Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Kiedy Zager powrócił do karczmy, jedynie Trzęsikęsek i Gusłek trzymali się jeszcze jako tako na nogach, chociaż głowy ciążyły im okropnie ku podłodze. Lecz opary przynoszącego mętne szczęście alkoholu zaczęły im parować z czupryn, gdy tylko zasłyszeli przyniesione przez hogura wieści.
Dartan Odrzyskóra i jego zbiry zniknęli bez śladu, a złe przeczucia pozwalały Buratarczykom sądzić, że miejska banda bynajmniej nie odpoczywała po pełnym wrażeń dniu. Bandyci przetrząsali już zapewne karczmy Ostrogaru, szukając jakiegokolwiek śladu zuchwałych obcych, którzy tak sromotnie ich pobili i do cna obrabowali.
- I co nam teraz przyjdzie uczynić? – zapytał cicho Gusłek oglądając się jednocześnie na drzemiących z rozanielonymi minami Wurzzta i Ayheera – Jak te dranie nas w łapska pojmą, z życiem z tego nie wyjdziemy, nawet Pian nas nie wybawi z takiej opresyi.
- Cóż nam pozostało do wyboru? – sarknął nieco głośniej Trzęsikęsek, przygryzając nerwowo wargi – Abo się zara zbieramy i w te pędy do wioski wracamy, najlepi po ćmicy, abo do jutra jakoś przetrzymać tu musimy, a jutro skoro świt bierzemy się za ratowanie Krzesimira abo Sękacza, któren tam jeszcze żyw i dycha.
- Jużci z tymi trzema o świcie zaczniesz – mruknął złośliwie Maskacz – Jeno na nich popatrz, toć oni ledwie się koło południa z wyrek zwleką.
Myśliwy podążył wzrokiem za oczami Zagera i zmełł w ustach przekleństwo widząc obu mieszańców i Pchełka, rozwalonych na ławach i chrapiących w najlepsze.
- Jedno wam teraz rzeknę, ale to pilne wielce – przerwał milczenie Gusłek, od dłuższej chwili wbijający spojrzenie w wejście karczmy i ustawicznie pokonujących próg gości – Trza nam czym prędzej z widoku zniknąć, bo jeszcze nas tu który ze zbójów Odrzyskóry zoczy i będzie po nas. Mus nam jaki pokój wynająć, chociaż to pewnie tyle kosztować będzie, że aż głowa od myślenia boli... ale inszy nie da rady.
- Słusznie prawi – kiwnął z aprobatą Maskacz – A jutro co uczynimy?
- Oporządzimy jako tako tych łapserdaków i wyślemy ich do Rumburaka – zdecydował Trzęsikęsek – Niechaj się przedstawią jako pośredniki możnego łapca niewolników i że niby odkupienia więźnia jakiego chcą, a najlepiej jakiego rybaka, bo on im potrzebny...
- A do czego im rybak potrzebny? – wtrącił podchwytliwym tonem czarownik, mrużąc sarkastycznie oczy – Jakby ich Rumburak spytał, przecie muszą coś odrzec, nie?
- Jak to po co? – zdumiał się Trzęsikęsek – Toć do ryb łowienia, a na co inszego się rybak zda jak nie do ryb łapania? A co to, możni w tym mieście ryb nie jadają?
- Może jadają, a może nie – pokręcił z powątpiewaniem głową hogur – Troszkę mi to śmierdzi, ale niechaj będzie... jeno co innego mi do głowy teraz przyszło! A wiesz ty, gdzie ten Rumburak siedzi?
Myśliwy milczał przez dłuższą chwilę, całkowicie zbity tym pytaniem z tropu i rozdziawiający szeroko gębę. Gusłek chrząknął z niedowierzaniem, po czym trącił towarzysza łokciem z rosnącym grymasem desperacji na swym obliczu.
- Kęsek, no nie patrzaj tak, jeno odrzeknij! Wiesz ty, gdzie znajdziemy Rumburaka? Zdradził ci to ów Wrzód od Odrzyskóry? Przecie żeś z nim łaził, nie pytałeś?
Trzęsikęsek przełknął niepewnie ślinę, omal się przy tym nie krztusząc, potem wbił zdezorientowane spojrzenie w nowicjusza Piana.
- Jam... jam... nie miał go czasu wypytać – przyznał urywanym głosem – Przecie on miał nas tam zaprowadzić, to com się miał zawczasu wypytywać?
- Ta, pewnie – wycedził przez zaciśnięte zęby Maskacz – A gdzie masz tera tego swojego Wrzoda? Wcześniej żeś go na postronku prowadzał, a tera co? Przywiązał żeś go gdzie do palika, coby spokojnie trawę żarł i czekał, hę?
- Pogonił żem go precz jak te dwa mieszańce się pokazały – odparł pełnym winy tonem myśliwy – Ani żem czasu nie miał, coby pomyśleć jak to dalej będzie, com się bał, że mnie jakim słowem nieopacznym wyzdradzi w rozmowie z tamtymi!
- Toś nas tera piękniście urządził, ty ciołku leśny – zdenerwował się nie na żarty Zager – Wiesz ty, ilu tu kupców się urządziło, a mieszka, a żyje? Jak ty tera tego Rumburaka chcesz odnaleźć? Będziemy po ulicach łazić, a mastowych zaczepiać, za rękawy ich tarmosić, coby nam zechcieli rzeknąć, czy aby który Rumburaka nie zna, co niewolników łapie i się im na arenie zarzynać każe ku uciesze gawiedzi? Przecie on jakiś niegłupi ludź musi być, szybko się skapuje, że ktoś o niego pyta. Oj, Kęsek, Kęsek, nic jeno grzbiet ci zlać, a czym więej jak jeno wierzbową witką.
Myśliwy zmełł w ustach kolejne przekleństwo, ale nie podjął konwersacji, świadom słuszności wzburzenia Zagera. Gusłek jęknął cicho uświadamiając sobie nagłe komplikacje biegu wydarzeń: oto znienacka rybacy stanęli przed koniecznością odszukania w wielotysięcznym mieście człowieka, który być może wcale nie chciał być w łatwy sposób odnaleziony, a przy tym zachować głowy na karku w obliczu przeciwników, którzy zapewne szukali dla odmiany Buratarczyków.
- Toż to niemożebnie niemożliwe jest, druhowie moi - potrząsnął głową zrozpaczony na wskroś nowicjusz - Maskacz wielce racji ma w swych słowach. Jak nam niewiadome, gdzie Rumburak mieszka, a wypytywać o niego poczniemy, łacniej nam będzie w potrzask wleźć, bo przecie wie już ten niewolników łapiec, że ktoś człeka z naszej wioski szuka, choćby i Odrzyskóra to miał być, pewnikiem już tamten coś podejrzewa. |
|