Wysłany: Nie 17:53, 18 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
8 stycznia 2209, obrzeża systemu Rhise
W lodowatej pustce kosmosu pojawił się znienacka oślepiający rozbłysk światła, zniknął w ułamku sekundy zastąpiony matowym ciemnym kształtem materializującym się w fizycznym wymiarze wszechświata. Lekki frachtowiec o odrapanym kadłubie zastygł na chwilę w pozornym bezruchu, ale dobre półtorej sekundy po wyjściu z nadświetlnej jego masywne dysze napędowe rzygnęły rozpalonymi gazami wprawiając statek w ruch. Na burtach jednostki zapłonęły na chwilę niebieskim blaskiem silniczki korekcyjne, odpalane w sekwencjach obliczonych przez pokładowy komputer nawigacyjny, mających ustawić jednostkę na kursie zbliżeniowym z odległą o dwadzieścia godzin lotu planetą.
Czasza anteny komunikacyjnej umieszczona na wysięgniku na lewej burcie jednostki, tuż pod przeszklonym pancernymi szybami mostkiem Grendela, zaczęła się obracać w kierunku wnętrza systemu, podczas gdy sensory szerokopasmowe sondowały przestrzeń wokół frachtowca. Na burtach jednostki zamigotały, a potem zapaliły się na stałe czerwone i białe lampy sygnalizacyjne, zaś uruchomiony automatycznie transponder zaczął emitować kod wywoławczy statku.
Usatysfakcjonowany wstępnymi odczytami układu diagnostycznego, kapitan obrócił fotel w miejscu i przeniósł wzrok na parę pracujących przy osobnych terminalach członków załogi. Mostek Grendela był niewielki, zatłoczony kanciastymi obudowami stacji roboczych, skąpany w zimnym świetle jarzeniówek.
- Sekcja napędowa? – zapytał kapitan dostrzegając nagle migoczącą w rogu swego ekranu czerwoną ikonkę, która sygnalizowała błąd w procedurze diagnostyki szczegółowej.
- Małe zakłócenia w przepuście płynnego katalizatora – Max Blunt odpowiedział na pytanie dowódcy nie odrywając wzroku ani na sekundę od wyświetlacza własnego komputera, stukając palcami w klawiaturę – Nic poważnego, ale trzeba to będzie sprawdzić przy najbliższym przeglądzie. Wszystkie pozostałe odczyty poprawne.
- John, co z autopilotem?
- Wszystko już ustawione, uaktywniony. Transponder nadaje. Na orbitę parkingową wejdziemy za dziewiętnaście godzin i dwadzieścia siedem minut – zameldował mężczyzna pełniący funkcję tymczasowego nawigatora i oficera komunikacyjnego zarazem – Odbieram sporo szumów radiowych z powierzchni... – John Kovalsky urwał na chwilę, poprawił tkwiące na uszach słuchawki.
Kapitan pokiwał z zadowoleniem głową, wyciągnął z kieszeni kombinezonu paczkę papierosów. Regulamin zabraniał co prawda palenia na mostku, ale kapitan anulował ten zakaz zaraz po wejściu na pokład. Szkieletowa czteroosobowa załoga mogła sobie pozwolić na bardziej kameralne warunki podróży, zwłaszcza że Grendel nie wiózł żadnego ładunku ani pasażerów – wyremontowany w stoczniach Ivendo frachtowiec został oddany pod komendę Oliviera Machado wraz z poleceniem odstawienia statku na Rhise, gdzie na jego przybycie oczekiwał już nowy armator.
Jeden rejs, prosta robota, godziwa zapłata. Nuda.
- Mam słaby sygnał na częstotliwości alarmowej! – John docisnął słuchawki mocniej do uszu, zaczął ustawiać lewą dłonią pokrętła stacji radiowej – Jakieś dwieście tysięcy kilometrów od nas! Próba identyfikacji...
Kapitan zdjął z pulpitu dopiero co założone na niego buty, spojrzał badawczo w stronę operatora maszynowni. Max wzruszył w odpowiedzi ramionami, przeniósł wzrok na Johna.
- Sygnatura wyłapana na sensorach szerokopasmowych – oznajmił podniesionym głosem radiowiec – Wrzucam na główny ekran.
Tuż nad głową kapitana, doskonale widoczny przez siedzących w tyle mostka innych członków załogi, wisiał pod sufitem wielki ciekłokrystaliczny wyświetlacz służący do prezentowania przekazów wizualnych emitowanych przez wybrane stacje robocze Grendela. Widniejąca na nim dotąd schematyczna projekcja systemu wraz z nałożoną na nią planowaną trajektorią lotu uzupełniona została o niewielki migający punkt, usytuowany na obrzeżach układu. Według informacji wyświetlanych tuż przy sygnaturze frachtowiec dzieliły od źródła sygnału cztery godziny lotu przy standardowej prędkości tranzytowej.
- Co to jest? – zapytał kapitan wpatrując się zmrużonymi oczami w wyświetlacz, zapominając zupełnie o trzymanej w dłoni paczce papierosów.
- Wygląda na standardową kapsułę ratunkową - odpowiedział ostrożnie John - Na mój rozum albo Electra 720 albo Dubois 15. Na pewno mały model, na góra cztery osoby. Nadaje zapętlony sygnał naprowadzający, z dokładnymi koordynatami. |
|
|
|
|
|
Wysłany: Nie 18:58, 18 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Pora na post w trybie technicznym. Powyżej wkleiłem Wam wizualizację Grendela, żebyście mieli się z czym identyfikowac : wink: (obrazek pochodzi z X3: Reuniona). Teraz kilka słów o Waszym zadaniu. Zostaliście wynajęci przez prywatne przedsiębiorstwo stoczniowe, by doprowadzić świeżo wyremontowany frachtowiec klasy Far Trader do orbitalu na Rhise. Jeden lot, jeden skok w nadświetlną.
Statek nie ma frachtu, więc załoga jest szkieletowa: kapitan, oficer radiowy i operator maszynowni oraz pomocnik od wszystkiego. Rhise to planetarne zadupie, można tam dostac się albo od strony Ivendo albo od strony Equus. Nic Wam nie wiadomo o aktywności piratów w okolicy, ale nie można wykluczyc, że się tutaj kręcą. Kapsuła znajduje się na krańcu Waszego radaru, lecąc w jej stronę będziecie mogli sprawdzic, co znajduje się w tyle (radar kontroluje sferę o promieniu czterech i pół godziny lotu). Drogą radiową z planetą na razie się nie skontaktujecie, zbyt daleko (przekaz radiowy będzie biegł przez kilka godzin tam i z powrotem). Co do uzbrojenia, macie dwie wieżyczki (ze sprzężonymi podwójnie laserami na jednej i wyrzutnią rakiet na drugiej) – możecie prowadzic ogień z mostka lub z konsolet przy wieżyczkach).
Rozbitków można zamknąc w ładowni przeznaczonej do przewozu towarów luksusowych (ma regulowaną temperaturę i wilgotnośc) albo w którejś z dwudziestu kabin pasażerskich.
Wasz pobyt w systemie Rhise jest całkowicie legalny, podobnie jak cel lotu. |
|
|
|
|
Wysłany: Nie 21:01, 18 Sty 2009 |
|
|
Urbik |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 31 Sie 2007 |
Posty: 268 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Gliwice |
|
|
 |
 |
 |
|
Kapitan powoli wstał ze swojego dość niewygodnego i wysiedzianego fotela, założył ręcę na plecach i spokojnym krokiem udał się na tył mostka, gdzie wraz z resztą załogi mógł dokładnie obejrzeć obraz nadciągającego obiektu.
Po krótkiej chwili zamyślenia ,Oliver podjął decyzję:
-Nie widzę przeszkód, dla którego nie mielibyśmy przyjąć tych, nazwijmy, "rozbitków", na nasz pokład. - Jego głos nabrał nieco bardziej podniosłego charakteru, który ustąpił jednak po tym, kiedy kapitan zapalił jednego z ostatnich papierosów ze swojej paczki - Standardowa procedura, chyba nie muszę Wam więcej tłumaczyć...John, mamy jeszcze papierosy?
Jeśli, pozwolisz, Keth, chciałbym w trakcie mojej "wyprawy" po kolejną paczkę petków, trochę rozejrzeć się po pokładzie Grendela.
W jakim stylu jest on wykonany? (Star Trek, SW, Alien, itp.) Jaki klimat na nim "panuje" (tj. wiekuista ciemność jak Doom 3, czy też raczej standardowy, typowy transporter, a'la współczesne tankowce)?  |
|
|
|
|
Wysłany: Pon 11:34, 19 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Urbik – frachtowiec jest dobrze oświetlony, czysty, chociaż widać już po nim przebieg (to był kolejny z wielu remontów, które Grendel przechodził w swej historii). Mostek znajduje się z przodu (można go zamknąć hermetycznie odcinając pomieszczenie od reszty frachtowca). Za mostkiem mamy trzy poziomy: poziom załogi w górnej części kadłuba (mesa dla wszystkich, z kuchnią, pięć kabin dla załogantów: jedna pojedyncza dla kapitana, cztery podwójne dla marynarzy, dwa składziki, kabina medyczna), poziom pasażerski na środku (dwadzieścia pojedynczych kabin, od biedy można do każdej wcisnąć po dwie, trzy osoby, ale wtedy sporo ludzi musi spać na podłodze, a i system podtrzymywania życia pracuje na maksymalnych obrotach), towarowy na dole (Grendel może przewieźć do stu pięćdziesięciu ton frachtu rozłożonego pomiędzy trzy ładownie. Poziom pasażerski jest na wysokości mostka, na towarowy trzeba zejść schodkami poziom niżej. Maszynownia w sekcji ogonowej (zejście z góry za pasażerskim) lub prosto z poziomu towarowego. Wieżyczka rakietowa jest wysuwana ze spodniej części kadłuba, konsoleta sterująca znajduje się w niewielkiej niszy pomiędzy ładownią drugą i trzecią. Wieżyczka laserowa wysuwana jest z górnej części kadłuba, do konsolety wchodzi się z poziomu załogi. Oprócz tego wieżyczki można obsługiwać zdalnie z poziomu mostka.
Freeks – kapitan ma klucz do „czarnej skrzynki” znajdującej się w jednym ze składzików na poziomie załogi. W środku są dwa próżniowe skafandry, sześć komunikatorów dalekiego zasięgu, dwie strzelby śrutowe, cztery lekkie karabinki laserowe, po pięć magazynków do każdej sztuki broni). W normalnych okolicznościach na pokładzie nie wolno nosić żadnej broni, dlatego szafa jest zamknięta kluczem noszonym przez kapitana na łańcuszku na szyi. Z poziomu mostka nie da się monitorować wnętrza statku (śledzenie intruzów), można natomiast zamykać i otwierać śluzy blokujące każdy poziom oraz ładownie z osobna (w razie dekompresji kadłuba).
Krisu – znaleźne jest wypłacane w przypadku pryzów, za podjęcie rozbitków z kapsuły ratunkowej nic się nie dostaje (no, chyba że dowód wdzięczności). Prawo federalne stanowi natomiast, że zignorowanie wezwania o pomoc może być w niektórych okolicznościach ukarane nawet wieloletnim więzieniem (tak więc Urbik podjął słuszną decyzję zmieniając kurs na kapsułę).
Nowy update fabularny około południa. |
|
|
|
|
Wysłany: Pon 14:17, 19 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
- Brak łączności – odpowiedział radiowiec – Albo siadł im system albo wyłączyli wszystko oprócz filtrów powietrza, żeby oszczędzać akumulatory.
- John, przejmujesz kontrolę nad statkiem. Zmień kurs na kapsułę – oznajmił kapitan sięgając ręką do pulpitu kontrolnego w podłokietniku swego fotela i przełączając układ sterujący na konsoletę nawigatora – Idę coś zjeść, żołądek zawsze mi wariuje po skoku. Gdyby coś się działo, natychmiast to zgłoście.
Olivier odpiął uprząż antyurazową i poczuł jak jego ciało zaczyna się powoli unosić w fotelu.
- Max, włącz kompensator grawitacyjny – chrząknął łapiąc palcami za oparcia fotela w oczekiwaniu na nagłe pojawienie się nieobecnej dotąd siły przyciągania. Kompensator grawitacyjny Grendela pozostawał na czas skoków i tranzytu wyłączony, z dwóch powodów: podczas lotów w nadświetlnej zdarzało się, że pracujące urządzenie znienacka wariowało zmieniając chaotycznie swe ustawienia, a to kończyło się bardzo często nagłym zgonem całej załogi; poza tym generatory kompensatora żarły mnóstwo paliwa, a kapitan odpowiadał przed armatorem za poziom jego zużycia.
Lecz stan nieważkości bardzo utrudniał tak prozaiczne czynności jak gotowanie, jedzenie czy branie kąpieli, toteż na ich czas Machado polecał kompensator uruchamiać, machając ręką na sporadyczne skoki w poborze ciekłego paliwa. W końcu marynarze też ludzie, coś im się od życia należało.
Kiedy tylko opadł głęboko na fotelu ściągnięty w dół mocą pola grawitacyjnego, wstał z miejsca i opuścił mostek zamykając za sobą hermetyczny właz. Grendel leciał w trybie energooszczędnym, dlatego na korytarzu paliła się tylko co czwarta żarówka, ale kapitanowi wcale to nie przeszkadzało: znał ten typ frachtowca na pamięć, mógł po nim chodzić z zamkniętymi oczami. Wspiął się po metalowych schodkach na miniaturowy poziom załogi i wszedł do pustego kambuza. Wrzuciwszy do mikrofalówki porcję prepaku i nastawiwszy ekspres do kawy usiadł przy przynitowanym do podłogi stole, analizując w myślach incydent z kapsułą.
System Rhise należał do mało uczęszczanych punktów na mapie handlowej Federacji, główny strumień dóbr i usług pasażerskich przepływał tłocznym szlakiem opodal, pomiędzy Ivendo i Equusem. Kopalnie głębinowe na Rhise produkowały kilka rodzajów surowców mineralnych, ale poziom tej produkcji był na tyle niski, że handel nimi obsługiwany był przez wolnych strzelców, a nie za pośrednictwem regularnych połączeń Gildii Przewoźniczych. Całości tego mało imponującego obrazu dopełniało kilka orbitalnych stacji przemysłowych, głównie oczyszczalni rud mineralnych i elektrowni solarnych. Machado zakładał, że kapsuła pochodziła z lokalnego statku, być może jakiegoś systemowego holownika albo małego frachtowca kursującego pomiędzy orbitalami – w systemach podobnych do Rhise eksploatowano głównie przestarzałe jednostki, niejednokrotnie oszczędzając na przeglądach i naprawach, co w rezultacie doprowadzało często do katastrof. Z drugiej strony, model Electra 720 był też sporadycznie instalowany na mniejszych okrętach federalnej marynarki, więc nie można było wykluczyć, że należał do floty.
Machado liczył na to, że do godziny sensory szerokopasmowe zidentyfikują ostatecznie typ kapsuły zdradzając nieco więcej szczegółów i udzielając odpowiedzi na parę pytań. |
|
|
|
|
Wysłany: Pon 21:57, 19 Sty 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
8 stycznia 2309, obrzeża systemu Rhise, półtorej godziny po wyjściu z nadświetlnej
- To definitywnie Electra 720 – oznajmił John postukując palcem w ekran swojego komputera – Oprogramowanie dokonało identyfikacji na podstawie sygnatury energetycznej. Prawdopodobieństwo błędu rzędu pół procenta... więc identyfikacja jest poprawna.
- Nat, twoja opinia? – zapytał Olivier. Stojący obok nawigatora czwarty członek załogi spojrzał na kapitana badawczo, zastanowił się na chwilę nad odpowiedzią. Podobnie jak John i Max, należał do grona starych znajomych Oliviera, dlatego zachowywał się w towarzystwie przełożonego w rozluźniony i aprobowany w tym kameralnym gronie sposób, pozwalając sobie na formę konwersacji, która na pokładzie gildiańskiego przewoźnika oznaczałoby zapewne zwolnienie dyscyplinarne.
- Dwie opcje, Oli – odparł po kilku sekundach, przenosząc wzrok na trójwymiarową projekcję kapsuły wyświetlaczu głównego ekranu – Pochodzi albo z frachtu korporacyjnego z rdzenia sektora albo z lekkiego okrętu marynarki. Flota instalowała Electry 720 przez ostatnich kilka lat, głównie na patrolowcach i jednostkach pomocniczych. Oprócz tego znam co najmniej trzy korporacje montujące te kapsuły na swoich małych frachtowcach i kurierach.
Nathaniel Robinson wiedział, co mówi. Na pokładzie Grendela przypadła mu mało zaszczytna rola kucharza i pomocnika, ale mógł w zasadzie zmienić na stanowisku każdego innego członka załogi, a przy tym dysponował rozległą wiedzą kosmomarynistyczną.
- Skąd wzięła się w tym miejscu? – spytał Olivier postukując palcami w prawy podłokietnik fotela – Jakieś dodatkowe odczyty w pobliżu, John?
- Punkt skokowy w stronę Ivendo jest pusty – odparł nawigator lustrując wzrokiem ekran komputera – Jeśli pochodzi ze zniszczonego okrętu, to albo wrak pozostaje jeszcze poza zasięgiem radaru albo kompletnie go szlag trafił. Nadal brak łączności radiowej z kapsułą.
- Jeżeli jednostkę macierzystą zniszczył wybuch reaktora, mógł wywołać falę elektromagnetyczną, która usmażyła część układów elektronicznych – zasugerował Max – Układ podtrzymywania życia w kapsułach jest zazwyczaj specjalnie izolowany, ale antena komunikacyjna wystaje na zewnątrz.
- Niby tak, ale wtedy nie dostalibyśmy też sygnału naprowadzającego – zauważył trzeźwo Nathaniel – Jest też inne wytłumaczenie... że na pokładzie nikogo nie ma albo nie ma już nikogo... żywego.
Czwórka mężczyzn obserwowała w rosnącym napięciu ikonę migającą coraz silniej na wyświetlaczu terminala nawigacyjnego. Komputer wyznaczył ETA na dwie i pół godziny, więc załoga Grendela miała przed sobą jeszcze długie i monotonne oczekiwanie, ale w najmniejszym stopniu nie koiło to nerwów marynarzy. Sugestia, że na pokładzie kapsuły mogą znaleźć tylko zwłoki działała na ludzką wyobraźnię w makabryczny sposób, ale faktycznie, takie rzeczy się już zdarzały. |
|
|
|
|
Wysłany: Wto 11:32, 20 Sty 2009 |
|
|
Freeks |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 04 Sty 2009 |
Posty: 679 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Wrocław/Świdnica |
|
|
 |
 |
 |
|
Ja bym wziął komunikatory i kamizelki kuloodporne z szafki dla każdego, kogoś zostawić na mostku by ew. mógł odcinać intruzów, czy inne ustrojstwa z konsolety i zdała od wydarzeń. Jeden (bez broni - w końcu mogą sie okazać, niewinni i/lub potrzebujący) otwiera właz, sprawdza co i jak w kapsule, a jeden czy dwóch stoi za winklem i pilnuje (można z bronią, można bez - kapitan decyduje ;]).
Jak to Max miał sprawdzać kapsule (ma najlepsze preferencje - coś się zatnie, zwarcie jakieś, to może rozpracować) to chce jakiś akwalung, czy inna pierdoła do oddychania na twarz. Jak jakiś wirus wykończył rozbitków, czy cho tlenek wegla z ew. pożaru to nie będę chciał podzielić losu rozbitków ;]
A komunikacja to nie moja działka
"to jak ich podejmujemy szefie? Byśmy my nie wylądowali w takiej kapsułce...'
Ktoś musi tak czy owak zostać na mostku, żeby z jego poziomu przycumować manipulatorami kapsułę. Respiratorów na pokładzie nie macie, pech... ale możesz ewentualnie założyć próżniowy skafander! |
|
Ostatnio zmieniony przez Freeks dnia Wto 11:34, 20 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|