Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
8 lutego 2309, godz. 11.45, lądowisko Oculus City
Max pokiwał z zadowoleniem głową, bo mimika Anny dała mu do zrozumienia, że dziewczyna pojęła doskonale migowe instrukcje mechanika. Max zabrał jej pistolet oddając jednocześnie w ręce Krest’hanki swój laser – ze względu na różnicę w szybkostrzelności broń krótka nadawała się znacznie lepiej do rekonesansu wewnątrz promu od większego i bardziej nieporęcznego karabinu.
Pociągnięta w dół dźwignia zmieniła swe położenie z cichym metalicznym trzaskiem, a moment później boczny właz wahadłowca odskoczył na zawiasach w tył i przesunął się nieznacznie w bok umożliwiając dostęp do środka maszyny.
Max nie zauważył żadnego spadku ciśnienia w obrębie włazu, żadnego ruchu drobinek pyłu wprawionych w dziki taniec strumieniami wysysanego z wnętrza kadłuba powietrza. Ostrzegawcza lampka w głowie mężczyzny zapłonęła jeszcze silniejszym blaskiem. Zwyczajowo maszyny pracujące w obsłudzie kurierskiej kosmoportów miały na pokładach normalną atmosferę, a załogi i pasażerowie wsiadali do nich poprzez mobilne miniaturowe śluzy dotaczane do wahadłowca na krótko przed startem. Obchodząc maszynę Blunt nie zauważył na niej najmniejszego śladu uszkodzeń mogących świadczyć o przypadkowej dehermetyzacji.
W opinii mechanika istniała bardzo niska szansa na to, by ktoś zerwał plombę przed całym tym katastrofalnym w skutkach kataklizmem, a implikacje tego przekonania sprawiały, że mężczyzna ściskał swój pistolet z całych sił, gotów użyć go na pierwszy znak zagrożenia.
Popchnięty silnie właz przesunął się do końca prowadnic, odsłonił do końca otwór wejściowy. Max przycisnął się do kadłuba Bluebirda, lewą ręką sięgnął po teleskopową drabinkę, pociągnął ją w dół. Ceramiczne stopnie rozłożyły się bezszelestnie dotykając płyty lądowiska, umożliwiając swobodne wejście do środka promu.
Max obejrzał się szybko przez ramię, wzdłuż kadłuba, ku bocznej szybie kokpitu. Podczas spaceru wokół wahadłowca nie próbował przyglądać się uważniej wnętrzu kokpitu, bo nos maszyny znajdował się zbyt wysoko, by mężczyzna sięgnął do dolnej krawędzi szyby, nawet w próbie podskoku – ale teraz Blunt pomyślał z l eciutkim dreszczem, że przez cały ten czas mógł być obserwowany przez kogoś.
Nie wariuj, Maksiu, nie wpadaj w panikę, pomyślał z ironicznym przekąsem. Statystycznie było niemożliwe, by za każdym, dosłownie za każdym razem los pakował go w szambo, a doświadczenia ostatnich dwóch miesięcy pozwalały domniemywać, że zasoby pechu i nieszczęść przypisane do osoby Maxa Blunta ostatecznie się wyczerpały.
Mężczyzna zerknął raz jeszcze na stojącą tuż za nim Annę, mrugnął do niej porozumiewawczo, a potem wspiął się powoli na schodki i ostrożnie, bardzo ostrożnie zajrzał do wnętrza Bluebirda, asekurując się trzymaną oburącz lufą pistoletu.
W tylnym przedziale maszyny było tak ciemno, że Max ledwie dostrzegał w nim kształty sugerujące rzędy foteli. Wspiął się jeszcze wyżej, sięgając jednocześnie po latarkę.
Huk wystrzału zdawał się ogłuszający w ciasnej przestrzeni promu. Zaskoczona tym nagłym dźwiękiem Anna mimowolnie podskoczyła w miejscu i jęknęła głucho widząc jak targnięty impetem trafienia Max wygina się w tył, uderza w izolowaną grubą warstwą wyściółki krawędź luku i spada ze schodków niczym marionetka o przeciętych sznurkach, opadając ku płycie lądowiska w groteskowo zwolnionym tempie. |
|