Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/spacer.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/spacer.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/post_corner.gif) |
|
Sibellus – dystrykt Arretium, pałacyk Domu Oxmee, 441.830.M41, godz. 15.25
Serwitor milczał przez krótką chwilę, zastygając w bezruchu niczym posąg i nic sobie nie robiąc z wycelowanych w siebie laserów. Mir uznał, że służbita komunikuje się drogą radiową z odbiornikiem wewnątrz pałacyku, toteż nie czekając dłużej ruszył dostojnym krokiem ku wejściu.
- Graves, dwóch ludzi do asysty, reszta dokonuje standardowego zabezpieczenia budynku – rzucił do komunikatora – Flavionie, poczyń z łaski swojej skan mentalny, chciałbym wiedzieć, czy w tym budynku skrywają się jacyś psionicy.
Mentat spojrzał na Fedridańczyka z ukosa, nieco chyba urażony pewnym siebie tonem Mira, nie ważący się jednak rzucić żadnego komentarza. Eks-gwardzista nosił na karapaksie rozetę Astrid Stane, a to czyniło go przynajmniej tymczasowo jej prawą ręką. Flavion podniósł jedną dłoń do czoła, zmarszczył je, przymknął nieznacznie oczy.
- Czcigodna pani Oxmee przyjmie adepta inkwizytora Salvaro – oświadczył znienacka donośnym głosem serwitor, zawracając w miejscu i doganiając kaczym chodem Fedridańczyka – Proszę za mną.
- Wyczuwam pewne niewyraźne echo – oznajmił Flavion – Trudno je jednoznacznie zinterpretować. To może być psionik skrywający rozmyślnie swą obecność albo cień po pobycie psionika jakiś czas temu... powtórzę zabieg w środku, pewne rodzaje budulca potrafią zniekształcać lub całkowicie ekranować takie skanowanie.
Mir rozejrzał się uważnie wokół siebie. Girwan DeVayne szedł tuż obok, z prawą dłonią na kolbie wsuniętego w olstro lasera, lewą opartą zaś o biodro. Szlachcic spoglądał czujnym okiem na rzędy ciemnych okien ciągnących się rzędami na piętrach pałacyku, skrywających za warstwą brudnego szkła zimne opustoszałe apartamenty. Dwaj wyznaczeni przez kaprala Gravesa szturmowcy trzymali się za Mirem, flankując z obu stron Flaviona, pozostałych pięciu żołnierzy szło w bardziej rozproszonym szyku rozglądając się na wszystkie strony przez celowniki swych przyłożonych do ramion laserów.
Mir uśmiechnął się skrycie, zyskując ostatecznie potwierdzenie swych podejrzeń. Psionik odpowiedzialny za bluźniercze kremacje był w tym pałacyku, albo wciąż jeszcze albo całkiem niedawno. Fedridańczyk pewien już był, że stara rezydencja Domu Oxmee stanowiła bazę operacyjną zbrodniarza, spełniała ku temu wszelkie podręcznikowe założenia: dyskretne ubocze, znikoma liczba świadków, brak zainteresowania sąsiadów.
Lecz tym razem szykowała się konfrontacja na równych prawach, tego Mir był pewien. W Coscarli komórce Varrisa przyszło zmagać się samotnie z przeważającymi siłami wroga, w dodatku na dwóch frontach. Powtórki z Coscarli gwardzista nie miał w planie: towarzyszyły mu dwie drużyny wojskowych weteranów i dysponował ciężkim wsparciem z powietrza, a w roli osobistej ochrony widział Flaviona. Lomb czy nie Lomb, dziki psionik nie mógł oczekiwać zmiłowania.
- Wyłamaliśmy tylne drzwi, sir – w radiu zgłosił się sierżant Montesino – Zabezpieczamy zaplecze kuchenne. Kilka nieaktywnych serwitorów. Brak bezpośredniego zagrożenia.
Prowadzący Mira serwitor wysforował się nieco do przodu, rozsunął drzwi głównego wejścia do końca, przekroczył próg. Fedridańczyk zaczął się wspinać po szerokich marmurowych stopniach, naznaczonych odpryskami i żyłkami pęknięć.
- Wciąż tylko echo... – mamrotał przykładający dłoń do czoła Flavion – Brak wyraźnego odczytu... bardzo słaby sygnał… |
|