Autor |
Wiadomość |
Radziu |
Wysłany: Pią 19:16, 02 Sty 2009 Temat postu: |
|
Zawszę mogę wrócić z nową jeszcze lepsiejszą postacią |
|
|
Kargan |
Wysłany: Śro 23:12, 31 Gru 2008 Temat postu: |
|
Hmm...to może uśmierć większość z nas w tej jakże heroicznej bitwie A ja z bratem wrócimy w glorii i chwale |
|
|
Keth |
Wysłany: Śro 20:41, 31 Gru 2008 Temat postu: |
|
Mój drogi Draganie, wierz mi albo nie, ale ja ciągle żywię nadzieję, że uda nam się tę przygodę reaktywować! (w końcu zabawa nie była najgorsza, prawda?).
Lecz jak dotąd z "odpadłych" graczy udało mi się nawiązać pozytywny kontakt tylko z jednym: Radziem! A akurat jego postać, Mal Gilber, poległ kilka postów wyżej śmiercią bohatera! |
|
|
Kargan |
Wysłany: Pon 3:03, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
Pomarliśmy ze szczętem ze starości czy zjedzeni przez owe stwory ? Jakoś byś to Keth zgrabnie zakończył |
|
|
Keth |
Wysłany: Wto 13:45, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
Rutger poczuł ukłucie przejmującego żalu, ale zdławił je natychmiast, pozwalając by gniew wziął górę nad rozpaczą. Morridańczyk odbił się od dyszla i wskoczył zwinnie na zaprzęg, lądując między towarzyszami i miażdżąc butem zaciśnięte na burcie wozu pazurzaste łapy jakiegoś bogrina.
- Zarżnąć wszystkich kurwich synów! – Cullin ryczał niczym zraniony niedźwiedź, tłukąc nadziakiem po płaskich łbach z taką siłą, że ciemna posoka drapieżców tryskała na wszystkie strony. Bogriny chyba przelękły się baraniego kożucha, bo zaczęły odstępować od tego akurat zaprzęgu, kierując się w stronę pozostałych wozów albo walczących na ziemi braci Bradigan.
Rutger rozejrzał się błyskawicznie z wysokości kozła, po czym złapał w ostatniej chwili za kołnierz Kella Talbota, dźgniętego w kolano dzirytem. Furman zawisł w powietrzu nad burtą wozu, trzymany za ubranie przez myśliwego, wykrzyczał jakieś zdławione przekleństwo. Woods wciągnął go z powrotem na wóz, pchnął w ręce najbliższego zbieracza, sam zeskoczył z zaprzęgu zwinnym ruchem i runął w stronę Bradiganów.
Wychowankowie zielarki wyglądali diabolicznie: cieknące po ich twarzach strugi potu tworzyły jasne rowki w potwornych maskach stworzonych przez bryzgającą na ich oblicza bogrińską krwią. I miecz Dragana i buzdygan Arlanda kładły pokotem skrzeczących przeraźliwie napastników, ale bogriny miały nad ludźmi przewagę liczebną i już zaczynały ich przytłaczać swą ilością. Dragan krwawił silnie z kilku rozcięć na ramionach i torsie, Arland miał podbite oko i złamany nos: efekt bezpośredniego kontaktu z drewnianą pałą.
- Z wozów! – wrzasnął któryś z walczących Fharińczyków – Na noże z nimi! Jak zostaniemy na wozach, wybiją nas oszczepami! Tłuc ich, a ramię w ramię! |
|
|
Xeratus |
Wysłany: Pią 15:10, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
sięgam po buzdygan i czekan na najbardziej dogodny moment do szarży na pierwszego stwora |
|
|
Kargan |
Wysłany: Czw 17:04, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
Deklaracja: nie wiem czy moje światełka podziałają na te stwory - w sensie czy dadzą radę je na chwile zdekoncentrować ?
Jeśli tak to zaklęcie - jeśli nie - bojowe na mój miecz...i walka do końca. Usiłuję przebić się w stronę brata - dobrze mieć bliźniaka za plecami.
Aen seid lare Dhunii ! - słowa osiadały szronem na ustach Dragana tworząc przed jego twarzą coś na kształt mgiełki - Arghalat caen ! Caen Dhunii ! |
|
|
Keth |
Wysłany: Czw 16:21, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
- Kupą, do mnie! – nie przestawał krzyczeć Rutger, przebijając się w końcu do pierwszego wozu, z którego wysokości broniła się zaciekle grupka zbieraczy i furmanów. Morridańczyk przeskoczył nad zabitym koniem, wciąż uwięzionym w uprzęży, kopnął z wysoku jakiegoś bogrina posyłając wrzeszczącego z bólu stwora wprost na jego kompana. Koszula tropiciela zaczynała nasiąkać krwią cieknącą z kilku płytkich ran zadanych ostrzami drapieżców, ale ciosy napastników okazały się szczęśliwie niegroźne.
Jak dotąd... Rutger zamachnął się włócznią, odpędził nią parę bogrinów wywijających kamiennymi toporkami. W dzikim kotle na szlaku zauważył Arlanda, Dragana i Malcolma, walczących pośród zbieraczy i zagrzewających ich swym przykładem do zaciekłej obrony.
A potem potknął się o coś i odskoczył w bok, przebijając jednocześnie ostrzem włóczni bogrińskiego drapieżcę wgryzionego w gardło wrzeszczącego przeraźliwie Fharińczyka.
Woods pewien był, że zahaczył nogą o truchło któregoś z ubitych przy wozie drapieżców, lecz kiedy opuścił wzrok ku ziemi, poczuł lodowaty ucisk w sercu.
Był to Mal Gilber, oparty plecami o koło wozu, z mieczem w jednej dłoni i pistoletem w drugiej. Obok zastygłego w bezruchu najemnika leżały cztery bogrińskie trupy, piąty przygniatał nogi mężczyzny.
W zaciśniętych spazmatycznie łapach stwora tkwił drewniany dziryt o zaostrzonej szpicy, wbity wprost w serce Gilbera. |
|
|
Kargan |
Wysłany: Wto 0:52, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
Nie wiem czy moje "światełkowe" zaklęcie coś w tych warunkach da...myślę, że raczej nie więc ustawiając się plecami do swoich walczę wręcz... |
|
|
Bestia |
Wysłany: Pon 19:56, 11 Sie 2008 Temat postu: |
|
Chowam pistolet, dobywam miecza. Walczę raczej defensywnie plecami do wozu. |
|
|
Xathloc |
Wysłany: Pon 14:43, 11 Sie 2008 Temat postu: |
|
Nie przestając walczyć wołam: "do wozów, w kupie, nie rozdzielać się!" i staram się cofnąć do największej grupy naszych zwołując innych. |
|
|
Keth |
Wysłany: Sob 16:48, 09 Sie 2008 Temat postu: |
|
Dragan dobył miecza, zawirował na stopach i runął na spotkanie drapieżcom, chcąc jak najszybciej skrócić dystans dzielący go od napastników i uniemożliwić im rzucanie w niego dzirytami. Pierwszy bogrin na drodze młodzieńca dostał ostrzem w bok szyi, odcięta głowa drapieżcy poleciała stromym łukiem w krzaki. Kilku pobratymców zabitego opadło Dragana niczym stado szarańczy, wrzeszcząc i wymachując bronią w nadziei na dosięgnięcie nią wysokiego antagonisty.
Rutger pociągnął za spust kuszy, kiedy tylko wyrósł przed nim dzierżący maczugę bogrin, bełt przebił beczkowaty tors napastnika na wylot zwalając go z nóg. Nie tracąc czasu na ponowne naciąganie broni Woods cisnął ciężką kuszą w drugiego drapieżcę, przewracając go w gęstą trawą pośród bolesnego skowytu i trzasku pękających kości. Ściągnąwszy z pleców myśliwską włócznię Morridańczyk runął pomiędzy atakujące go zajadle stwory, starając się przebić do pierwszego wozu karawany.
Skrzeczenie bogrinów, krzyki ludzi i kwik dźganych dzirytami koni tworzyły przerażającą feerię dźwięków. Większość Fharińczyków dosłownie skamieniała w pierwszych sekundach ataku i bogriny zdołały zabić kilku z mężczyzn, nim reszta ochłonęła z szoku i zaczęła się w końcu bronić.
Lub uciekać – Rutger dostrzegł kątem oka, jak jeden ze zbieraczy zeskakuje z wozu i zaczyna uciekać w stronę lasu. Trzy skoczne bogriny dopadły go po kilku metrach, przywarły do ciała wrzeszczącego przeraźliwie nieszczęśnika zbijając go z nóg.
Chwila nieuwagi omal nie kosztowała Woodsa życia. Myśliwy roztrącił drzewcem włóczni grupkę blokujących mu drogę bogrinów, zamłynkował nią roztrzaskując jedną z płaskich czaszek, lecz wtedy inny z drapieżców skoczył mu znienacka na plecy i zaczął sięgać pazurzastą łapą ku gardłu człowieka.
Potężny cios drewnianej pałki dosłownie zmiótł bogrina z grzbietu Rutgera. Zdyszany Arland przemknął tuż obok Morridańczyka, wykrzykując coś niezrozumiale w swym kapłańskim dialekcie.
Ponad kakofonię zażartej walki wybił się znienacka huk pistoletowych wystrzałów. Uwijający się jak w ukropie Woods, tańczący w unikach i tłukący w szaleńczym tempie trzonkiem włóczni, zaczął liczyć je mimowolnie, łudząc się nadzieją, że dźwięk prochowej broni odstraszy napastników.
Po pięciu wystrzałach pistolety umilkły, a furia bogrińskich drapieżców nie zmalała nawet trochę. Są wygłodzeni, uświadomił sobie z dreszczem lęku Rutger, i jest ich wielu, dużo więcej niż nas.
Na całej długości karawany ludzie walczyli na śmierć i życie z leśnymi stworami, bijąc się na broń białą, pięści i zęby. |
|
|
Xathloc |
Wysłany: Pią 0:38, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
Kusza nabita, jeden strzał jeden trup. Kusza na plecy, druga ręka zdejmuje włócznię, młynek w najbliższego i jedziemy w tango
Krzyczę, na nich!!! |
|
|
Bestia |
Wysłany: Śro 16:16, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
Zeskakuję z wozu w przeciwną stronę niz napastnicy. Wyciągam broń i strzelam w pierwszego którego zobaczę. |
|
|
Kargan |
Wysłany: Wto 19:11, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
Zapewne nie ma szansy w tym zamieszaniu na sięgnięcie po łuk. Zatem pałka w jedną rękę a miecz w drugą i skracam dystans - nie zamierzam dać w siebie rzucać dzirytami.
Oni są mniejsi i lżejsi. Mam nadzieję, że ktoś z naszych będzie miał czas postrzelać Zaklęcie wzmocnienia na broń... |
|
|