliwej wiedzy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:08, 06 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 8.45

- Wolałbym, abyś mnie w przyszłości szybciej informował o takich sprawach - powiedział chłodnym tonem Mir, spoglądający na Constantine z wyraźną przyganą. Duchowny w charakterystyczny dla siebie sposób nic sobie z tego napomnienia nie zrobił.

- Bracie, to były plugawe klątwy o wielce korodującej dla dusz i umysłów mocy - odpowiedział - Starałem się uchronić was przed ohydą tego profanium! Do moich obowiązków należy dbałość i piecza o czystość moralną wszystkich agentów Ordo. Wiedza o istocie tych zapisów stanowi zagrożenie moralne!

- A kto zatroszczy się o ciebie? - zapytała cicho, ale wyraźnie Kara. Kapłan zgromił ją natychmiast wzrokiem, mimowolnie łapiąc za noszony na złotym naszyjniku symbol Orła - Ile nam zostało czasu? Tydzień?

- Do końca pory deszczowej niewiele. Jeśli zwoje mówiły o trzydziestu dniach, a lalkę znaleziono piątego marca, to zostały nam niecałe dwa tygodnie - oznajmił myślący intensywnie Mir. Fedridańczyk spojrzał surowo zamierzając coś dodać pod adresem Constantine, ale nie zdążył, przerwało mu głośne pukanie do drzwi.

- Wejść! - polecił donośnym głosem legat, swym spojrzeniem dając Constantine do zrozumienia, że jeszcze się z nim rozmówi.

W otwartych drzwiach pojawił się starszy regulator Tanako.

- Komendant Dregs prosi o pilne spotkanie z legatem - oznajmił funkcjonariusz stając na baczność - Sprawa nie cierpiąca zwłoki. Nadto przyniosłem dokumenty personalne, które przygotował komendant Martens.

- Proszę położyć je na stole - zdecydował Mir - Gdzie komendant Dregs, w poczekalni?

- Nie, sire - zaprzeczył ruchem głowy regulator - Jest w głównym archiwum. Na polecenie komendanta Martensa miał dopilnować ar... internowania głównego archiwisty Cullana.

- Jakiś kłopot z realizacją tego zadania? - zmarszczył czoło Mir podejrzewając opór ze strony kolejnego zdemaskowanego heretyka.

- Nie, sire - zaprzeczył ponownie Tanako - Proktor Cullan już przebywa w celi. Jest bardzo zaskoczony, ale zastosował się do wszystkich poleceń. Komendant Dregs sądzi, że znalazł coś ważnego w jego dokumentach i chciałby to skonsultować z legatem osobiście.

- Dobrze, zróbmy komendantowi przyjemność zaszczycając go wizytą - oznajmił Mir - Kara, Constantine, przejrzyjcie te teczki, dopóki Ravion i Lyra nie wrócą, potem jedźcie wszyscy do katedry. Skontaktuję się z wami przez radio jak już będę wiedział, co za dokument tak zmartwił Dregsa.

Mir wyszedł z pokoju pozostawiając w nim dwójkę akolitów oraz trzy teczki personalne w szarym kolorze, oznakowane naklejkami zawierającymi jedynie nazwiska i inicjały.

"Flynt O.", "Dregs L.", "Martens T.".

- I znowu będzie trzeba czytać! - żachnęła się Kara spoglądając na teczki z czystą nienawiścią w oczach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 21:36, 06 Cze 2009
Raphael
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 12 Paź 2008
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Holy Terra
Płeć: Mężczyzna





Potwierdzam medyceuszom polecenie spalenia ciała skazonego Chaosem. Powracamy (jeśli Lyra nie ma innego pomysłu) do grupy by dołączyć do wyprawy do katedry. Tam składam pozostałym akolitom sprawozdanie z czynności śledczej.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 21:55, 06 Cze 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Martens to ten nieudacznik? Biorę się za jego teczkę Very Happy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 9:03, 07 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 8.50

Lyra zauważyła, że Ravion był głęboko wstrząśnięty dokonaną chwilę wcześniej sondą, dostrzegała krople potu na jego czole. Solomonita opuścił swoją laskę, otarł rękawem twarz.

- Przywołaj medyceuszy - polecił Sepheryjce. Dziewczyna nie zwykła na co dzień przyjmować poleceń od równych sobie, a formułowanych w tak szorstki sposób, ale tym razem ugryzła się w język. Podeszła do drzwi sali sekcyjnej, otworzyła je przywołując przestępujących z nogi na nogę adeptów sztuki patologii. Vengo spojrzał na nią pytająco, przestąpił próg pomieszczenia.

- Adepcie, pozwólcie bliżej - powiedział chłodno Ravion - Braliście w swe ręce rozliczne organy tego denata, więc muszę wam zalecić pewne procedury postępowania związane z tym konkretnym przypadkiem.

Vengo był fascynatem swej profesji i wydawał się niewiele postrzegać z otaczającego go świata, ale nawet on musiał się już zorientować, że diakon Vesper nie był zwykłym nieboszczykiem, i to bynajmniej nie z powodu trzech ran postrzałowych na jego plecach.

- Tak, sire? - odezwał się niepewnie patolog, składając nerwowo ręce.

- Te zwłoki stanowią moralne zagrożenie - oznajmił nie znoszącym sprzeciwu tonem psionik - Za chwilę przybędzie tutaj brat Constantine, który pobłogosławi te miotacze ognia. Zaraz potem zniszczycie za ich pomocą ciało, do ostatniej kosteczki. Prochy zamieciecie do metalowego pudła, które zostanie zaspawane i zakopane w sekretnym miejscu. DO tego czasu nikt nie może tutaj wchodzić ani dotykać zwłok. Czy to jasne?

- Tak, sire - wykrztusił blednący medyceusz, oglądając się niespokojnie na swych asystentów - Ale... ale ja ich dotykałem.

- Wiem - skinął głową Ravion, a w jego oczach pojawiły się niebezpieczne błyski - Dlatego właśnie zgłosisz się do brata Constantine po pokutę i wykonasz wszelkie jego zalecenia związane z umacnianiem kręgosłupa moralnego.

Nie dodając nic więcej mentat odwrócił się na piętach i przywoławszy do siebie Lyrę wyszedł z pokoju sekcyjnego pozostawiając za sobą trzech zdjętych przerażeniem adeptów.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 9:40, 07 Cze 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Mir...na to spotkanie z Dregsem...może nie idź sam ? Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 9:40, 07 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 8.50

Girwan zabrał dla siebie teczkę personalną wicedyrektora Flynta, natomiast Constantine usiadł ramię w ramię z Karą wyciągając z innego segregatora dokumenty dotyczące osoby komendanta Martensa.

- Ma na imię Theodor? - zapytała dla pewności zabójczyni, niecierpliwie próbując ułożyć w myślach rzędy literek i cyfr.

- Tak, Theodor Martens, urodzony w 791 w Sheaf - odpowiedział biegły w sztuce czytania duchowny - Rodowity Orbellanin, z szanowanej rodziny wywodzącej się z generacji pierwszych kolonistów. Szkoła przykościelna w latach 798-806, znacząca aktywność religijna, należał do młodzieżówki milicji świeckiej, potem w roku 809 wstąpił do sił porządkowych Magistratum. Niewiele pochwał, głównie za wzorową służbę i zdyscyplinowanie.

- Jakoś mnie ten brak pochwał nie dziwi - sarknęła ironicznie Kara - Facet wydaje się zupełnie niekompetentny.

- Widocznie w latach młodości miał więcej zapału - skomentował Constantine - To dość charakterystyczna cecha u wielu ludzi. Od razu został awansowany na stopień dowódcy drużyny, zapewne nie ze względu na kompetencje, tylko pochodzenie. Pięć lat później, w 814, został przeniesiony do działu administracyjnego... o, to ciekawe - palec duchownego zatrzymał się na chwilę w połowie karty personalnej.

- Co tam masz? Co? - zaciekawiła się momentalnie Kara.

- Jednak kiedyś opuszczał ten świat - powiedział powoli kleryk - A już myślałem, że siedział tu całe życie. W roku 818 spędził blisko rok na delegacji na Vaxanide, uczestnicząc w szkoleniu dla kadry średniego stopnia formacji bojowych Magistratum.

- Na Vaxanide? - powtórzyła Kara przeciągając znacząco słowa - Coś często się ta nazwa powtarza, nie sądzisz, ojcze?

- To jeszcze o niczym nie świadczy - odpowiedział z namysłem Constantine - Vaxanide to jeden z większych światów-Kopców tego podsektora, przez wielu postrzegany za drugi pod względem ważności system po Malfi. Działa tam mnóstwo imperialnych instytucji i organizacji, zarówno tych należących do Administratum jak i Departmento Munitorium. Co więcej, Vaxanide wystawia w regularnych odstępach czasu dziesiątki doskonale wyposażonych regimentów gwardyjskich, wysyłanych często poza calixiańskie granice... ale z drugiej strony, nie mogę z czystym sumieniem wykluczyć istnienia jakiegoś powiązania między Martensem i wątkiem vaxanidańskim, tyle że to skomplikuje śledztwo.

Kara mogła mieć braki w wykształceniu, ale nie można jej było odmówić bystrego umysłu. W mig pojęła powód zatroskania duchownego.

- Byliśmy pewni, że do herezji doszło na Tranchu - kiwnęła głową dziewczyna - Ale Martens nigdy nie był na Tranchu, za to na Vaxanide owszem.

- Nie brnij zbyt głęboko w ten wątek, jeszcze nie teraz - odparł Constantine - Na razie nie mamy jeszcze potwierdzenia na udział Martensa w spisku.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 9:53, 07 Cze 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Czekamy na rozwój akcji Wink Mamy jeszcze kilka teczek do przejrzenia, potem Katedra...

Mistrzu: co muszę wykupić, żeby Kara zaczęła radzić sobie z czytaniem? Low gothic +10? Literacy?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 10:17, 07 Cze 2009
Peacemaker
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów






Ewidentne skażenie chaosem. Sam by tego nie wymyślił.

Próbuję jeszcze chwilę naciskać na 'tych innych wybranych'. Jeśli nie da to efektu, to wychodzimy i podobną procedurę (pytania, środki bezpieczeństwa) powtarzamy u drugiego akolity (oczywiście zakładając jego podobne zachowanie).

Czy mam jakąś łączność radiową z tymi strażnikami? Podejrzewam, że jeśli przyjdzie co do czego, to dobrze byłoby natychmiastowo zabić tych akolitów.

Kolejna sprawa. Dla eksperymentu można przenieść (przynajmniej tego) do innej celi i tam znowu zapytać czy widzi przez ściany. Podejrzewam, że nie są to chore majaki szaleńca, ale albo w jego pobliżu, albo w tej celi, na tamtej ścianie faktycznie coś czeka na możliwość przejścia.

Nie wiem czy zabicie ich coś da, ale uczulam strażników, by więźniowie byli pod stałą obserwacją i w razie czego kula w łeb. Może lepiej byłoby wezwać posiłki i zabrać ich do nas? Constantine się ucieszy, bo będzie mógł przeprowadzić prawdziwe przesłuchanie Wink To ostatnie zdanie kieruję drogą radiową do reszty grupy. Wcześniej poinformowawszy o skażeniu chaosem.

Jeśli faktycznie zabierzemy ich do nas, to zaadoptujmy pomieszczenie z miotaczami płomieni na salę przesłuchań. Jeśli coś pójdzie nie tak, to od razu wypali się wrzoda Wink Z jednej strony kapłan, z drugiej psionik i może uda im się czegoś dowiedzieć.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 13:34, 07 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, gmach Administratum, 23 martius 831.M41, godz. 8.45

Sylwan starał się zachować kamienną twarz, ale histeryczne zachowanie więźnia nie ułatwiało mu sprawy. Garcia przestał się śmiać, zaczął w zamian ogryzać do krwi palce prawej dłoni.

- Kim są ci wybrani? - zapytał agent zaciskając palce na swym pistolecie i zerkając jednocześnie na podejrzaną w jego oczach ścianę - Na kim spoczęło łaskawe oko Pana Tronu?

Szalony adept przestał gryźć palce, spojrzał na rozmówcę mętnym wzrokiem, zaczął dla odmiany przeraźliwie jęczeć.

- Nie wiem, nie wiem, nie byłem aż tak godny! - wyrzucił z siebie żałościwie - Inni okazali się lepsi, wytoczyli wcześniej krew! Ale przyjdzie mój czas, jeszcze przyjdzie! Rozleję swoją krew przed Tronem, a potem złożę na nim własną czaszkę!

Sylwan poczuł lodowate ciarki na karku, uświadamiając sobie bezgraniczną otchłań szaleństwa, w którą wpadł nieszczęsny adept.

- Wychodzimy - rzucił do obu strażników odwracając się na pięcie, ścigany jękami więźnia.

- Ostrzegałem, sire, on popadł w herezję - powiedział Fastro, kiedy Jens zaryglował ciężkie metalowe drzwi celi - Komendant Martens nakazał obu trzymać w uwięzieniu do czasu wydania nowych poleceń, ale moi ludzie zaczynają szemrać. Bluźnierstwa Garcii budzą w nich lęk.

- Gotów jestem przyznać im rację - odpowiedział Sylwan siląc się na beznamiętny ton - Chcę jeszcze porozmawiać z drugim z więźniów, a w tym czasie wyświadczcie mi małą przysługę. Macie tutaj więcej izolatek?

- Jeszcze cztery, sire - odpowiedział Fastro marszcząc czoło, podejrzewając być może, że gość nakaże teraz internować tych jego podwładnych, którzy ośmielali się kwestionować rozkazy Martensa.

- Przenieście Garcię do innej celi, najlepiej położonej jak najdalej od tej zajmowanej obecnie. Przed wyjściem będę chciał raz jeszcze z nim porozmawiać. Teraz zaprowadźcie mnie do drugiego więźnia, chcę mieć ponownie dwuosobową asystę.

- Tak jest, sire! - wyprężył się Fastro - Dogan, Toska, przenieść więźnia Garcię do izolatki szóstej, natychmiast!

Dwaj regulatorzy należący do ochrony kompleksu ruszyli czym prędzej do izolatki Garcii, odpinając swe kabury i zaciskając ręce na gumowych pałkach. Jens odryglował w tym samym czasie drzwi skrywające za progiem drugiego z więźniów.

- Adept drugiej klasy Everett Sorso, lat czterdzieści siedem - powiedział proktor ciągnąc za klamkę drzwi. Sylwan odczekał, aż obaj mundurowi wejdą do środka i wycelują w więźnia pistolety, dopiero potem sam przekroczył próg.

W kącie pomieszczeniu siedział posiwiały mężczyzna w podeszłym wieku, z podciągniętymi pod brodę kolanami, przyciśnięty plecami do chłodnej ściany. Sylwan zmarszczył nos czując bijący od adepta fetor fekaliów. Posadzka zabrudzona była ludzkimi odchodami, a ślady na ścianach świadczyły o tym, że więzień używał ich też do prób pisania na kamiennych blokach.

- Staramy się czyścić izolatkę, ale to na nic - warknął Jens - Zupełnie mu odbiło, nie słucha poleceń, nie reaguje na bicie. Jakby był w innym świecie.

- Adepcie Sorso, spójrz na mnie - polecił Sylwan wbijając wzrok w puste oczy więźnia, wpatrzone gdzieś w dal. Mężczyzna nie zareagował w żaden sposób na te słowa, jakby ich wcale nie słyszał.

- W ogóle się nie odzywa? - agent spojrzał pytająco na Fastro, proktor odpowiedział mu twierdzącym ruchem głowy.

- Adepcie Sorso, przyszedłem tu, by ci pomóc - spróbował raz jeszcze Sylwan, ponownie nie uzyskując żadnego odzewu.

- To nie ma sensu, sire - odezwał się Jens - Od początku izolacji nie odezwał się ani słowem.

Sylwan westchnął z rozczarowaniem, postał jeszcze chwilę w milczeniu przyglądając się uważnie więźniowi, potem drgnął i obrzucił podejrzliwym wzrokiem ściany jego celi, jakby spodziewał się podświadomie, że w nich również czaiło się coś, co wprawiało Garcię w stan nerwowej ekscytacji.

Nie dostrzegł niczego prócz odpadającego tynku i plam po fekaliach.

- Wychodzimy - zdecydował w końcu. Kiedy Jens zamykał izolatkę, Sylwan poprosił Fastro ruchem ręki, by ten odszedł z nim na bok, poza zasięg uszu innych regulatorów.

- Proktorze, dostaniecie ode mnie numer mojego komunikatora - oznajmił zdecydowanym tonem - Chciałbym, abyście pozostawali ze mną w kontakcie. Więźniowie muszą pozostawać pod stałą obserwacją i w razie niebezpiecznego zachowania po potwierdzeniu tego u mnie będziecie musieli ich zlikwidować.

- Nic im nie robić przed kontaktem radiowym? - upewnił się Fastro.

- Tak, musicie mieć ku temu moją zgodę - potwierdził Sylwan - Jeśli ją otrzymacie, kula w łeb, bez wahania i bez zbędnej zwłoki. Czy to jasne?

- Tak, sire, zrobię to osobiście... z prawdziwą przyjemnością - w oczach proktora pojawił się nienawistny błysk - Nie godzi się, by tacy... ludzie mogli nadal żyć.

- O tym ja zdecyduję - odparł ostrym tonem Sylwan, kierując swe kroki ku otwartym drzwiom najdalej położonej w korytarzu izolatki, gdzie dwaj regulatorzy wrzucili stawiającego im dziki opór Garcię.

Kiedy wszedł do celi, adept stał przyciśnięty grzbietem do jej tylnej ściany, trzęsąc się konwulsyjnie i warcząc jak pies.

- Jak ci się podoba nowe mieszkanko? - zapytał cynicznie Sylwan - Tutaj będziesz się czuł znacznie lepiej, z dala od tego, który skrywa się za tamtą ścianą. On już nie będzie cię dręczył swą obecnością.

- Ty głupcze! - zaśmiał się Garcia śliniąc sobie podbródek - Ty nic nie rozumiesz! On jest wszędzie, naprawdę tego nie widzisz? Jakiż ciasny ograniczony umysł musisz nosić w tej czaszce!

- Zamknąć go! - warknął nieco wytrącony z równowagi agent. Nie czekając na zatrzaśnięcie drzwi Sylwan przeszedł do niewielkiej dyspozytorni poziomu medycznego, wyciągnął z kieszeni swój moduł łączności. Włączone urządzenie popiskiwało przez krótką chwilę namierzając bliźniaczego Ducha Maszyny zamieszkującego odbiornik Mira.

- Salvarro, słucham? - w słuchaweczce Sylwana rozległ się twardy głos Fedridańczyka, nie do pomylenia z żadnym innym głosem przez wzgląd na charakterystyczny akcent Mira.

Sylwan zdał dowódcy sekcji szybkie sprawozdanie z przesłuchania adeptów, uważnie jednocześnie obserwując kręcących się po korytarzu regulatorów. Żaden z nich nawet nie próbował podejść do dyżurki, ale agent wolał zachować ostrożność i dyskrecję.

- Połącz się z Constantine, jest jeszcze w Twierdzy - polecił Mir - Mam ważną sprawę do załatwienia z Martensem i Dregsem, właśnie jestem na spotkaniu z nimi. Niech Constantine zdecyduje jakie środki bezpieczeństwa trzeba będzie podjąć w kwestii tej pary. Bez odbioru.

Sylwan odsunął komunikator od ust, westchnął niezbyt uszczęśliwiony perspektywą rozmowy z nader porywczym w jego opinii duchownym, zaczął wybierać nowy numer połączenia.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:11, 07 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 8.55

Girwan rzucił na blat stołu teczkę wicedyrektora Flynta, zamykając ją wpierw starannie, by ze środka nie wypadły żadne kartki

- Rodowity Orbellanin, czterdzieści dwa lata, w dodatku nigdy nigdzie nie podróżował - oznajmił Scintillijczyk - Protegowany poprzedniego dyrektora Dereka Kruegera, jeszcze sprzed czasów Garnera. Błyskotliwy karierowicz, dzięki swym talentom przetrwał czystkę personalną, którą Garner urządził tutaj w 827. Żadnych nagan, żadnych podejrzanych wpisów. Pozornie facet jest bez skazy, w dodatku nikt nie ma pojęcia, gdzie przepadł.

Drzwi pokoju otworzyły się cicho, do środka weszli Ravion i Lyra. Sprawiający wrażenie zmęczonego psionik klapnął na pierwsze wolne krzesło, potarł palcami skronie.

- Vesper nosił piętno Chaosu - oznajmił po chwili ciszy - Zaprzedał duszę Mrocznym Potęgom, teraz jestem już tego całkowicie pewien. Medyceusze czekają na dole na błogosławieństwo dla miotaczy ognia, potem zniszczą szczątki tego heretyka zgodnie z moimi instrukcjami. Gdzie legat?

- Mir poszedł do archiwum, Dregs chciał się z nim tam zobaczyć, bo podobno znalazł coś w papierach tego aresztowanego archiwisty - odpowiedziała Kara podrzucając w rękach teczkę personalną komendanta kosmoportu.

- I puściliście go tam samego? - zmarszczyła czoło Lyra.

- Szanowny pan legat dał jasno do zrozumienia, że nie potrzebuje naszego towarzystwa - fuknęła zabójczyni - Zresztą zabrał ze sobą mata Gatesa i dwóch innych żołnierzy, to raczej wystarczy jak go po drodze napadnie jakiś skryba albo inny klerk.

Constantine uniósł rękę dając znać, że jego towarzysze mają się natychmiast uciszyć, wyciągnął spod szat swój moduł łączności, zerknął na jego malutki cyfrowy wyświetlacz.

- To Sylwan - oznajmił podnosząc urządzenie do ucha - Constantine, mów. Tak... obaj? Jakie objawy? Aha... a ten drugi?

Przeraźliwy dźwięk alarmowych syren przetoczył się z ogłuszającym hałasem przez korytarze i pomieszczenia prefektury, umieszczona w rogu pokoju odpraw czerwona lampa ożyła nagle pulsując rytmicznie.

- Co się dzieje? - krzyknęła Lyra wyszarpując z kabury Hecutera - Co się stało?

Po raz drugi w przeciągu ostatnich dwóch godzin Twierdza Barleystone postawiona została w stan alarmu bojowego, oznaczający obsadzenie wszystkich stanowisk strzeleckich na wałach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:48, 07 Cze 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Ech Keth, to sobie wybrałeś moment na zakończenie update'a Wink

Sięgam po Hecutery i czekam na rozwój akcji, staram się dowiedzieć, o co poszło tym razem...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:15, 07 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 8.57

Pchnięte z całej siły drzwi uderzyły w ścianę pokoju, odbiły się od niej z hukiem. W progu stanął jeden z noszących czarne kamizelki żołnierzy ochrony Corolisa, spoglądający na akolitów Ordo z posępnym grymasem na ustach.

- Alarm w głównym archiwum! Stacjonarne sensory zarejestrowały użycie broni strzeleckiej!

Constantine wyciągnął błyskawicznym ruchem tkwiący w pokrowcu rewolwer, odciągnął kurek ciężkiej nieporęcznej broni.

- Mir! - ryknął duchowny - Coś się stało w archiwum!

Girwan trzymał już przy uchu moduł łączności, wywołując dowódcę sekcji, powtarzając co chwila jego imię. W eterze panowała martwa cisza.

- Sir! - krzyknął w stronę Raviona żołnierz ochrony - Nie mogę nawiązać kontaktu z matem Gatesem! Jego radio nie odpowiada!

Przez próg pomieszczenia przeskoczył zdyszany regulator Tanako, trzymający w dłoni odbezpieczony laserowy pistolet.

- Gdzie jest legat?! - krzyknął tocząc po pokoju wzburzonym wzrokiem - Mamy alarm pierwszego stopnia! Ktoś użył broni wewnątrz prefektury, najpewniej w głównym holu archiwum!

- Prowadź nas, szybko! - odkrzyknął Constantine próbując przekrzyczeć wycie syren - Jak to daleko?

- Sześć pięter niżej, ojcze! - machnął ręką Tanako - Za mną!

Prowadzeni przez funkcjonariusza Magistratum akolici wypadli na korytarz piętra, omal nie tratując w pędzie trójki żołnierzy ochrony oddelegowanych do warty przed pokojem narad.

- Sir, mamy do was dołączyć?! - zawołał jeden z żołnierzy, ten sam, który chwilę wcześniej wykrzyczał w progu komnaty ostrzeżenie.
Zobacz profil autora
Dark Harvest
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 69 z 102  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 68, 69, 70 ... 100, 101, 102  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin