Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
30 stycznia 2309, godz. 23.11, orbital Wersal, system Ivendo
Zrywający się z miejsc ludzie krzyczeli, piszczeli i wyli w ślepej panice, przerażeni widokiem krwi i broni. Chociaż Ivendo należało do spokojnych systemów, również tu działali na co dzień handlarze nielegalnymi narkotykami, łowcy niewolników, przemytnicy i gangsterzy wszelakiej innej maści, a żaden uczciwy obywatel nie życzyłby sobie znaleźć się znienacka w środku strzelaniny wywołanej mafijnymi porachunkami, zwłaszcza z dziećmi przy boku.
Alarmowe klaksony nie przestawały wyć, za przeszklonymi ścianami poczekalni widać już było nadbiegających celników.
Potrącany przez uciekających na wszystkie strony turystów Oliver sięgnął błyskawicznie po swojego Browninga, bo pistolety trzymane przez pilotów stanowiły śmiertelne zagrożenie i dla samego kapitana i osłanianej jego ciałem Rigelli. Czarnowłosa „gadzia laleczka” skoczyła z zaskakującą szybkością w bok, odtrącając łokciem jakiegoś siwowłosego staruszka w nadziei na obejście Olivera i zyskanie czystej linii strzału do Rigelli.
Obaj piloci śmigów mierzyli już w stronę wciąż sięgających po broń wspólników Manath Jover. Kolejne trzy strzały przetoczyły się hukiem przez poczekalnię, wynosząc poziom paniki do niebotycznych rozmiarów. Przerażeni do granic możliwości ludzie traktowali się wzajemnie, na podłogę runął przewrócony pod naporem ciał dystrybutor żywności, ktoś uderzył z rozpędu w szybę odgradzającą pomieszczenie od korytarza rozbijając ją w drobny mak i wypadając bezwładnie na drugą stronę.
Oliver zastygł w bezruchu z nieodbezpieczonym Browningiem, czując na swych nogach desperacki uścisk rąk kucającej w tyle Rigelli. Wzrok kapitana przykuła czarnowłosa Rhisanka, leżąca na boku z jedną ręką przygniecioną ciężarem własnego ciała, drugą zaś przyciśniętą do brzucha. Na posadzce wokół zgrabnej szczupłej dziewczyny rozlewała się coraz większa kałuża krwi, mieszająca się z rubinowym strumyczkiem ściekającym spod ciała przewieszonego przez krzesełka Johna, wciąż przygniatającego swym ciężarem wrzeszczącego wniebogłosy biznesmena.
- Rzuć broń, ABW! – wrzasnął na całe gardło jeden z pilotów śmigów, ledwie przekrzykując panującą w poczekalni kakofonię – Rzuć broń i ręce do góry, natychmiast!
Oliver wciąż nie odrywał wzroku od ponownie zachodzących mgłą oczu czarnowłosej kelnerki, mógłby bowiem przysiąc, że teraz dostrzegł w nich w końcu czysto ludzki blask.
Umierała z trzema kulami w plecach. |
|