Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
28 stycznia 2309, godz. 11.10, elektrownia solarna Azurre X-15, orbita Rhise
Pierwsza godzina lotu w przestrzeni systemowej Rhise upłynęła relatywnie spokojnie. Ustawiwszy automatycznego pilota Oliver zezwolił wszystkim na odpięcie pasów bezpieczeństwa, po czym wrócił do pary pasażerów informując Andreasa Nortona o braku rabatów za zaistniałe niedogodności, Sylwię Martinez zaś o braku konieczności dopłaty za jedynkę na wyłączność. Wbrew skrytym obawom kapitana biznesmen nie wybuchnął w żaden histeryczny sposób, pogodziwszy się już chyba z warunkami podróży i więcej uwagi przykładając do postaci swej współpasażerki niż do przemowy Machado.
- Dla państwa własnego bezpieczeństwa proszę nie wchodzić bez zezwolenia do kokpitu, przedziału towarowego ani maszynowni. Czeka nas ponad trzydzieści godzin podróży i rozumiem doskonale, że mało kto wytrwałby tyle czasu w pozycji leżącej. Gdyby zechcieli państwo rozprostować nogi, możecie spokojnie spacerować tym korytarzem – Oliver ogarnął ruchem ręki długie na dwadzieścia metrów przejście biegnące środkiem Arrowa, łączące kokpit z przednią ścianą przedziału towarowego – W tej małej wnęce za lewą toaletą znajduje się kuchobot, serwujący prepak w czterech smakach oraz kawę i herbatę. Proszę się nie krępować konsumpcją, wszystko to znajduje się w cenie biletów.
- Czy pani nie jest przypadkiem aktorką? – zapytał Andreas Norton, nie zwracający większej uwagi na prelekcję kapitana, gapiący się w zamian na Sylwię, która zdążyła się już przebrać w ciemny kaszmirowy sweterek i ciasne dżinsy – Jestem pewien, że widziałem pani twarz w telewizji, tylko nie pamiętam, co to był za program.
Na twarzy kobiety pojawił się wyraz zaskoczenia, który przeszedł momentalnie w zakłopotany, ale przeuroczy uśmiech.
- Muszę pana rozczarować, ale to pomyłka – błysnęła zębami Sylwia, opierając się o ścianę korytarza i krzyżując ramiona na piersiach – Nie pierwszy raz zdarza się, że ktoś mnie o to pyta, ale muszę zdradzić, że nie mam z branżą medialną nic wspólnego.
- A szkoda, naprawdę – Norton aż pojaśniał na twarzy – Zrobiłaby pani karierę.
- Cóż, jeśli mogę coś jeszcze dodać... – chrząknął znacząco Oliver – Jeśli państwo sobie życzą, na pół godziny przed skokiem w nadświetlną możemy państwo zaaplikować środki uspokajające. Nie wszyscy dobrze znoszą moment skoku oraz wyjścia z nadświetlnej.
- Oli, wywołuje nas dyspozytornia Azurre – z głębi otwartego kokpitu dobiegł głos Johna, przejmującego ręczne sterowanie Arrowem – Możesz tu pozwolić?
- Czeka nas teraz krótki postój – oznajmił pasażerom Oliver – Za kwadrans zadokujemy na solarnej elektrowni, gdzie musimy podjąć na pokład pewien fracht. Potrwa to jakieś trzydzieści minut, później polecimy w stronę punktu skokowego. Prosiłbym na czas dokowania o powrót do swoich kabin i zapięcie pasów. Stacja wytwarza własne pole grawitacyjne, a my nie chcielibyśmy, by ktoś z państwa przypadkiem się potknął i zrobił sobie krzywdę z powodu jakiegoś wstrząsu.
- Ależ oczywiście – odezwał się natychmiast Norton – Pani Martinez, czy będzie miała pani coś przeciwko temu, abyśmy spędzili ten czas na rozmowie? Może być moja kabina albo pani, wedle uznania.
Oliver wszedł pozornie rozluźnionym krokiem do kokpitu, a po zamknięciu jego drzwi wskoczył sprintem na swój fotel. John spojrzał na niego podkręcając jednocześnie potencjometr modułu łączności. Max siedział przy swoim komputerze kontrolując odczyty z maszynowni, natomiast pozbawiony zajęcia Nathaniel spoglądał za okno kokpitu próbując ogarnąć wzrokiem ogromny kształt elektrowni o charakterystycznych kolosalnych zwierciadłach podzielonych na tysiące mniejszych luster, obracających się ustawicznie w ślad za systemowym słońcem.
- FCS Aurora, podajcie cel przybycia – w głośnikach zatrzeszczał głos lokalnego dyspozytora.
- Cel handlowy – odpowiedział Oliver zapinając swój pas i przechylając się w stronę komunikatora – Chcemy kupić ogniwa zasilające, hurtem.
- Potwierdzam cel handlowy, autoryzuję krótkoterminowo – odezwał się dyspozytor – Nasze sensory rejestrują sześć humanoidalnych sygnatur termicznych na pokładzie waszego statku. Czy potwierdzacie tę ilość?
- Tak, czterech członków załogi i dwóch pasażerów – powiedział Oliver rzucając jednocześnie znaczące spojrzenie w stronę Johna. Na wielu stacjach kosmicznych stały personel tworzyły rodzinne klany o charakterze miniaturowych społeczności, zamknięte na obcych i pełne uprzedzeń, posiadające własne obyczaje, reguły i przekonania religijne brzmiące często co najmniej groteskowo dla ludzi z zewnątrz. Podejrzliwe pytania dyspozytora stacji dowodziły istnienia takiej hermetycznej społeczności również na Azurre X-15.
- Przesyłam wam laserem kierunkowym aktualny cennik, odbierzcie transmisję. Jeśli akceptujecie cenę, potwierdźcie zamiar dokowania. Ile osób wejdzie na stację?
- Chwileczkę... – Oliver wyświetlił na ekranie swego komputera otrzymany w ułamku sekundy plik, przesunął spojrzeniem po ciągu nazw, specyfikacji technicznych i cen szukając ogniw typu Dexter Mk III. Znalazł je po kilku dalszych sekundach, uśmiechnął się kącikami ust. Dwanaście kredytek od sztuki przy zakupie powyżej trzystu pięćdziesięciu egzemplarzy. Palce kapitana śmignęły na klawiaturce wbudowanego w lewy podłokietnik kalkulatorka.
Pięć tysięcy osiemset dwadzieścia kredytek. Max zrozumiał w locie spojrzenie Olivera, wsunął w obudowę swego terminala przenośny klucz kredytowy z purpurowym logo Alior Banku, przesłał na niego równowartość ceny zakupu. Ostrożność nakazywała poruszać się na nieznanym terytorium wyłącznie z niezbędnymi funduszami.
- FCS Aurora, czy potwierdzacie chęć zawarcia transakcji? Jeśli tak, podajcie liczbę osób zamierzających wejść na stację. Jeśli nie, opuśćcie w ciągu pięciu minut podejście do wysięgników parkingowych. |
|