Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Sheaf, Twierdza Barleystone, 23 martius 831.M41, godz. 8.35
Zadowolona z jakiegoś konkretnego zajęcia Kara pomaszerowała w górę szerokich schodów pogwizdując przy tym pod nosem. Towarzyszył jej starszy regulator Hauser, poważny młody człowiek o krótko ściętych włosach i starannie wyprasowanym uniformie, pełniący wraz z oficerem Tanako tymczasową funkcję przybocznych adiutantów legata.
Zabójczyni zerknęła raz i drugi na przystojnego, ale milczącego jak głaz funkcjonariusza, patrzącego wprost przed siebie i udającego całkowity brak zainteresowania jej zalotnymi spojrzeniami.
Albo udającego albo faktycznie nie będącego zainteresowanym. Uświadomiwszy sobie tę drugą ewentualność agentka straciła nieco humor, zmarszczyła nosek przyśpieszając kroku z zamiaren jak najszybszego dotarcia do nadajnika.
Pilnujący drzwi pomieszczenia żołnierze ochrony Corolisa okazali się w opinii Kary uciążliwymi służbistami, bo chociaż znali już twarze wszystkich członków świty legata, zażądali od niej okazania przepustki. Machnęła im przed nosami odpowiednim papierem, podczas gdy Hauser przywoływał przez swój ręczny komunikator dyżurnego techadepta.
Sługa Omnissiaha przybył po kilku minutach, wprowadzając akolitkę do wnętrza dusznego, zastawionego tajemniczą maszynerią pokoju.
- Na tej elektrokarcie nagrana jest wiadomość, która musi natychmiast trafić na pokład statku na orbicie! – oznajmiła podniesionym głosem Kara, czująca od pierwszego kontaktu niechęć do niskiego, pomarszczonego człowieczka w powłóczystym sttroju techadepta, spoglądającego na nią wyblakłym niebieskim ludzkim okiem i pulsującym czerwonym blaskiem optycznym implantem – Się rozumiemy?
- Tak, pani – wycharczał mechanicznie techadept. Agentka poczuła zimny dreszcz uświadamiając sobie, że słowa te padły nie z ust mężczyzny, tylko z niewielkiego czarnego pudełka wszczepionego w jego krtań. Sługa Boga-Maszyny zaczął wciskać jakieś guziki na ogromnym pulpicie urządzenia, mamrotając coś niezrozumiale pod nosem. Dziewczyna omal nie odskoczyła od niego, kiedy odwrócił się znienacka w jej stronę podając jakiś zdjęty z podajnika na boku komunikatora arkusz papieru.
- Co to? – zapytała oschle – Już gotowe?
- Nie, pani – odparł techadept – Duch Maszyny jeszcze się nawet do końca nie wybudził, to potrwa około czterech minut i trzydziestu siedmiu sekund, z zaokrągleniem do pół sekundy. Przez noc komunikator pracował w trybie uśpienia, jego jaźn rejestrowała pasywnie zjawiska zachodzące w eterze. Ten wydruk to zgłoszenie odebranej wiadomości radiowej.
- Pokaż mi to – Kara wyszarpnęła arkusz papieru z rąk techadepta, podniosła go do oczu składając literki w całość z wysuniętym koniuszkiem języka.
„Orzeł w locie, jedno pisklę. Ku leżu słońca. Oddarte pióra? Matka troskliwa, dziecię ufne. Pierwszy nieobecny, drugi godny swego. Czas spełnienia?”.
- Co to za bełkot? – zmarszczyła czoło zabójczyni – Kiedy to nadano, skąd?
Techadept zerknął na górne wiersze wydruku, pokazał jej coś ubrudzonym smarem palcem.
- Wczoraj w nocy, o dwudziestej pierwszej pięćdziesiąt dwa. Źródło transmisji nieznane, odbiorca transmisji nieznany. Bardzo silny sygnał, zapewne nadajnik transkontynentalny. |
|