Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Sibellus – dystrykt Arretium, pałacyk Domu Oxmee, 441.830.M41, godz. 15.40
Kara Janderic odstąpiła od skutego kajdankami Mira, potrząsnęła z zadowoleniem głową widząc wprawnie unieruchomionego Fedridańczyka. Dziewczyna nie znała się prawie wcale na psionice, Osnowie ani mentalnych zaburzeniach, ale wystarczało jej to, co słyszała nieraz od odwiedzających Luggdunum wędrownych kaznodziejów. Umysł dotknięty destrukcyjną mocą Immaterium potrafił przeistoczyć się w leże demona czyniąc z człowieka bezwolny pomiot Chaosu. Patrząc na gęste siwe włosy Mira Kara czuła instynktowny dreszcz lęku, nie chcąc nawet wiedzieć, co takiego ujrzał w ułamku sekundy Fedridańczyk.
Dziewczyna schyliła się ku posadzce, podniosła jeden z leżących na niej komunikatorów, odrzuciła go ze złością. Urządzenie nie działało, najwyraźniej zniszczone radiową interferencją.
- Sierżancie Montesino! – krzyknęła w stronę dowódcy szturmowców – Poślijcie kogoś na zewnątrz, niech znakami wizualnymi ściągnie na dół jedną z aerodyn, muszę mieć dostęp do jakiegoś nadajnika!
Montesino kiwnął jej w odpowiedzi głową, rzucił krótki rozkaz w stronę jednego z podwładnych. Żołnierz zerwał z uprzęży flarę sygnalizacyjną, wyskoczył czym prędzej za próg głównego wejścia.
- Zostawcie tutaj dwóch ludzi! – komenderowała dalej Kara, coraz lepiej odnajdując się w tej obcej dla niej dotąd roli – Reszta w głąb kompleksu, przeczesać mi cały budynek, aresztować każdego obcego! W razie zagrożenia strzelać!
Dziewczyna doskoczyła do Girwana, spoglądającego z niepokojem w puste oczy Mira.
- Chyba dochodzi do siebie... – mruknął agent nie odrywając wzroku od siwych włosów Fedridańczyka – Co mu się stało?
- Myśl lepiej o tym, co mu się jeszcze może stać – odparła twardo Kara – Nie mamy pojęcia, co ten Nawigator z nim zrobił. W razie konieczności... strzelaj w głowę.
Wysłany na zewnątrz pałacyku szturmowiec zjawił się w holu w chwili, gdy Kara oglądała dymiące wciąż oblicze Tyvana Lomba – prawdopodobnie Tyvana Lomba, jako że Nawigatorów w posiadłości było dwóch. Dziewczyna zapamiętała jednak, że starszy zwracał się do młodszego imieniem Glabred, to zaś eliminowało z kręgu podejrzanych psionika o czarnych oczach.
- Imperator strzeże – akolitka nakreśliła w powietrzu znak Orła dziękując Bogu za to, że obaj psionicy nie otworzyli jednocześnie swych trzecich oczu, taka bowiem manifestacja mocy mogła się dla agentów Ordo zakończyć masakrą. Już sama kremacja części żołnierzy jednoznacznie dowodziła tego, że heretycy byli niepoślednimi mentatami, a jednocześnie dostarczyła dowodu na to, że zespół Varrisa dopadł w końcu sprawców tajemniczych kremacji w nekropoliach Sibellusa.
- Pani! – szturmowiec doskoczył do Kary, klepnął ją w ramię zwracając na siebie uwagę dziewczyny – Pilot wylądował!
Agentka kiwnęła w odpowiedzi głową, słysząc wyraźnie dobiegający z zewnątrz ryk silników aerodyny. Chwilę później siedziała już w maszynie, z nałożonymi na uszy wielkimi słuchawkami dalekosiężnego modułu łączności.
- Tak, Kara Janderic! Sekcja Varrisa! Mam ci to przeliterować?! Potrzebuję silnego wsparcia, z psionikami i specjalistami od Osnowy włącznie! Mamy strefę skażoną prawdopodobnie Chaosem, wymagana natychmiastowa interwencja Ordo! To posiadłość rodu Oxmee, we Wieży Cirro... pilot, gdzie my właściwie jesteśmy?! Właśnie, poziom Arretium w Wieży Cirro! Nie, brak żywych celów, mamy za to parę trupów, a dwa z nich na pewno zainteresują Konklawę! To ty uważaj na swój ton, adepcie, bo właśnie zginęło kilku ludzi pod moją komendą i mam w tyłku stosowne maniery! Dobrze, zabezpieczymy teren i nigdzie się stąd nie ruszymy! |
|