RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Godzina Chwały Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 32, 33, 34  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 20:13, 31 Sie 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Nathaniel w tej chwili zbyt dużego wyboru nie ma. Skoro kolega martwego już zaczął orientować się w sytuacji i zwietrzył niebezpieczeństwo, nie pozostaje nic innego, jak za wszelką ceną go wyeliminować. Tak więc należałoby przyklęknąć zmniejszając sylwetkę, jednocześnie w miarę szybko wycelować ponownie biorąc poprawkę na przemieszczenie przeciwnika i oddać kolejny, miejmy nadzieję celny i śmiertelny strzał. Bo jeśli gość nie padnie martwy od pierwszego strzału, to Nath będzie miał na karku nie tylko jego, ale też jego kumpli, a to śmierdzi trupem kolejnego członka załogi Aurory, a tego wolelibyśmy uniknąć. Niech moc będzie z Robinsonem...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:25, 31 Sie 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.56, sektor korporacyjny

Biegnący przodem terrorysta dostrzegł kątem oka padającego towarzysza, momentalnie zorientował się w sytuacji i nie zwalniając kroku zaczął się obracać w biodrach. Jego unoszony błyskawicznie pistolet maszynowy należał do serii produkowanej przez korporację Tsunami i Nath wiedział, że wystrzeliwał około dwudziestu bezłuskowych pocisków 5.56mm na sekundę.

Zabójcy zabrakło jednak czasu na wykonaniu obrotu, naprowadzenie lufy na cel i pociągnięcie za spust. Robinson miał nad nim sporą przewagę, bo już celował w stronę przeciwnika i nie zamierzał dać mu najmniejszej szansy.

Rubinowy promień światła wystrzelił ponownie z pryzmatu trzymanego przy ramieniu Natha lasera, ugodził mężczyznę w pierś pośrodku torsu, tuż nad przewieszoną przez korpus uprzężą. Terrorysta rozrzucił szeroko ręce pchnięty w tył ładunkiem wygenerowanej przez wiązkę energii kinetycznej, wypuszczając z dłoni Tsunami i upadając na plecy. Jego hełm uderzył z suchym trzaskiem w podłogę, odbił się od niej leciutko, noktowizyjne gogle spadły z kasku tocząc się pod jedną ze ścian.

Od chwili pierwszej śmierci minęły następne dwie sekundy.

Nathaniel Robinson zastygł w bezruchu spoglądając na dwa nieruchome ciała nad lufą swego karabinu, próbując dojrzeć najmniejszy ślad życia tlącego się w postrzelonych przez siebie porywaczach.

Z ran wlotowych terrorystów unosiły się cieniutkie, ledwie zauważalne smużki dymu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:13, 31 Sie 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Uff...

Dobra. Odciągamy zwłoki gdzieś na bok, przeszukujemy, zabieramy gogle, kulki uszczelniające (o ile takowe posiadają), dobrze by było przechwycić radio, żeby prowadzić nasłuch. Pewnie nie na wiele się to zda, bo jak reszta się zorientuje, to przejdą na inne pasmo/zakodują/etc, ale może coś uda się usłyszeć. Ważne, żeby Natha już dawno nie było w okolicy kiedy odkryją utratę kumpli. Po ograbieniu z przydatnych przedmiotów trupy przykrywamy prowizorycznie i w drogę do kosmoportu. Przez chwilę myślałem, czy by się nie przebrać za ratownika, ale po namyśle porzuciłem ten pomysł.

Nathaniel 2:0 Bandziory.
Mam nadzieję, że przydział szczęścia na tą przygodę jeszcze się nie wyczerpał.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:23, 31 Sie 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Nath, Ty fragerze Laughing

Co do naszej sytuacji to w pierwszej kolejności zaprogramować kapsule, wystrzelić ją. Później można włączyć sie do kabla i pogadać z Garretem i reszta, że "dyrektor" zabił brata anny, i był fałszywy. Że znaleźliśmy prawdziwych zamachowców, zarobiłem od nich kolejna kulkę i odlatują. itp, co by wyjaśnić sytuacje ratownikom. Bo Ci mogą się przydać jako wsparcie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 6:30, 01 Wrz 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





W tej zawierusze zapomniałem o najważniejszym: miałem nadzieję znaleźć przy trupach jakieś ładunki wybuchowe lub granaty. Mam co do nich bardzo sprecyzowane plany. Nie omieszkam też zabrać jednego karabinka. Laser jest cichy i skuteczny, ale niezbyt szybkostrzelny.

Freeks: Co to znaczy Frager? Ja stary, nie znam tego określenia, ale na razie zakładam, że mnie nie obrażasz Smile
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 13:00, 01 Wrz 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Starość starością, ale w quake'a, half-life czy contera nie grałeś w trybie multiplayer?

Frag = zlikwidowanie przeciwnika.
Frager = zawodnik, który szybko i skutecznie fragi zbiera

Ty masz dwa dwa trupy na koncie i nawet draśnięcia. Max jednego i dwa razy prawie zdechł. Okrzyk raczej podziwu i zazdrości to był niż coś innego Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 13:27, 01 Wrz 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Ano nie wiedziałem. Za Quakiem nie przepadałem, w Halfa nie grałem. Multipla nie używam z braku czasu a w zamierzchłych czasach szkolnych, gdy czasu miałem więcej a zmartwień mniej multiplayera nie było.

Zatem fakt, dwa fragi są, i dlatego stałem się nieco podejrzliwy. Mam nadzieję, że nie odstrzeliłem prawdziwych ratowników.
Ale dość już tego głośnego myślenia, bo Mistrzu jeszcze wykorzysta moje obawy przeciwko nam.

Smile
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 18:34, 05 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.57, sektor korporacyjny

Nie dostrzegając u swych ofiar żadnych oznak życia Nathaniel zarzucił karabin na ramię i doskoczył do pierwszego z zabitych. Nie spodziewał się podstępu i ataku z zaskoczenia, bo sektor korporacyjny był zdehermetyzowany i przestrzeliny w kombinezonach fałszywych ratowników stanowiły dla nich taki sam wyrok śmierci jak ich rany. Skoro żaden się nie ruszał, musieli zginąć od razu.

Przywołując wspomnienie setek Mariposańczyków zabitych w trakcie kataklizmu Robinson poczuł leciutkie ukłucie złości na myśl o relatywnie bezbolesnej śmierci terrorystów. Nie tracąc czasu mężczyzna zawlókł ofiary we wnękę między dwoma biurami i oparł obu przestępców plecami o ścianę tak, że sprawiali wrażenie pogrążonych w głębokim śnie. Nath odłożył na bok ich broń, po czym skrupulatnie przeszukał uprzęże i kieszenie skafandrów.

Potrzebował materiałów wybuchowych w jakiejkolwiek postaci oraz komunikatora ustawionego na częstotliwości używanej przez terrorystów. W pierwszej kwestii czekała go miła niespodzianka, gdyż obaj zabici nosili na pasach czerwone flary sygnałowe, zapasowe latarki, pudełkowate emitery sygnału naprowadzającego oraz niewielkie paczuszki silnego materiału wojskowego znanego pod nazwą Detrox D4, detonowane drogą radiową lub za pomocą wbudowanego w ładunek mechanizmu zegarowego. Każdy z przestępców nosił jedną taką paczuszkę schowaną w kieszonce na prawym udzie, wsuniętą pomiędzy dwa magazynki do Tsunami.

Dużo gorzej poszło z komunikatorem. Nath pozwolił sobie na krótkie przekleństwo, kiedy już się zorientował, że napastnicy posługiwali się urządzeniami wbudowanymi w hełmy. Krzywiąc lekko usta przyklęknął ponownie obok jednego z trupów i operując niezgrabnie ukrytymi w grubych rękawicach palcami odczepił zatrzaski hełmu terrorysty zdejmując kask z jego głowy. Dolna krawędź hełmu odskoczyła od gorgetu kombinezonu z cichym sykiem wieszczącym ulotnienie się ostatnich resztek powietrza z wnętrza kasku. Ze względu na przyciemnioną osłonę Robinson nie widział wcześniej twarzy zabitych przez siebie ludzi, teraz miał jednak sposobność zerknąć na oblicze młodego człowieka o krótko ściętych jasnych włosach i bladej skórze, spoglądającego przed siebie zeszklonymi niebieskimi oczami.

Nathaniel nie poczuł na ów widok większych wyrzutów sumienia. Martwy mężczyzna miał twarz, która mogła się podobać kobietom i zapewne sprawiał za życia sympatyczne wrażenie, ale okazał się bezwzględnym kryminalistą, a wychowany w duchu federalnego prawa Robinson czuł się w obowiązku do trwałego eliminowania takich ludzi ze społeczeństwa.

Zdjęty z głowy ofiary hełm miał włączony komunikator, zaglądający do środka Nath dostrzegł natychmiast niewielką czerwoną diodę sygnalizującą pracujące urządzenie. Sam kask posiadał uniwersalne zaczepy, co pozwalało go podłączyć do gorgetu skafandra Robinsona i normalnie użytkować, pozostawał jednak jeden ogromny kłopot – zdjęcie własnego hełmu w obrębie sektora korporacyjnego groziło natychmiastowym rozszczelnieniem kombinezonu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:57, 06 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.59, kompleks Palladium

Frank Murray nie upajał się zbyt długo poczuciem tryumfu. Ludzie uwięzieni w stacji metra zyskali ogromne szanse na przetrwanie do czasu nadejścia ratowników, ale część z Ivendończyków sama znalazła się w międzyczasie w opresji. Technik przywołał z pamięci wspomnienie spadającego gdzieś ponad jego głową statku, rozbitego na tyłach kompleksu Palladium. Zabierając palnik i pistolet, Murray potruchał z wysiłkiem opustoszałymi, budzącymi instynktowny lęk poprzez rozrzucone tu i ówdzie ciała korytarzami zakładu, omijając ostrożnie przejście do hangaru z rakietami.

Za jego rogiem mężczyzna przystanął na chwilę, nadstawiając bacznie uszu i rozglądając się wokół siebie w poszukiwaniu śladu innych zamachowców, ponieważ jednak niczego niepokojącego nie spostrzegł, przeskoczył obok schodów wiodących na wyższe piętro i wydostał się czym prędzej na zewnątrz budowli.

Pokonał biegiem popękany dziedziniec kompleksu docierając do uszkodzonej sekcji kompozytowego ogrodzenia kilkadziesiąt metrów dalej, posługując się w przeważającej mierze wskazaniami HUD-a hełmu, bo w powietrzu wciąż unosiło się mnóstwo drobinek księżycowego pyłu. Frank poczuł narastającą irytację nie pojmując, dlaczego Max do tej pory nie aktywował podziemnych kompensatorów grawitacji.

W skafander Murraya wbudowany był prosty miernik promieniowania i to dzięki niemu właśnie technik zdołał namierzyć miejsce katastrofy. Emitowany przez rozbite silniki sygnał przekładany na coraz szybsze klikanie miernika sprawił, że Frank dotarł do początku głębokiej bruzdy w ziemi już po kilku minutach truchtu przez tumany pyłu.

Wzrok mężczyzny przesunął się po niknącej gdzieś z przodu szramie wyrytej w powierzchni księżyca, usłanej kawałkami pogiętych nadpalonych blach i kawałków osłony termicznej. Mężczyzna pobiegł wzdłuż poszarpanego rowu, dopóki spośród zasłony pylistych drobinek nie wychynął przekrzywiony nieznacznie na bok, straszący popękanym kadłubem i urwanymi u podstaw skrzydłami wahadłowiec.

Frank obszedł maszynę dookoła spostrzegając, że jej włazy pozostawały zamknięte, a wokół nie widać było śladu niczyjej obecności. Żołądek technika przeistoczył się w lodowatą bryłę na myśl o uwięzionych wewnątrz promu zwłokach wszystkich obecnych na pokładzie. Starając się o tym nie myśleć dotarł do wrytego w ziemię nosa Dromadera i z niejakim trudem przeskoczył na kadłub maszyny tuż poniżej okienek kokpitu, łapiąc za obudowę stratosferycznych wycieraczek i próbując zajrzeć do środka.

Grube szkło było popękane, ale ciągle się trzymało dzięki warstwom przeźroczystego tworzywa wtopionym pomiędzy nałożone na siebie szyby. Frank przetarł rękawicą okienko i westchnął ciężko dostrzegając niewyraźne sylwetki pilotów, wiszących nieruchomo w uprzężach swych foteli, z głowami opadającymi bezwładnie na piersi. Wewnątrz kokpitu gęstniał dym wydostający się zapewne z uszkodzonych przewodów zasilających, Frank dałby też głowę, że przez chwilę widział leciutki blask płomyków ognia tańczących gdzieś za fotelami.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 7:07, 07 Wrz 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Jak na razie wszystko idzie nadzwyczaj dobrze. Pakuję wszystkie znalezione dobra (flary, D4 oraz emitery - mam kilka pomysłów na użycie tego ostatniego, i tu pytanie: w chwili obecnej emitery są ustawione na "on" czy "off"? Dużo bym dał, żeby wiedzieć, w którym momencie czarne charaktery miały zamiar je włączyć.), komunikatory też zgarniam, a wszystko najlepiej wraz z uprzężą, żeby jakoś to wszystko nieść. Po załadunku znów wyruszam w drogę do kosmoportu, muszę tam być przed zbirami.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:48, 07 Wrz 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Czy mam rację, że jedyne zagrożenie ze strony statku do wyciek radioaktywny, przed którym chroni mnie skafander? A gdyby coś miało wywołać reakcję łańcuchową, to niewiele mógłbym zrobić w kwestii zabezpieczenia?
Frank podszedł do włazu z zamiarem otworzenia. Już teraz przygotowywał w myślach pięknie brzmiące przekleństwo, iż nie pomyślał o zabraniu palnika.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 0:39, 09 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Namakemono - emitery były cały czas włączone. Oznacza to, że ktoś może (chociaż nie musi) cały czas monitorować aktualne położenie dwójki terrorystów. Jeśli je wyłączysz, ten ktoś może się zorientować, że coś jest nie tak. Jeśli zostawisz włączone, a przypadkiem nie udasz się tam, gdzie docelowo zmierzali ci panowie, również możesz wzbudzić zaniepokojenie! Naturalnie nigdzie nie jest powiedziane, że emitery są w tej chwili kontrolowane Wink

Nathaniel zakłada na siebie szybko zdartą ze zwłok uprząż, a na niej wiesza cztery czerwone flary sygnałowe, dwie paczki Detroxu, dwa emitery sygnału naprowadzającego (tylko daj znać, czy włączone czy nie). Dodatkowo zakładam, że laser idzie na plecy, a w łapki odbezpieczony Tsunami (a zapasowe trzy magazynki do kieszeni)?

Po czym rozpoczynamy szaleńczy bieg skrótem do kosmoportu Wink

Stan - doprawdy, byłem zapobiegliwy i pozwoliłem Frankowi od razu zabrać palnik, napisałem to nawet w poście! W chwili obecnej masz wrażenie, że zagraża Ci tylko skażenie radioaktywne, a faktycznie masz przed nim pewną osłonę dzięki skafandrowi. Lecz jeśli w wahadłowcu wybuchnie pożar, który zdetonuje ogniwa paliwowe, raczej nie ujdziesz z tej katastrofy z życiem. Naturalnie teraz pojawia się pełne podejrzliwości pytanie, czy szacowny MG zostawił Frankowi palnik po to, by ten szybko uratował rozbitków czy też może po to, by pełny ufności Frank wysadził przez przypadek jego wiązką cały prom? Twisted Evil Tak, tak, nie ma to jak zwątpienie posiane w duszy biednego gracza!

Karina, Freeks - zdradźcie mi jak zamierzacie się zachować w stosunku do tych ludzi, którzy gadają właśnie z Garretem? Nigdzie tego nie napisaliście, więc nie wiem czy zamierzacie się w ich stronę skradać z bronią w ręku czy też może podejdziecie z uśmiechami odciśniętymi na osłonach hełmów i bronią schowaną za plecami?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 6:48, 09 Wrz 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Oczywiście muszę zakładać najgorsze, czyli, że sygnał jest stale monitorowany. Najlepszym rozwiązaniem byłoby klasyczne przymocowanie nadajników do obroży przypadkowo napotkanego psiaka, ale skąd tu wziąć psiaka, w dodatku chyba nawet nikt nie pomyślał o produkowaniu skafandrów dla psów, więc ta opcja odpada. Najlepsze, co wpadło mi do głowy, to przekazać nadajniki dużej i silnej grupie wojska lub uzbrojonych ratowników, niech łobuzy sobie podążą ich tropem, i do tego chyba będę dążył. Na razie zostawiamy je włączone. Laser na plecy, Tsunami w dłoń i w drogę, rozglądając się za jakąś opcją pozbycia się nadajników lub zmylenia ewentualnego pościgu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 22:53, 09 Wrz 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Pisaliśmy Kethu ;] Nie chcemy podchodzić do nich. Zaprogramujemy tylko rakietę, wystrzelimy i włączymy się na pasmo na którym rozmawiają.

Jeśli jednak trzeba, to podejście pokojowe, z bronią na plecach, ale bez rąk w górze. My nie mamy się z czego spowiadać. Ew. przez radio będzie się nadawać, że chcemy tylko rozmowy, bo wszyscy jesteśmy synami federacji,nie terrorystami.

To tak Imho ofc Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:18, 13 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 12.00, wieża kontroli lotów Oculus City

Max kiwnął dziewczynie głową przesuwając za plecy broń i dając jej tym samym do zrozumienia, by nie trzymała na widoku swego automatu. Słuchając histerycznej momentami konwersacji ratowników z wieżą lotów mechanik pokonał ostrożnie połowę dzielącego go od budowli dystansu, żywiąc nadzieję, że zdoła podejść Ivendończyków cichaczem do samego końca.

Próżna to była nadzieja. Zaledwie dziesięć metrów dzieliło Maxa i Annę od najbliższego ratownika, kiedy ten obejrzał się ostrożnie przez ramię i spostrzegł parę nadchodzących bezszelestnie intruzów.

- To oni! - w eterze rozległ się na poły przerażony, na poły zdesperowany męski okrzyk. Postacie ratowników zwróciły się twarzami w kierunku Maxa i Anny, mową ciała dając im do zrozumienia, że gotowi są salwować się ucieczką na dźwięk pierwszego strzału - To ci mordercy!

- Spokojnie, nie wariujcie! - rzucił w eter mechanik - Nie jesteśmy żadnymi mordercami, mamy pokojowe intencje! Garret, jesteś na linii?

- Jestem, Max - padła natychmiastowa odpowiedź - Co się tam dzieje? Ci ludzie twierdzą, że zabiliście Gordona Corey'a!

- To nie był Corey - Max nie miał pojęcia, kogo właściwie zabiła kula wystrzelona przez Annę, ale prowadząc wyścig z czasu gotów był pleść wszystko, co mu tylko ślina na język przyniosła - To był jakiś przebieraniec w kombinezonie z jego plakietką! Przed chwilą sam zastrzelił jednego z naszych, brata Anny! Działała w obronie własnej!

- Podeszła do niego i strzeliła prosto w klatę! - krzyknął jeden z ratowników podnosząc trzymaną oburącz metalową sztangę, którą musiał znaleźć podczas ucieczki z lądowiska - Facet właśnie nas ostrzegał...

Max uniósł pojednawczo ręce, postępując o krok do przodu. Pod wieżą stało sześciu mężczyzn w skafandrach ivendońskiej Obrony Cywilnej i gdyby nie brak broni, Blunt mógłby przysiąc, że spogląda na zamachowców ze stacji metra. Kimkolwiek byli jego niedoszli zabójcy, zastosowali doskonały kamuflaż.

- Garret, mam przy sobie kapsułę sygnałową, którą muszę jak najszybciej zaprogramować i wystrzelić na orbitę. Aurora odleciała, więc pozostaliście mi jedynie wy. Na jednym z lądowisk stoi gotowy do startu Bluebird. Próbowałem do niego zajrzeć i jakiś skurwysyn omal nie odstrzelił mi głowy. Podejrzewam, że drań w kokpicie na kogoś czeka, bo tylko nas przepędził, nie startował. Ci na orbicie, zwłaszcza wojskowi, muszą się o tym dowiedzieć, inaczej skubańcy zwieją stąd pod przykrywką służb ratunkowych!

- Max, poczekaj chwilę - w głosie dyspozytora pojawiła się nuta podejrzliwości, której wcześniej Blunt u Garreta nie zauważył - Coś tu nie gra. Nie gniewaj się, stary, ale ci ratownicy podali mi poprawne kody identyfikacyjne. Parę minut temu gadałem z Corey'em i to był prawdziwy Gordon, znam go od lat. Nie chcesz mi chyba wmówić, że on zastrzelił kogoś z załogi waszego Arrowa, a potem wy rąbnęliście jego? Powiedz, że to nieprawda, Max.
Zobacz profil autora
TR - Godzina Chwały
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 27 z 34  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 32, 33, 34  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin