Freeks |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 04 Sty 2009 |
Posty: 679 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Wrocław/Świdnica |
|
|
|
|
|
|
Inżynier łapczywie spoglądał na krzątających się techników, podłączających kable, szukając idealnego światła i z braku takowego doświetlając co trzeba własnym zestawem lamp i płacht odblaskowych folii o przedziwnych kształtach przypominających wnętrza sfery odciętej od macierzystej kuli. Reporter poprawiał jeszcze fryzurę co chwila odkładając grzebień i przypudrowując jeszcze te niesforne miejsca, które mogły by błyszczeć od reflektorów.
-Próba oświetlenia - raz, dwa...
*Błysk*
Max był pełny podziwu dla kunsztu krzątających się ludzi. Ustawienie wszystkiego trwało dobre dwa kwadranse z okładem, ale widać było efekt. Żaden fotel, żadne pokrętło ani jakikolwiek inny przyrząd nie zostawiał najmniejszego cienia za sobą... ani nigdzie indziej. Kokpit wypełniało jasne, ale przyjaźnie rozproszone ciepłe światło, które wciskało się w najskrytszy i najgłębszy zakamarek, rozwiewając każda najmniejsza drobinę Cienia. Młody brunet wręcz delektował się tym widokiem oraz krzątaniną speców od wywiadu, jak.
Po chwili widział już siebie na oświetlonym skórzanym krześle, nad wyraz wygodnym swoją drogą, przed rzędem kamer. I to już nie był wywiad z jakaś małą, anonimowa spółka Manath Jover, lecz z sir Max Bluntem, prezesem od spraw handlu i marketingu Międzygalaktycznego Konsorcjum Handlowo-Transportowego Manath Jover.
-Panie prezesie, w mediach dużo się słyszy o monopolistycznych zagraniach Pańskiej spółki. Jak Pan skomentuje te pogłoski? Ostatnie sylaby pięknie się ułożyły w ponętnych usteczkach młodej dziennikarki. A nie tylko usteczka miała ponętne, co taki koneser jak Max musiał sam przyznać.
-Cóż, mogę z całą stanowczością zdementować te oczerniające nas pomówienia, jakoby byśmy mieli przeciwdziałać ogólnoludzkiemu dobru, jakim jest konkurencja w sektorze handlowo-transportowym. Na większości planet udostępniliśmy infrastrukturę, z których korzystały nasze filie kurierskie. Na powierzchni niemal każdego świata wszyscy przedsiębiorcy z branży mają równe prawa jak nasze fillie - a nawet większe, gdyż dzięki nam pozbywają się części kosztów inwestycyjnych!
-Ale przecież wasze ośrodki planetarne nie pobierają opłat, więc jak inni mogą z tym konkurować? W dodatku nie istnieje intergalaktyczny transport, czy to towarowy, czy pasażerski, inny, jak z etykietką Manath Jover! Nawet marynarka wojenna korzysta z waszych usług! - Wypowiadając te słowa młódka pochyliła się nieznacznie, mimo to jej biust ciągle przeczył prawom fizyki - to było aż niedorzeczne, że jeszcze nie wyskoczył z przyciasnego żakiecika...
-Cóż, to prawda, objęliśmy pewną protekcją nasze ośrodki, ale tylko ze względu o troskę ludzi. Czerpiemy tak znaczne dochody z handlu w galaktyce, że postanowiliśmy pokrywać koszty transportów kuriersko-pocztowych i pasażerskich na powierzchniach planet. Bliskość kontaktów międzyludzkich jest bezcenna i nie powinno się pobierać opłat za coś tak unikatowego. Po za tym nie stoimy ponad prawem, każdy może wszcząć proces przeciwko naszej spółce, jeśli tylko uważa, że łamiemy ustawy antymonopolowe.
-To niedorzeczne! Wszyscy wiedzą, że każdy sąd czy trybunał jest na waszym wikcie! inacz...
-Wchodzimy za: RAZ, DWA...
Max nawet się nie zorientował, kiedy zasiadł na fotelu przed kamerami, zaraz obok kapitana. Po drugiej stronie Olivera siedział John i jak zwykle szczerzył swoje ząbki, niekoniecznie w fotogeniczny sposób. Dobra, to bedzie rozgrzewka - najpierw ten wywiad, a później setki innych o monopolizowaniu rynku. Do dzieła!
... TRZY! Wita was Mike Lastratoz pokładu niepozornego pocztowca o jakże wdzięcznym imieniu Aurora, którym podróżowała słynna pisarka Rigella Nansey, która zniknęła pół roku temu po wydaniu swej ostatniej książki. Jednak pojawiła się równo tydzień temu w promie na powierzchnię Ivendo, gdzie po dramatycznej strzelaninie została ujęta przez Federalnych Agentów. A moimi gośćmi są własciciele wspomnianego statku, którzy jako ostatni towarzyszyli Tajemniczej Nansey. Specjalnie dla widzów KBT postaramy się odpowiedzieć na nurtujące nas pytania.
Keth napisał: |
* Gdzie znajduje się w tej chwili Rigella Nansey? |
Max zrobił smutną minę i rozkładając ramiona powiedział:
-Nie mamy zielonego pojęcia. Służby bezpieczeństwa, tutejsi agenci ani śledczy nie zdradzili nam nawet słowem losu naszej towarzyszki pomimo wielu prób i wręcz żądań ujawnienia co z nią się dzieje. Nikt nic nie chciał powiedzieć. Może przeszła operacje plastyczną i dostała drugie życie, może gnije teraz w jakiejś zapomnianej celi, może... -Max przełknął ślinę - może już jej to nie dotyczy... Rigella twierdziła, że na jej życie ostrzą sobie zęby nie tylko obcy, dlatego na tak długi czas się ukrywała, nie podróżowała pasażerowcami i ukrywała się pod fałszywym nazwiskiem. Żyła w ciągłym stanie zagrożenia życia, także przez ludzi. Jednak mam nadzieje, że w tym jednym miejscu się myliła... inaczej już jej nie zobaczymy...
Keth napisał: | * Jakie postawiono jej zarzuty, a jakie Wam? |
-Co do zarzutów Rigelly - jak wspomniałem, nie wiemy o nich nic. Nawet tego nam nie zdradzono w trakcie przesłuchiwań. Nie mam nawet pomysłu o co mogli ją oskarżyć.
-Co do naszych zarzutów - było tego mnóstwo i wszystkie co do joty bez podstaw i jakiegokolwiek potwierdzenia w faktach. Sądzę, że taka była taktyka prokuratury - przerazić ogromem oskarżeń i mieć nadzieje, że się do czegoś przyznamy. Niestety ich oskarżenia były tak absurdalne, że po tygodniu musieli nas wypościć widząc, że nic na nas nie mają. Było tego na tyle sporo, że mogę coś pominąć lub przeinaczyć - ale ufam, że koledzy szybko mnie poprawią jeśli podam złe zarzuty: zamach terrorystyczny w ivendońskim promie -ciekawe, zważywszy, że zostaliśmy zaatakowani i John [tu Max wskazał ręką na towarzysza] spędził parę godzin na stole operacyjnym- , współpraca z obcymi -którzy przechwycili nasz transporter, zagłuszyli nasza łączność radiowa i zagrozili, że nas zestrzelą, jeśli nie wydamy Rigelly- i co tam jeszcze było?
- No przemyt nielegalnych emigrantów i ściganych listami gończymi. Szpiegostwo i sprzyjanie ufokom, zakłócanie spokoju publicznego, piractwo i co komu jeszcze do głowy wpadnie - ciągnął z wysiłkiem John - Prowadzący tę sprawę prokurator to chyba jakiś początkujący karierowicz próbujący na nazwisku panny Nansey zrobić rozgłos.
Keth napisał: | * Czy to prawda, że Rigella była podwójnym agentem sakkrańskiego wywiadu? |
-Podwójnym sakkrańskiego wywiadu?? - Mechanikowi otworzyły się oczy na pełną szerokośc, może i szerzej - Czyli, że jak, najpierw szpiegowała dla sakkrów, a później zaczęła pracować dla Federacji i obcy zapragnęli jej śmierci? Bo jeśli najpierw rozpracowywała sakkran, a póxniej została przejęta przez ich wywiad - to po co mieliby ją ścigac po całej galaktyce? W dodatku nie tylko przez jaszczuroludzi była poszukiwana, ale i przez inne rasy. Zatem idąc ta drogą musiałaby szpiegowac dla parunastu wywiadów i byc wielokrotną agentką *sarkastyczne prychnięcie*. Nie, z Nansey był taki agent jak ze mnie lub z Pana wielki trójpalczasty sakkra - tutaj Max zasępił się trochę smutno.
Keth napisał: | * Dlaczego po pół roku ukrywania się postanowiła wrócić na Ivendo? |
-Miała paszport Ivendoński, a tutejsze prawo ekstradycyjne działa bardzo opieszale. Miała nadzieje wznowić tutaj proces o swoją książkę nim zabiją ją wściekli obcy lub wywiezie w nieznane federalna bezpieka, jak to teraz z nią zrobiła. A dlaczego teraz? Nie tak dawno zginął jej wydawca i nie został zabity przez żadnego xenosa. Rigella wiedziała, że afera wokół niej ma głębokie korzenie, ale po tym akcie terroru uświadomiła sobie, że jest gorzej niż myślała. I że to ona będzie następna. I miałaby racje, gdyby nie nasza polityka bezpieczeństwa klientów i siedzący obok nas John Kovalsky. On właśnie własnym ciałem zatrzymał pocisk, który był przeznaczony dla Nansey. Wystrzeliła go Nazwisko zabójczyni, morderczyni Rona Watsona, wydawcy naszej podopiecznej.
- W panna Nansey po pół roku zaszczucia załamała się, bo kto by się nie załamał, i postanowiła wrócić tam gdzie czuła się bezpiecznie - do domu. Niestety jak pokazała historia nawet w jej rodzimym systemie nie zaznała spokoju. - dodał navigator Pandory.
Keth napisał: | * Czy wiecie cokolwiek o śmierci Rona Watsona? |
-Nansey opowiadała, że został zabity w swoim biurze. Po aresztowaniu dowiedzieliśmy się, że zabiła go Nazwisko zabójczyni. Była uzależniona od sakkrańskiej bransoletki z narkotykami. Nie wiemy na ile sama była zamieszana w tę sprawę, a na ile była zwykła gadzia kukiełką.
Keth napisał: | * Jak poznaliście Rigellę Nansey? |
-Jak większość znajomości - mechanik uśmiechnął się - przez internet. A dokładniej to Nie Rigellę, a Sylvie Martinez poznaliśmy. Takim nazwiskiem zarezerwowała lot naszym statkiem i tak się nam przedstawiła. Jej prawdziwe personalia poznaliśmy dopiero po wspomnianej napaści sakkrańskiego statku. Zagłuszyli nasze nadajniki, byśmy nie mogli wezwać pomocy i zażądali Rigelly Nansey pod groźbą zestrzelenia. Ich translator był na tyle beznadziejny, że z początku nie wiedzieliśmy czego chcą. Po dalszej konwersacji ustaliliśmy, że chcą dokonać na niej samosądu. Gdy uświadomiliśmy ich, że w razie wymiany ognia poprze nas cały sektor, zrezygnowali z gróźb i zaproponowali 50 tysięcy kredytów. Rozumiecie? Nie mieli żadnych nakazów, federalnych poświadczeń, nie potrafili nawet powiedzieć za co chcą ją zabić, a jej krew chcieli zmyć pieniędzmi! Nie mogliśmy na to pozwolić. Gdy zaczęły się zbliżać federalne myśliwce odpuścili, a my poszliśmy porozmawiać Z naszą "Sylvią" wtedy właśnie poznaliśmy Rigellę, nie fikcyjną osobę, za którą się wcześniej podawała.
Keth napisał: | * Co myślicie na temat jej ostatniej książki kucharskiej? |
-Nie czytałem, jedynie z tego co mi powiedziała autorka jest zbiorem historycznych przepisów kulinarnych, z pogranicznych systemów i z czasów, gdy tamtejsi tubylcy nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że mają do czynienia z istotami rozumnymi. W mojej opinii jest to lekko niepoprawna politycznie pozycja, lecz na pewno nie powinna odbijać się takimi reperkusjami, w których dochodzi do prób morderstwa w miejscach publicznych, samych morderstw czy zamykanie ludzi bez powodów... lub ich usuwanie ze społeczeństwa.
Keth napisał: | * Czy to prawda, że jesteście ustawicznie szykanowani przez ivendońskie władze? |
-Szykanowani to może za duże słowo, jednak prawdą jest, że nad wyraz mocno kontrolują nasze osoby i spółkę. Nasz prokurator śledczy Nazwisko nawet przyznał wprost, że chętnie spotka się z nami ponownie i ostrzegł, że jeśli popełnimy najmniejsze wykroczenie, to tak się stanie. I tak od tej pory mieliśmy już kontrole BHP, sanepidu, bezpieczeństwa warunków pracy, po za tym kręcą się koło naszego statku i koło nas funkcjonariusze w cywilnych ubraniach. Niestety jakoś jeszcze nic nie znaleźli, do czego dałoby się przyczepić i mimo ciężkiej pracy nic nie znajdą - zawsze dokładamy wszelkich starań, by nasz statek spełniał najwyższe normy. Jest pierwszym statkiem w naszej flocie, znaczy się spółce i jest naszą chlubą - Max uśmiechnął się promiennie do kamery niczym zawodowy polityk. Teraz tylko czekał na wyłączenie tejże nim dostanie skurczów mięśni twarzy.
Mam trochę mało czasu, wiec jak znajdę więcej, to wyedytuje posta i dokończę wywiad. Od razu Keth możesz dodawać następne pytania do istniejących już odpowiedzi jak i całą załogę również zachęcam do udzielania się Mam wrażenie, ze ten reportaż i tak będzie powstawał jak śnieżna kulka pytania-odpowiedź-pytania do odpowiedzi - odpowiedzi na pytania do odpowiedzi i tak dalej do wyczerpania tematu. A jak nie, To Keth pewnie i tak przerobi to to w porzadną wstawkę fabularną
Edit nieco dodałem, acz nie wszystko. I nie gwarantuje, że w najbliższym czasie dorobię resztę. Na pewno najszybciej jak mogę, ale z czasem i dostepem do internetu nie stoje teraz najlepiej
No i ja kilka słów od siebie gdzie można było dorzuciłem. |
|