Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Jedna z bram wodnych Ostrogaru, środek nocy
- A skąd ci wiedzieć, kpie niemyty, co nas interesuje?! - odkrzyknął chrapliwie jeden z orków, niemal do połowy przechylając się przez drewnianą poręcz - A może nam bliżsi ci, co po ciemku wypływają niż za dnia? Pewnikiem wielu z nich ma sporo za uszami!
- To takich łapcie za owe uszyska, a za nie wieszajcie! - zawołał Maskacz stając od wiosła i zadzierając w górę głowę - My prości są rybacy i mus nam już teraz na jezioro płynąć, a chciałoby się jeszcze trochę pospać. Pułapki na raki musimy wyrzucić i przynętę na piskatory wymienić, to jak reszta rybaków o świcie wypłynie, my już będziemy pół łodzi mieć pełne.
- Daj spokój, Bhigos, niech płyną w diabły - machnął ręką inny ork, najwyraźniej nie podzielający nawet po części zainteresowania swego towarzysza - Przecie nie będziemy na dół leźć, coby ich sprawdzać.
- Wasze szczęście, psubraty, że skrybowie z kapitanatu żadnego zbrodzienia usilnie nie szukają, tak się wam upiekło - zdecydował w końcu Bhigos - Wynoście się stąd, a żwawo, bo jeszcze zdanie zmienię.
Dokończywszy wypowiedź strażnik splunął siarczyście w dół, ale nie trafił i plwocina wpadła bezgłośnie do brudnej portowej wody. Uśmiechający się pod nosem Zager usiadł z powrotem przy wiośle i pchana silnymi pociągnięciami męskich ramion łódź szybko wydostała się poza kamienne ściany kanału.
Poruszający się rytmicznie młodzieńcy nie ustawali w swych wysiłkach, napierając na wiosła z dziką chęcią jak najszybszego oddalenia się od pełnej cudów i dziwów, ale też groźnych niebezpieczeństw stolicy Imperium. Migoczące w górze gwiazdy wiodły ich niezawodnie ku północy, ku schowanemu za widnokręgiem i w mroku nocy wybrzeżu, na którym przycupnęła okolona prastarą puszczą nędzna osada Burat-aru. Zatrzymali się tylko raz na krótką chwilę, by podnieść na największej łodzi żagiel, bo przychylny im wiatr zaczął przybierać na sile przynosząc ze sobą obietnicę szybkiego powrotu do domu.
Młodzieńcy nie zdołali odnaleźć Krzesimira i Sękacza, nie zdołali ich ocalić od strasznego losu, ale wszyscy pocieszali się myślą, że uratowali w zamian wioskę i resztę swej społeczności. Wieźli na pokładach łodzi zapasy ziarna wystarczające w zupełności na nowy zasiew, odzyskali pozornie straconą knarę Krzesimira i Sękacza, a nadto weszli w posiadanie skarbów, o których nigdy wcześniej się im nie śniło: pełnej sakwy złota, wytwornych miastowych ubiorów, lekkich pancerzy zdartych z drabów Odrzyskóry oraz broni, w tym szabel i mieczy uchodzących w ubogim Burat-arze za marzenie wojowników.
Płynęli na północ wciąż próbując otrząsnąć się z rozlicznych wrażeń i ciesząc się w duchu na powitanie ziomków, wypatrujących ich tęsknie od poprzedniego dnia. |
|