Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
8 lutego 2309, godz. 10.50, kokpit FCS Aurora
Chcąc nieco ochłonąć i oderwać się chociaż na chwilę od zagorzałej dyskusji między ratownikami, John przełączył swój komunikator na pasmo ogólne, przywracając jednocześnie zawieszoną w trybie oczekiwania videokonferencję z senatorem Otmeyerem.
Kiedy na ekranie pojawił się obraz biura, polityk pogrążony był właśnie w gorączkowej rozmowie ze swoimi współpracownikami, ale na dźwięk sygnalizatora przerwał dyskusję pochylając się nad komputerem.
- Nareszcie! – oznajmił z nieskrywaną irytacją – Zaczynałem się już obawiać, czy aby nie doszło do trwałego przerwania łączności. Jak postępy w mojej sprawie?
- Przepraszam pana za tę przerwę – odpowiedział spokojnym tonem John – Ekipa naprawcza już wyruszyła awarię systemów podtrzymywania życia w państwa kopule. Jak tylko się z tym uporają, podeślemy po pana ratownika ze skafandrem i przetransportujemy na nasz statek.
- Doskonale! – na patrycjuszowskiej twarzy senatora pojawił się pełen zadowolenia uśmiech – Jak się pan nazywa?
- John Kowalsky, nawigator i wspólnik Manath Jover – przedstawił się ostrożnie John.
- Proszę odnotować personalia tego oficera – Otmeyer spojrzał władczo na najbliższego asystenta, młodego człowieka o krótko przyciętych włosach i pucołowatej twarzy – Przejawia zdecydowanie i słusznie dokonuje wyboru priorytetów. Panie Kowalsky, jeśli akcja ratunkowa przebiegnie po mojej myśli, może się pan spodziewać odpowiedniego rewanżu z mojej strony.
- Dziękuję, sir – chrząknął w odpowiedzi nawigator – Muszę zakończyć naszą rozmowę. Proszę pozostać na miejscu i nie podejmować żadnych działań ratunkowych na własną rękę, dopóki nie dotrą do was moi współpracownicy.
- Oczywiście. Niecierpliwie oczekuję naszego spotkania na pokładzie, panie Kowalsky. Bez odbioru.
Nawigator przerwał videokonferencję, przełączył się na moment na częstotliwość grupy ratunkowej.
- ...bądź razie ja spadam – dotarł do niego głos Maxa – Mikael, dawaj jedne gogle, będę ich potrzebował, latarka też się przyda. Jak odpalę kompensatory, wrócę biegiem na lądowisko. Może pył opadnie do tego czasu na tyle mocno, że wywołam was od razu drogą radiową, bo pod ziemią radio raczej nie będzie działało...
Podsłuchawszy kilka zdań John przełączył komunikator na pasmo alarmowe, wywołując z marszu dyspozytornię Oculus City. W eterze wciąż krzyżowały się chaotyczne i pełne paniki komunikaty uwięzionych pod powierzchnią Mariposy kolonistów, ale słysząc sygnał wywoławczy Aurory dyspozytornia natychmiast przekierunkowała połączenie na kanał ekranowany.
- Z tej strony Garret – odezwał się natychmiast jeden z kontrolerów lotu – Serdeczne dzięki za odpalenie naszego generatora, mało brakowało, a byłoby po nas. Wisimy wam parę porządnych flaszek jak już uprzątniemy ten cały bajzel.
- Trzymam za słowo – roześmiał się John – Chciałem wam dać cynk, że za piętnaście do dwudziestu minut powinny tu lądować pierwsze promy z Ivendo. Chcemy zawczasu uruchomić kompensatory grawitacyjne pod lądowiskiem, żeby zwiększyć widoczność, bo wciąż istnieje spore ryzyko kraksy.
- Zgadzam się, ryzyko jest cholernie wysokie – odpowiedział natychmiast dyspozytor – Na czterech z sześciu platform stoją wahadłowce TransStellaru. Jeśli ci z góry będą siadać na oślep, mogą wpaść prosto na nie albo i nas was samych! Mieliście niesamowite szczęście, że trafiliście po omacku na jedną z dwóch pustych płyt!
- Wystrzeliliśmy przed chwilą na orbitę kapsułę kurierską, z wszystkimi danymi na temat katastrofy zgranymi z sieci miejskiej – John pokręcił głową uświadamiając sobie, że zarówno on sam jak i jego towarzysze przeoczyli tak istotny fakt: jeśli na lądowiskach faktycznie wciąż stały zaparkowane Bluebirdy, zderzenie lądującego ivendońskiego promu z parkującą na płycie maszyną mogło się zakończyć w niszczycielski sposób – Miejmy nadzieję, że zaczekają z podchodzeniem do lądowania, dopóki nie uruchomimy kompensatorów albo nie przekażemy im informacji o dogodnych miejscach do lądowania.
- Sądząc po wskazaniach lokalizatora komunikacyjnego siedzicie na trzeciej płycie – stwierdził Garret; John słyszał w tle gwar głosów pozostałych kontrolerów, prowadzących desperackie rozmowy z ofiarami katastrofy – Wolna pozostaje tylko piątka, jedynka, dwójka, czwórka i szóstka są zajęte przez maszyny TransStellaru.
- Najlepiej byłoby je wypieprzyć w kosmos, dosłownie! – zastanawiał się gorączkowo John – Puste czy pełne, wszysko jedno. Macie kontakt z ich pilotami?
- Nie, łącze komunikacyjne z rezydenturą TransStellaru chyba zostało zerwane. Próbowaliśmy ich kilka razy wywołać, zero odpowiedzi. Przypuszczam, że zostali uwięzieni w swoich kwaterach. |
|