Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
8 lutego 2309, godz. 12.18, kosmoport Oculus City
Sierżant Enrico Chavez służył w federalnej armii od ośmiu lat i nieraz brał udział w operacjach innych niż tylko robota inżynieryjna na zapleczu frontu. Jego batalion zaangażowany był w ciężkie walki pozycyjne z Sakkrami podczas pamiętnej kampanii na Zephyrze oraz oczyszczanie z klackońskiej infekcji kolonii na obrzeżach Whangi. Napływające zewsząd meldunki innych podoficerów, emitowane poprzez wyjątkowo silne wojskowe komunikatory zdolne przebić się z wystarczającym efektem przez pyliste tumany księżycowej gleby, już w chwili lądowania utrwaliły Chaveza w przekonaniu, że rzekoma misja ratunkowa była zupełnie czymś innym niż początkowo myślano.
Kiedy ciężki SpaceKing siadał na kompozytowym dziedzińcu po zewnętrznej stronie terminala lądowiska Oculus City, lądując na oślep i w oparciu o trójwymiarowe wojskowe mapy przesłane do komputerów wahadłowców za pomocą laserów kierunkowych z maszyny dowodzenia majora Lawrence, sierżant Chavez wiedział już o rakietowym ostrzale ivendońskich Dromaderów i kapotażu dwóch z nich. Wydane przez dowódcę batalionu rozkazy nie pozostawiały żadnych złudzeń: zachodziło podejrzenie ataku terrorystycznego i wszystkie pododdziały naziemne miały działać z zachowaniem najwyższej ostrożności.
I miały prawo do użycia ostrej amunicji w przypadku natrafienia na zagrożenie dla swego życia i zdrowia.
Pluton Chaveza składał się z trzydziestu specjalistów przeszkolonych w dziedzinie zabezpieczania uszkodzonych obwodów zasilających i naruszonych elementów budynków, lokalizowania zasypanych ofiar ruchów sejsmicznych oraz wiedzy paramedycznej, ale wszyscy ci ludzie byli jednocześnie żołnierzami Federacji odbywającymi równolegle normalne ćwiczenia wojskowe. Oprócz detektorów organicznych, palników, pakietów medycznych, nałożonych na hełmy szerokopasmowych gogli i wielu innych specjalistycznych urządzeń ratowniczych posiadali również broń i wiedzieli doskonale jak jej używać.
SpaceKing wylądował dokładnie tam, gdzie pierwotnie założono. Przemieszczając się w trybie skoków ubezpieczanych poszczególnymi drużynami pluton dokonał natychmiastowego zabezpieczenia terminalu kolejki przy kosmoporcie, lokalizując kilkanaście ofiar dekompresji oraz grupkę żywych kolonistów uwięzionych w hermetycznej części budynku. Pozostawiając kilku żołnierzy z zadaniem identyfikacji tożsamości ocalałych poprzez wciąż sprawny interkom Chavez pchnął resztę podwładnych na platformy startowe, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że pomimo radiowych zakłóceń w eterze słyszy dobiegające stamtąd odgłosy wystrzałów.
I słuch go nie mylił. Klęcząc na krawędzi toru kolejki miejskiej spoglądał w stronę wiszącego ponad konstrukcją wahadłowca w barwach TransStellaru. Maszyna manewrowała w zapylonej atmosferze próbując utrzymać pułap umożliwiający ostrzeliwanie miotających się w dole ludzi w kombinezonach ivendońskich ratowników. Ci, chociaż ewidentnie pochwyceni w pułapkę, odpowiadali ogniem znacząc opancerzony kadłub maszyny dziesiątkami wgnieceń i iskier po rykoszetach.
- Echo Siedem do wszystkich! – rzucił w eter Chavez, nadając na szyfrowanej częstotliwości wojskowej – Wymiana ognia na lądowisku kolonii, brak jednoznacznej identyfikacji!
- Kto jest kim, sir?! – zapytał kucający tuż obok kapral Clark, ściskając w grubych rękawicach karabin szturmowy i mierząc w stronę ledwie widocznego w pyle zarysu pociągu.
- Nie mam pojęcia... co to kurwa było?! – sierżant podniósł się mimowolnie z klęczek, kiedy przed czołem pociągu wystrzeliła znienacka kula płomieni – Ktoś wysadził tor!
- Echo Dwa do wszystkich! – zatrzeszczał nagle komunikator Chaveza – Znaleźliśmy pilotów TransStellaru! Wszyscy nie żyją! Zabici strzałami w tył głowy! To była egzekucja!
- Skurwysyny! – warknął sierżant Chavez czując nagły przypływ wściekłości – Clark, zdejmij ich!
Kapral odłożył błyskawicznym ruchem swój karabin i ściągnął z uprzęży na plecach niewielką tubę będącą jednorazową wyrzutnią rakiet. Naciśnięcie niewielkiego guzika spowodowało wysunięcie integralnego układu celowniczego wkomponowanego na czas transportu w obudowę broni. Uaktywnienie wyrzutni, zlokalizowanie celu i zablokowanie na nim układu śledzącego pocisku zajęło Clarkowi cztery sekundy.
Pocisk rakietowy typu AT-4 Rapid potrzebował zaledwie dalsze półtorej sekundy na pokonanie dystansu dzielącego wylot wyrzutni i Bluebirda w barwach TransStellaru. |
|