Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
8 lutego 2309, godz. 11.56, kokpit FCS Aurora
John Kowalski dopił do końca zimną już kawę, zgniótł w dłoni plastikowy kubek dając upust swej frustracji. Aurora zmierzała w kierunku punktu zbiorczego floty ratowniczej, wyprzedzając obydwa ciężkie Costrele Astral Mining i wlokące się nieskładnie wahadłowce ivendońskiej Obrony Cywilnej.
Nawigator obserwował szarą kulę księżyca na ekranie swego komputera, dostrzegalną poprzez kamerę zainstalowaną ponad dyszami napędowymi Arrowa. Bez trudu dostrzegał na tle Mariposy ciemne kształty Space Kingów i towarzyszące im mniejsze Hammerheady, śmigające ciasnymi łukami po niskiej orbicie księżyca.
Wyciągnął dłoń w kierunku komunikatora i przełączył urządzenie na ogólną częstotliwość awaryjną, wyręczony w procedurze parkowania przez automatycznego pilota i coraz bardziej wkurzony brakiem jakiegokolwiek zajęcia. Przez chwilę myślał nawet nad tym, by prewencyjnie uruchomić Kotsuana i skalibrować laser, ale uznał po krótkiej chwili, że jakiś wojskowy pilot z gorącą głową mógłby opacznie zinterpretować ostrzeżenie swego systemu namierzania i zareagować w tragiczny w skutkach sposób.
- ...dły układy diagnostyczne, wszystkie w jednej chwili! Bogu dzięki, że szlag nie trafił systemu sterowania!
W eterze wciąż panowała atmosfera szaleństwa, ale wszechobecna panika już zniknęła zastąpiona nerwową determinacją. Większość Ivendończyków była zszokowana rakietowym atakiem oraz stratą dwóch promów, które spadły z uszkodzonymi silnikami gdzieś na dno krateru i John doskonale to rozumiał. Ratownicy wchodzący w skład lokalnej Obrony Cywilnej nie posiadali doświadczenia wojskowego, a sam system położony był tak głęboko na terytorium Federacji, że od niepamiętnych czasów nie prowadzono tu regularnych działań bojowych. Postawiono ich w stan alarmu i wysłano na Mariposę, by ratowali ludzi uwięzionych w trzewiach księżyca przez trzęsienie ziemi.
Nikt nigdy by nie podejrzewał, że w trakcie tak zwyczajnej – choć oczywiście tragicznej – operacji ktoś zacznie nagle wystrzeliwać rakietowe pociski i niczego nie zmieniał tu fakt, że nie miały one konwencjonalnych głowic. Impuls elektromagnetyczny sprawdził się niewiele gorzej od normalnego pocisku kinetycznego, strącając za jednym zamachem dwa ivendońskie Bluebirdy.
- To był Star Sparrow, bez dwóch zdań – oznajmił ktoś z pokładu Khorata – Mamy pełne oprogramowanie identyfikacyjne i potwierdzenie systemu. To była wojskowa rakieta.
- Człowieku, czy ty wiesz, co to znaczy? – skomentował natychmiast jeden z Ivendończyków, nadający z kokpitu FAS Mozart – Sugerujesz jakieś działania wojskowe?
- Nic nie sugeruję – odpowiedział zdecydowanym tonem radiowiec Khorata – Powiedziałem wam tylko, co wykazał nasz system identyfikacji.
- Chryste, czy to nie dziwne, że federalni znaleźli się tutaj tak szybko? – odezwał się pilot innego wahadłowca ratownicznego – I jeszcze ta strzelanina na dole. Normalnie...
- Dyscyplina radiowa! – rzucił twardo jeden z kontrolerów lotów – Mielecie ozorami jak przekupki! Nie spekulować, tylko raportować uszkodzenia. FAS Oregon, jak jest wasz status?
- Wysiadła jedna dysza, prawdopodobnie spaliły się obwody kontrolujące mieszankę – zameldował ivendoński pilot – Ciągniemy na połowie mocy. Nie ma szans, żebyśmy wrócili w takim stanie do bazy, nie uciągniemy w atmosferze. Trzeba będzie polecieć na jeden z orbitali i tam wymienić spalone podzespoły.
- FAS Oregon, zrozumiałem. Kierujcie się na Sensero III, korytarzem awaryjnym. Macie zielone światło, na podejściu do stacji przejmie was miejscowy kontroler. FCS Aurora, jaki jest wasz status? |
|