namakemono |
Gracz Roku 2009 |
|
|
Dołączył: 19 Paź 2008 |
Posty: 838 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Łódź Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Trihikilius - świetny pomysł na temat.
Moje doświadczenia:
1. CP2020
Występują: GM, Grześ, Maciek.
GM: Wpadasz do obszernego pomieszczenia przypominającego łaźnię. Na końcu pomieszczenia, jakieś 10 m od ciebie widzisz leżącego na posadzce Maćka, nad nim, przyciskając stopę do jego twarzy a lufę ogromnego pistoletu to jego skroni stoi zbir. Chyba spodziewał się zobaczyć cię w drzwiach. Odzywa się w te słowa:
– rzuć broń, bo jego mózg ubarwi posadzkę.
Grześ: Ok. Rzucam broń. I... robię wyskok.
GM: (zaskoczenie znika z jego twarzy po pewnej chwili) Ok, Grzesiu. Zrobiłeś wyskok. A Ty Maciek już możesz oddać kartę postaci.
2. Wilkołak, preludium.
Występują: GM, Michał, ja.
GM próbował stworzyć nastrój przygnębienia, strachu, powaga na maxa, sytuacja napięta, jak przysłowiowe baranie jaja.
Na potrzeby tej historii muszę zrobić wstawkę z innej beczki. Na pewno znacie serial animowany "two stupid dogs". Może pamiętacie odcinek, kiedy tytułowe dwa głupie psy stały na krawędzi wielkiego kanionu i coś tam rozmawiały. W pewnej chwili któryś chyba krzyknął nieco głośniej, więc jakby z drugiej strony kanionu coś powtórzyło wykrzyknięte słowa. Oczywiście było to echo, ale to przecież głupie psy, więc stwierdziły, że to ktoś, kto potrzebuje ich pomocy. Trzeba tylko wymyślić sposób, by dostać się na drugą stronę. Po wielu nieudanych próbach wpadli na pomysł, że rzucą w przepaść miękki piankowy cukierek (wiecie o co chodzi), po czym skoczą na niego i to zamortyzuje upadek. Jak pomyśleli tak uczynili: na dno przepaści upadła lekko pianka, a zaraz po niej na dno spadły psy. Jeden po drugim. Jeden z jednej, drugi z drugiej strony pianki. Obaj chybili. Przepraszam za ten przydługi wstęp, wracam do części właściwej:
GM: Michale, jesteś małym chłopcem, w szkole zawsze byłeś słaby, więc starsi i silniejsi znęcali się nad tobą, a ty nie potrafiłeś się im przeciwstawić. Szczególnie upodobała sobie ciebie pewna grupa szkolnych łobuzów, tłukli cie regularnie i zabierali co tylko się dało: pieniądze, śniadanie, co tylko u ciebie znaleźli. Tego dnia wracałeś od swojego chorego dziadka na swoim rowerku. Od domu dzieliło cię już tylko kilkaset metrów, no i oczywiście most. Most nad przepaścią. Kiedy podjechałeś bliżej zobaczyłeś, że zza drzewa rosnącego przy moście wychodzą jacyś chłopcy. Rozpoznałeś tych wciąż dręczących cię łobuzów, których się panicznie boisz i jesteś wobec nich bezsilny. Ale cóż, teraz pomóc ci może jedynie...
Nie dokończył. Do dzisiaj nie wiem co chciał powiedzieć. Może "cud", lub "zawrócenie i ucieczka". Właściwie to po prostu nie pamiętam. Pamiętam nasz nieopanowany wybuch śmiechu i wyduszenie przez zduszone śmiechem gardła:
– PIANKA!!!!
I cały misternie budowany nastrój grozy poszedł się..., wiecie gdzie poszedł. |
|