 |
|
 |
Wysłany: Pią 3:04, 03 Kwi 2009 |
|
|
Radziu |
Gracz oszczędny w słowach |
|
|
Dołączył: 31 Sie 2007 |
Posty: 332 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Wrocław Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Trójka pasażerów siedziała spokojnie. Żaden z nich nie sprawiał wrażenia jakby przed chwilą poruszał się po pokładzie. Gdy Max stał w wejściu i taksował ich nieufnym spojrzeniem, jasnowłosy najemnik odezwał się przerywając krępujące milczenie.
- Widzę, że już w porządku skoro tu jesteś kapitanie? A może coś się jednak stało?
- Taaa w porządku... - odparł Tyho. - Ustawiliśmy kurs na Bespin i powinniśmy tam być dość szybko. To niedaleko.
- Cieszę się, że wszystko się udało kapitanie. Mam nadzieję, że nie czekają nas żadne niespodzianki?
- Ja też mam taką nadzieję panowie.
Max nie zamierzał ujawniać swoich podejrzeń. Był pewny, że intruz jeszcze da o sobie znać i uda mu się przyłapać go na gorącym uczynku.
Max zamierzał się wycofać gdy zbliżyła się do niego Koyi i drepczący za nią Gungan.
- Koyi? - spytał Tyho i spojrzał na Twi'lekankę wyczekującym wzrokiem.
- Nie pytaj kapitanie... nie teraz... - odpowiedziała dziewczyna
- Twojsa zobaczyć co mojsa przyniósł. Generał dobry człowiek, mojsa nie mógł pomóc... - odezwał się Yoosa otwierając niewielki pakunek. Zaaferowany swoją rolą Gungan nie zauważył niskiego progu i potknął się. Zawartość paczki wypadła Gunganowi z rąk i z pewnością stukneła by o ziemię gdyby nie refleks Maxa.
Był to niewielki przedmiot w kształcie sześcianu o przedziwnych ornamentach. Wyglądał na bardzo stary jednak nie nosił żadnych śladów, mogących jednoznacznie stwierdzić, że był uszkodzony. Gdy tylko przedmiot znalazł się w dłoni Maxa stało się coś dziwnego. Sześcian uwolnił z siebie ducha czy też projekcję, która przybrała kształt mężczyzny w średnim wieku. Postać była ubrana w zbroje z narzuconą nań skórę bestii Wampa. Długie siwe włosy, spięte w ogon na czubku głowy, opadały z gracją na plecy. Najdziwniejsze było jednak to, że postać się poruszała na nawet przemówiła.
- Trwam w tym holokronie już od ponad tysiąca lat czekając, aż ktoś godny będzie mógł posiąść mą wiedzę. - Odezwał się duch dziwnym, nienaturalnym głosem. - Jam jest Lord Hoth. Mistrz Zakonu Jedi, a ty jesteś tym, który dokończy me dzieło...
Max i wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu nagle zamarli ze zdziwienia. |
|
Ostatnio zmieniony przez Radziu dnia Nie 12:25, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Wysłany: Pią 16:03, 03 Kwi 2009 |
|
|
Radziu |
Gracz oszczędny w słowach |
|
|
Dołączył: 31 Sie 2007 |
Posty: 332 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Wrocław Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Gungan spojrzał za wychodzącym kapitanem.
- A gdzie twojsa idzie?
Max nawet się nie obejrzał ani nie zareagował na dotyk Koyi przytrzymującej go lekko za ramię. Szybkim krokiem udał się do swojej kajuty. Gdy tylko holokron znalazł się znów w jego dłoni dziwny duchy Mistrza Jedi ponownie się zmaterializował.
- Długo czekałem na godnego, który podejmie moją misję. - odezwał się duch Lorda Hoth'a. - Stworzyłem ten holokron aby zabezpieczyć całą swoją wiedzę o moim przeciwniku. Czuję, że moje życie dobiega końca i obawiam się, że jeśli moja wiedza nie zostanie przekazana dalej to galaktykę czekają tysiące lat mroku pod władzą Ciemnej Strony Mocy. Kaan, jeden z potężniejszych Sithów planuję podbój. Walczyłem z nim wiele lat jednak teraz u kresu Kaan tryumfuje. Udaję się teraz, wraz z moimi braćmi na Ruusan. Tam ma nastąpić ostateczna potyczka z Kaanem oraz jego poplecznikami. Sithowie z pewnością planują zdradę. Tworząc ten holokron zabezpieczam się na wypadek mojej śmierci. Moc Kaana jest wielka. Odkryłem, że nawet śmierć nie może go powstrzymać. Jeśli Kann zginie jego duch odrodzi się gdy Galaktyka będzie pogrążona w największym mroku. Mam nadzieję, że ta chwila nigdy nie nadejdzie. Jeśli jednak Galatyka znów znajdzie sie pod panowaniem Sithów to pewnym jest, że jego duch powróci, silniejszy niż kiedykolwiek. Poszukujcie wtedy jego siły tam, gdzie Ciemna Strona jest potężna. Odkryłem, że siła Kaana płynie z czterech świątyń rozrzuconych po Galaktyce. Odkryłem położenie dwóch z nich. Korriban i Dagobah. O tych planetach wiem. Na nich z pewnością odnajdziecie wskazówki co do położenia kolejnych świątyń. Tylko po zniszczeniu źródła Mocy we wszystkich czterech świątyniach będziesz w stanie pokonać Kaana. Niech Moc będzie z Tobą.
Max stał oszołomiony patrząc w wyglądający już zwyczajnie sześcian. Duch Hoth'a zniknął. Kropleki potu na karku kapitana Południcy spływały po jego plecach wywołując nieprzyjemne dreszcze. Był zaskoczony i podekscytowany odkryciem ale jednocześnie przerażony. Nie miał pojęcia o czym gadał Mistrz Jedi ale czuł, że jego przekaz jest prawdziwy a zagrożenie realne. Niestety nie miał pojęcia co teraz robić. Otarł z potu twarz i otworzył właz do swojej kajuty.
Na wysokości jego pasa widniała para wielkich, błyszczących oczu patrzących na niego z pokrytej białym futrem półmetrowej postaci stojącej na czterech łapach. |
|
Ostatnio zmieniony przez Radziu dnia Pią 16:58, 03 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Wysłany: Nie 17:01, 05 Kwi 2009 |
|
|
Radziu |
Gracz oszczędny w słowach |
|
|
Dołączył: 31 Sie 2007 |
Posty: 332 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Wrocław Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
- Czemu twoisa mnie wygania? Co mojsa takiego zrobiła? - spytał Maxa zasmucony Yoosa. Gungan zwiesił głowę i pomyliwszy kierunki zamiast do obszaru wspólnego trafił do kokpitu, w którym trasę ich podróży monitorował Drull.
- Oooo - zachwycił się Gungan. - Misa zawsze lubił zabawy w nawigatorowanie statku!
- Nie wiem czy powinieneś tu przebywać. - odezwał się zaskoczony obecnością Yoosy, Sullustanin. - Kapitan powiedział wyraźnie gdzie mają siedzieć pasażerowie.
- Nie, nie. Misa zostanąć i pomóc! - odezwał się ucieszony Gungan. - Misa umie. Twojsa patrzy! Misa umie!
Drull z przerażeniem dostrzegł jak Yoosa uwalił się na siedzeniu nawigatora i wyciągał swoje długie place aby poprzestawiać kilka pokręteł i guzików. Szybko zerwał się z fotela i skoczył do Gungana.
- Den't mo'vene tie przyrządy! - na chwile zapomniał, że Yuusa zapewne nie rozumie jego ojczystego języka więc szybko przeszedł na Wspólny. - Nie ruszaj!
Niestety Gungan był szybszy. Jego ręka dorwała się do z pozoru niewinnie wyglądającej wajchy, po której przesunięciu statkiem mocno szarpnęło i Drull z przerażeniem stwierdził, że właśnie włączyły się silniki podświetlne. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że tuż przed Południcą, która przez chwilę leciała bez pilota wyrosła olbrzymia, jasna kula. Lambda kierowała się prosto na gwiazdę.
- Och nie! - Yoosa wrzasnął. - Misa umrze tutaj!
Gungan w panice podniósł się z fotela, stracił równowagę i poleciał do przodu trafiając przypadkiem czołem w duży czerwony przycisk. na statku rozległ się metaliczny głos:
- Rozpoczęto procedury awaryjne. Odpalenie kokpitu za 5.... 4.... 3....
Drull błyskawicznie zatrzymał procedurę awaryjną i skoczył za stery starając się wymanewrować gwiazdę. Przedtem zdążył tylko wcisnąć guzik interkomu.
- Kapitanie mamy tu problem! - powiedział szybko i warknął do Gungana. - A dla ciebie będzie lepiej jak się rozbijemy. |
|
Ostatnio zmieniony przez Radziu dnia Nie 17:11, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Wysłany: Wto 2:42, 07 Kwi 2009 |
|
|
Radziu |
Gracz oszczędny w słowach |
|
|
Dołączył: 31 Sie 2007 |
Posty: 332 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Wrocław Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Gdy Max wszedł do kokpitu momentalnie zobaczył jak Drull stara się wymanewrować zbliżającą się doń gwiazdę. Sullustanin radził sobie całkiem nieźle i kapitan musiał przyznać, że dobrze zrobił biorąc go do załogi.
Lamdba zgrabnie wyminęła przeszkodę i przed dziobem statku znów widać było czarną przestrzeń usiana niewielkimi, jasnymi punktami. Daleko widać było nieco od pozostałych ciało niebieskie.
- Melduj. - odezwał się Max. - Jaki status?
Drull przesiadł się na stanowisko drugiego pilota zwalniając fotel kapitanowi. Szybki skan przyrządów dał mu pełną wiedzę na temat ostatnich kilkudziesięciu sekund.
- Wyskoczyliśmy z nadświetlnej. - meldował Sullustanin. - Gwałtowne zwolnienie silników spowodowało wstrząs, który uszkodził hipernapęd. Nie wejdziemy ponowie w nadprzestrzeń, dopóki nie naprawimy hipernapędu. Wszystkie pozostałe systemy sprawne.
- Pozycja? - spytał Max
- Jesteśmy w układzie Belsavis.
- Belsavis? Znam ten system. Szmuglerzy, Ithorianie i cholerne lodowce. To kompletne zadupie Galaktyki...
- Możemy spróbować gdzie indziej...
- Nie, nie możemy. - uciął stanowczo Tyho. - Do Bespin nie dolecimy, zawrócić nie możemy z Imperialną flotą na ogonie a w pobliżu są tylko jeszcze mniej niegościnne planety. Musimy tu lądować i jakoś naprawić statek.
Max wcisnął guzik interkomu.
- Mówi kapitan. Musimy awaryjnie lądować na planecie Belsavis. Wszyscy mają się stawić w obszarze wspólnym. - Tyho przerwał transmisję i zwrócił się do Drulla. - Ustaw autopilota. Droga zajmie nam jeszcze ze dwie godziny. Chodź, musimy pogadać z pasażerami. Jest parę kwestii do załatwienia.
***
Koyi wraz z trzema pasażerami siedziała przy stole w obszarze wspólnym.
- Co się dzieje? - spytał Rebeliant. Sprawiał wrażenie przerażonego.
- Jak znam życie to jakieś kłopoty... - mruknął jeden ze Szponów. - Jak myślisz dziewczyno?
Koyi uśmiechnęła się promiennie. - Spokojnie panowie. Nasz kapitan z pewnością wie co robi. Zresztą zaraz wszystko nam wytłumaczy.
***
Kapitan przechodząc obok swojej kajuty otworzył zamek i warknął na dwóch zamkniętych w środku pasażerów.
- Wy dwaj! Wyłazić mi stąd ale już! Siadać do stołu.
Nie czekając na ich reakcję zwrócił się głośno do wszystkich.
- Co tu się do cholery wyprawia? Koyi! Jakieś futra biegają mi po statku, Gungan-idiota prawie niszczy statek... Co to ma znaczyć?
- Kapitanie... - odparła zakłopotana Twi'lekanka. - Myślałem, że ty... że oni...
- Wychodzi na to, że źle myślałaś. Takie zachowanie na pokładzie może spowodować katastrofę. Jeśli jeszcze raz zdarzy się coś na tym statku o czym nie wiem to pogadamy inaczej. I jeszcze jedno...
- Co właściwie przyniósł ze sobą Gungan? - spytał nagle Rebeliant, przerywając Maxowi jego kazanie. - Myślę, że wszyscy chcieli by wiedzieć. |
|
|
|
|